Od czasu powrotu do skoków narciarskich Janne Ahonen typowany jest na lidera podupadłej fińskiej kadry. Niespodziewanie jednak w dzisiejszym konkursie drużynowym okazał się najsłabszym ogniwem zespołu.
Osiągnięte przez najbardziej utytułowanego zawodnika fińskiej kadry 110 m było najsłabszym skokiem, jednak nie przekreśliło szans Finów na występ w - niestety odwołanej - drugiej serii. W efekcie drużyna Finalndii ukończyła dzisiejszą rywalizację na ósmej pozycji.

- Nie mogę powiedzieć, że mój dzisiejszy występ należał do udanych. Chciałem za bardzo wybić się do przodu i rezultatem tego był krótki skok – skomentował swój występ Janne. – Nie nabrałem odpowiedniej wysokości, żeby odlecieć. A przy tak niskim locie musiałem blisko lądować i nic nie mogłem na to poradzić.

Trener kadry Pekka Niemelä próbował jednak tłumaczyć nieudany skok swojego podopiecznego:

- Podczas skoków grupy, w której był Janne, panowały naprawdę trudne warunki atmosferyczne. Wiatr bardzo kręcił, wiał mocno w plecy. Ahonen dostał aż 25,7 punktu rekompensaty. Nie przypominam sobie, żeby taka sytuacja miała miejsce kiedykolwiek wcześniej.

Ten skok był jednak pierwszym skokiem Janne w Pucharze Świata od przeszło dwóch lat. Można więc powiedzieć, że dzisiejszy występ był debiutem Ahonena w skokach na śniegu podczas obowiązywania nowych przepisów dotyczących kombinezonów oraz przelicznika wiatru.

- Oczywiście, że mój pierwszy skok po powrocie miał wyglądać inaczej, ale w tej chwili to nie ma już znaczenia. Wciąż mam jasne cele i będę do nich dążył – dodał skoczek.

- Myślę, że dzisiejsze skoki były odpowiednie do panujących warunków i nie można mieć pretensji do nikogo - ani do skoczków, ani do jury (o przerwanie konkursu). Ale stać nas na więcej. Należy jednak pamiętać, że to był pierwszy skok Janne po tak długim czasie, więc nie wszystko musi iść perfekcyjnie od samego początku – zakończył optymistycznie Pekka Niemelä.