Upadek Koflera
W niedzielny poranek Andreas Kofler skoczył zaledwie 74 metry. Może jednak uchodzić za bohatera. Dzień wcześniej,na krótko po upadku trenerzy oświadczyli, że nie wystartuje w konkursie. "Później postanowiliśmy jednak z trenerami, że najlepiej będzie, jeśli od razu się przełamię po upadku i skoczę" - tłumaczył Austriak swą obecność na skoczni. Przełamanie nie poszło łatwo. Kofler dwa razy był ściągany z belki startowej z powodu złych warunków atmosferycznych. Widać było, że naprawdę się boi. "Po żołądku latały mi motyle. Mam to za sobą i czuję się znacznie lepiej" - opowiadał później z ulgą.
Hannawald o upadku Morgensterna
"Mam nadzieję, że Thomasowi Morgensternowi nic złego się nie stało. Życzę mu z całego serca, żeby jak najszybciej wyzdrowiał. O tym, co się stało dowiedziałem się od mojego trenera, Wolfganga Steierta. Tu na górze w kabinie mamy tylko jeden telewizor, ale na krótko przed zawodami znajduję się w tunelu, więc nie dużo dochodzi do mojej świadomości. Przed skokiem czekamy i czekamy, musimy przez długi czas utrzymywać koncentrację. Jesteśmy wszyscy zszokowani. Jeszcze raz życzę Thomasowi wszystkiego dobrego i mam nadzieję, że szybko znowu będzie z nami".

O sobotnim konkursie
Po zakończeniu konkursu trenerzy i zawodnicy byli zgodni co do tego, że zawody powinny były być przerwane dużo, dużo wcześniej. Oto kilka wypowiedzi na gorąco:

Andreas Widhoelzl
"Chciano na siłę dokończyć zawody, a na górze naprawdę strasznie wiało".

Andreas Kofler
"Nie rozumiem, dlaczego działacze FIS uparli się, żeby kontynuować rywalizację. Dla mnie było jasne, że to niemożliwe".

Martin Schmitt
"Po odwołaniu zawodów cieszyłem się, że nie muszę skakać po raz drugi. Zdrowie jest bez dyskusji największym dobrem dla sportowca i nie powinno się niepotrzebnie ryzykować".

Hannu Lepistoe (trener Austriaków)
"Upadek Morgensterna nie był wynikiem podmuchu silnego wiatru, ale spowodował go błąd młodego zawodnika".

Reinhard Hess (były trener reprezentacji Niemiec)
"To było igranie ze zdrowiem zawodników. Zawsze uważałem i nadal tak uważam, że na pierwszym miejscu musi być zawsze skoczek".

Piotr Fijas
"Warunki na skoczni były koszmarne. Podmuchy wiatru dochodziły do 5-8 metrów na sekundę, a nawet więcej! Tym razem wiało nie z tyłu, ale z przodu. Wielu zawodników nie mogło sobie z tym poradzić, przebić się przez silny wiatr. Szkoda, że jury wcześniej nie przerwało konkursu. Skakanie w takich warunkach było bardzo niebezpieczne".