Wszyscy pamiętamy sobotni konkurs Pucharu Świata, w którym Adam Małysz zajął 9 miejsce. To dość niska lokata, jak na Małysza, który ostatnio przyzwyczaił nas do lepszych rezultatów. Winą słabszego występu był gorszy skok w pierwszej serii, podczas której Adamowi przed skokiem "puściła" gumka przy goglach. Polak mimo zauważenia defektu sprzętu nie zszedł z belki i nie zgłosił usterki technicznym. Skoczył, a oderwana gumka odbiła się źle na jego koncentracji podczas lotu i lądowania.
"Nie jestem specjalnie przesądny, ale to był niewiarygodny pech. Wcześniej kłopoty ze sprzętem miałem chyba tylko raz, podczas mistrzostw Polski na Wielkiej Krokwi, kiedy wypięło mi wiązanie narty. W drugim skoku miałem już nowe gogle, tej samej firmy - jesteśmy z nimi związani kontraktem. To sprzęt zawiódł, nie ja (...) Nie jestem zmartwiony, tylko wkurzony na te gogle. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, jutro też jest przecież dzień. Świat się nie zawalił, nie straciłem pozycji lidera. Nie rozpamiętuję porażek, zawsze staram się patrzeć w przód. Trzeba po prostu zacisnąć zęby i walczyć dalej. Ta cała afera tylko mnie bardziej zmotywowała przed kolejnym konkursem. Nie będzie jednak łatwo. My siedzieliśmy i czekaliśmy aż wiatr ucichnie, a inni skakali. I teraz to oni są górą" - mówi Małysz.