Organizatorzy Turnieju Czterech Skoczni w tym roku dążą do tego, by impreza w szczególny sposób zapisała się w pamięci kibiców. Najpierw poinformowali o wzmożonej sprzedaży wejściówek na konkursy; teraz wiemy również że na skoczków czekają rekordowe premie za wygraną i - co jest novum - za wygrane kwalifikacje!
Alfons Schranz (Komitet Organizacyjny konkursu Innsbrucku) wyjaśnił, że organizatorzy chcą, by kwalifikacje - i tym samym system KO - były dla widzów jeszcze bardziej spektakularne. Nowa idea ucieszyła nie tylko Międzynarodową Federację Narciarską (FIS) i krajowe związki narciarskie, ale także stacje telewizyjne, które uskarżały się ostatnio na trochę nudniejsze transmisje - a przede wszystkim na to, iż skoczkowie będący w czołówce klasyfikacji generalnej często odpuszczali udział w kwalifikacjach. Również Stefan Huber, sekretarz generalny TCS ma nadzieję, że dodatkowa premia będzie bodźcem motywującym wszystkich zawodników do startu w rundzie kwalifikacyjnej - również tych najlepszych.

Ciekawostką jest system, jaki wypracowano w kontekście przyznania premii kwalifikacyjnej. Zostanie ona wręczona wyłącznie w sytuacji, gdy seria przebiegnie według programu i gdy wszyscy skoczkowie usiądą na belce startowej. Jeśli któryś z zawodników czołówki się nie stawi, premii tego dnia nie będzie - a kwota 2000€ zostanie doliczona do nagrody w następnych kwalifikacjach.

Zwycięzca Turnieju również w tym roku zabierze do domu Złotego Orła oraz dodatkową premię - tak jak to miało miejsce rok temu w przypadku Gregora Schlierenzauera. Ten zresztą ma wielką okazję, by zapisać się na kartach historii Turnieju, może wygrać po raz trzeci z rzędu - to udało się ostatnio Bjoernowi Wirkoli, skoczkowi z Norwegii.