To nie mogło się w żadnym wypadku wydarzyć! W Kuusamo wiało do tego stopnia, że trzech skoczków miało upadki, kalendarz Pucharu Świata uległ nieco chaotycznym przemianom, skoczkowie musieli w niedziele znowu przymusowo odpoczywać. A w Trondheim? Ponownie wiatr, odwołane kwalifikacje, a ostatecznie niedzielne zawody. Teraz FIS stoi już po dwóch pucharowych weekendach pod presją. Rekompensatą miałby być nowy termin. Ale gdzie?
Padł pomysł aby w nadchodzący weekend, kiedy Puchar Świata po raz pierwszy w tym sezonie zagości w Niemczech, nadrobić zaległy konkurs. Organizatorzy w Titisee-Neustadt mają już dosyć problemów: mało śniegu, brak mrozów, wszystko zielone. W ogóle w całych Alpach sytuacja ze śniegiem wygląda bardzo źle. Nawet w Skandynawii panują nietypowo wysokie temperatury jak na tę porę roku, dlatego konkurs Pucharu Kontynentalnego został przeniesiony z Lahti do Kuusamo, ale i tam wiatr zrobił "kreskę na rachunku". COC wciąż czeka na rozpoczęcie sezonu.

W Trondheim przeczuwano, że niedzielny konkurs będzie odwołany. Prognozy pogody były do tego stopnia mizerne, że o skokach nie można było nawet myśleć. "Nie było żadnych stałych warunków, wiatr był bardzo zmienny. Warunki nie były także możliwe do kontrolowania i dlatego musieliśmy odwołać konkurs"”- wyjaśnia dyrektor Pucharu Świata Walter Hofer.

Szkoda dla naszego "Orła" Adama Małysza, który na pewno chciał potwierdzić na skoczni Gransen-Bakken swą dobrą formę i miejsce lidera w generalnej klasyfikacji.