"Wygrana jest dla mnie dużą niespodzianką. Moje skoki treningowe były bardzo zróżnicowane, ale podczas konkursu pokazałem, że stać mnie na dalekie loty. Jestem zdziwiony, że tak szybko udało mi się odbudować po operacji" - w ten sposób Sigurd Pettersen skomentował swój niedzielny sukces.
Po sobotnich pechowych zawodach postanowiono powtórzyć je w niedzielę o 8 rano czasu lokalnego. "Kiedy wstałem o 6:30, mocno się zastanawiałem, co ja właściwie robię. Obudził mnie dopiero podmuch zimnego wiatru tuż przed skokiem" - śmieje się Pettersen. 23-latkowi nie przeszkodziła senna atmosfera: skok na 131 metrów dał mu zwycięstwo 1,2 punktu przed Adamem Małyszem. "Kiedy trzeba skakać tak wcześnie rano, człowiek musi być szczególnie rozgrzany. Na szczęście lekarz pozwolił nam wypić kawę na śniadanie. Ale tylko pół filiżanki." - cieszy się Sigurd.
Norwegowi długo przyszło czekać na ostateczne zwycięstwo - wskutek nieudanego występu w sobotnim konkursie skakał z niskim (33) numerem startowym. Złe warunki na skoczni w Kuusamo sprawiły, że czas trwania zawodów przeciągnął się do dwóch godzin. "Już wcześnie zdałem sobie sprawę, że najprawdopodobniej odbędzie się tylko jedna seria" - przyznaje Pettersen - "ale ciężko mi stwierdzić, czy miałem lepsze warunki niż inni. Jeśli chce się wygrać, zawsze trzeba mieć trochę szczęścia. Najważniejsze to umieć je wykorzystać" - dodaje. Gdy Sigurd stał i czekał na rozstrzygnięcie zawodów, najbardziej bał się, że konkurs zostanie odwołany.
Niedzielne zwycięstwo jest trzecim triumfem Pettersena w Pucharze Świata. Wcześniej wygrywał w Trondheim i Sapporo. Prawdziwy międzynarodowy przełom przyszedł dokładnie rok temu w Kuusamo. Teraz Sigurd udowodnił, że w pojedynczym skoku dorównuje najlepszym na świecie. "Z zeszłego sezonu wyniosłem wiele cennych doświadczeń, ale i o wiele większą presję. Poza tym stałem się jednak spokojniejszy i pewniejszy". Pettersen podkreśla, że to właśnie spokój jest jego najważniejszą cechą charakteru i bardzo pomaga mu w skokach. "Spójrzcie tylko na tego małego faceta z wąsem [chodzi o Adama Małysza - przyp.red.]. Ze wszystkiego co robi, promieniuje ogromny spokój. Chodzi tylko wokół uśmiechając się, jest miły dla wszystkich, nie stresuje się, robi co do niego należy i przykłada się do każdego skoku. Dlatego tak długo utrzymuje się w ścisłej czołówce." - podsumowuje.
Jak drużyna norweska poradziła sobie z psychiką po przerażającym upadku Thomasa Morgensterna? "Zwalczyliśmy nieprzyjemne myśli dzięki... wisielczemu humorowi" - mówi Sigurd - "W takich wypadkach opowiadamy sobie straszliwe historie o skoczkach zwianych przez wiatr lub takich, którzy nie dopięli wiązań i stracili narty w powietrzu. To pomaga, taką mamy formę odreagowania" - dodaje Pettersen.
Trener norweskiej reprezentacji, Mika Kojonkoski cieszy się oczywiście z faktu, że dwóch jego zawodników znalazło się w pierwszej czwórce zawodów. Fin nie ukrywa jednak, że w tym sezonie oczekuje od Sigurda więcej stabilności niż w ubiegłym. "Sigurd nabrał już doświadczenia. Dorósł. Dlatego liczę na to, że jego forma będzie bardziej wyrównana niż w minionym sezonie" - dodaje Fin. Ubiegły weekend był dla niego jako trenera pomyślny: "Jestem dumny z całej drużyny. Wystarczy wspomnieć zwycięstwo Sigurda, czwarte miejsce Tommy`ego w piątek i Roara w niedzielę. Również Anders i Bjoern Einar pokazali się z dobrej strony. Wszyscy wypadli lepiej niż się spodziewałem. Nie przypuszczałem, że będą tak silni psychicznie. Miesiąc temu mieliśmy "wietrzne" zgrupowanie w Finlandii. Wtedy chłopcy nie radzili sobie z psychiką. Teraz bardzo mi zaimponowali" - promieniejąc z dumy mówi Kojonkoski.
Już za kilka dni Sigurd będzie mógł potwierdzić swą formę przed rodakami. Następne konkursy PŚ odbędą się bowiem w norweskim Trondheim. "Granaasen to świetna skocznia. Nie mogę się już doczekać tych zawodów!" - mówi Pettersen - "Mam tylko nadzieję, że przyjdzie więcej widzów niż rok temu. Wtedy płonęło miasto i nikt nie miał w głowie skoków narciarskich."
Jaki cel wyznaczył sobie Sigurd na nowo rozpoczęty sezon? "Trzynaście dobrych skoków!" - tajemniczo mówi niedzielny bohater. Poproszony o wyjaśnienie, odpowiada: "Każdy pyta się mnie o cel na ten sezon, więc w końcu musiałem sobie coś wymyślić. Teraz zostało mi już tylko dwanaście" - uśmiecha się.