Severin Freund był najlepszy z Niemców w końcowej klasyfikacji Pucharu Świata. Nie czuje się jednak liderem niemieckiej drużyny.
Dwa lata temu Freund zajął 7. miejsce w Pucharze Świata uzyskując 769 punktów. Przed rokiem znalazł się na 8. pozycji z wynikiem 857 oczek. Teraz zdobywając 923 punkty uplasował się tuż za podium, przegrywając je z Kamilem Stochem zaledwie o 30 punktów i uzyskując życiowy wynik.

Niewątpliwie od trzech sezonów jest jednym z liderów ekipy Wernera Schustera. Jednym z liderów, a nie głównym, gdyż Niemcy właściwie nie mają wybijającego się zawodnika, który byłby zdecydowanie lepszy od innych. Jest przecież Richard Freitag, a także nowi zawodnicy, którzy przebojem wdarli się do kadry.

W sezonie 2012/13 Freund wygrał dwa konkursy PŚ na początku rywalizacji i przez chwilę był nawet liderem klasyfikacji generalnej. Tyle samo zwycięstw na swoim koncie ma jednak Richard Freitag. Dodając do tego zwycięstwa drużynowe w Lahti i Kuusamo oraz triumf w LGP 2012 Andreasa Wanka, ciężko tak naprawdę wykreować zdecydowanego lidera.

Severin sam przyznaje, że nie jest liderem ekipy. Po dobrym wejściu w sezon jego występy były na średnim poziomie. Do sukcesów jednak może wliczyć medale MŚ w narciarstwie klasycznym wspólnie z drużyną.

- Nie potrzebujemy lidera. Wszyscy skaczą na podobnym poziomie i atmosfera w drużynie jest tak dobra, że nie trzeba nam kogoś, kto by rządził. To drużyna czyni nas mocnymi i dzięki temu zawodnicy są w stanie prezentować się naprawdę dobrze. - mówi Niemiec w wywiadzie dla Berkutschi.