I nie chodzi wcale o jakieś wykopaliska sprzed kilkunastu tysięcy lat. Nic z tych rzeczy!
Jak się okazuje, czwartkowa wizyta naszych skoczków narciarskich oraz oficjeli Polskiego Związku Narciarskiego w prezydenckiej rezydencji w Wiśle miała swoje drugie dno.

Podczas mniej oficjalnej, nietransmitowanej już przez żadną telewizję, części spotkania prezes PZN Apoloniusz Tajner zgłosił pomysł wybudowania w naszym kraju pierwszej w ponad tysiącletniej historii naszego państwa skoczni mamuciej. Bardzo przychylnie do projektu odniósł się pan prezydent, który ma to do siebie, że odnosi się przychylnie do wszystkich projektów, pod warunkiem że nie są autorstwa PIS. Ten akurat nie był, więc konstruktywna postawa prezydenta nie dziwi.

Jest tylko jeden szkopuł. Związek jest gotów pokryć 50% kosztów budowy. Na więcej go w tej chwili nie stać.

Pan prezydent, upewniwszy się jeszcze raz o tym, że projekt to tylko i wyłącznie dzieło zadeklarowanych antyPISowców z PZN-u, zadeklarował gotowość do partycypowania w kosztach. Zastanawiano się nad stworzeniem fundacji, której celem byłoby zbieranie funduszy na ten zbożny cel.1

Zaraz po świętach prezydenccy prawnicy sprawdzą możliwość bezpośredniego osobistego zaangażowania się pana prezydenta w tego typu projekt. Jeśli okaże się to zgodne z prawem, to już w poniedziałek 8 kwietnia prezydent powoła komitet, w skład którego wejdą wybitni - jak zwykle - przedstawiciele świata nauki (w tym najznamienitsi geodeci i inżynierowie), sportu, polityki oraz wybitne autorytety moralne tudzież artyści, którzy w takich sytuacjach są niezastąpieni, o czym pan prezydent zdążył się już parę razy przekonać.

Na koniec spotkania prezes Tajner zaproponował, żeby nadać skoczni imię prezydenta Komorowskiego. Mamy już w Polsce precedens nadania skoczni imienia żyjącej ikony skoków, więc - tym bardziej - według słów prezesa, "można nadać skoczni imię żyjącej ikony światowej polityki przez duże P".

Prezydent, który wydawał się na początku nieco zaskoczony propozycją prezesa Tajnera, przyjął ją jednak ze zrozumieniem i konstatując, że skoro takie jest życzenie skokowej braci, stwierdził, że on "okoniem stawał w takim razie nie będzie".

Pozostaje wybór miejsca budowy skoczni. Propozycja pana prezydenta, aby wybudować ją tuż obok Stadionu Narodowego, spotkała się z delikatnym - ponoć - nie tyle sprzeciwem, co skrzywieniem twarzy architekta miasta stołecznego Warszawy, który - przypadkowo zupełnie oczywiście - znalazł się wśród zaproszonych na to spotkanie gości. Dużo większe szanse realizacji ma chyba kontrpropozycja prezesa Tajnera, aby skocznię umiejscowić jednak w miejscu wydającym się nieco bardziej naturalnym dla takiego obiektu. Prezes nie sprecyzował dokładnie miejsca lokalizacji skoczni, ale jest tajemnicą poliszynela, że każda propozycja ma duże szanse w zestawieniu z pomysłem mysje prezydą.

O dalszych losach wspólnego już teraz pomysłu Belwederu i narciarskiej centrali postaram się informować na bieżąco.