Ostatnie zawody Pucharu Świata w sezonie za nami, czas więc na ostatni - w pełnym tego słowa znaczeniu - odcinek cyklu "Z notatnika kłusownika". Dzisiaj wyjątkowo długi, ale - jak zawsze - ciekawy tekst...

Ponieważ to ostatni i najdłuższy w sezonie weekend, postanowiłem zmienić nieco formułę tego odcinka. Wydarzenia w każdym dniu potraktowałem jako osobną całość i opisywałem albo zaraz po nich, albo - najpóźniej - tuż przed kolejnym konkursem. Czwartek jest więc opisywany z perspektywy piątku rano, piątek w piątkowy wieczór itp., itd. Dlatego, być może, odcinek jest dłuższy niż zwykle, ale to już ostatni, więc łatwiej to - Szanowny Czytelniku - zniesiesz.


I. Czwartek - dzień paru niespodzianek in minus

1.

Największą sprawił niewątpliwie Wesoły Tomek. On, zasadniczo, nigdy nie prezentuje stabilnej formy, ale żeby nie dostać się do konkursu w sytuacji, kiedy po MŚ praktycznie zawsze kończył w czołówce? No i na mamutach w tym roku też za każdym razem zdobywał punkty. To był okrągły, 160., kontakt Hilde z Pucharem. Nieprzebrniętych kwalifikacji ma od czwartku równy tuzin. Tym samym na jubileuszowy 150. konkurs w karierze musi poczekać do przyszłego sezonu.

2.

Równie przykrą niespodziankę sprawił swoim kibicom Andreas Wank, który co prawda na mamutach do najlepszych nie należy, ale we wszystkich tegorocznych mamucich zawodach punktował, podobnie jak we wszystkich konkursach, które rozegrano po MŚ. Forma więc była. Jak widać, nie na tyle duża, żeby wystąpić w zawodach piątkowych. Również w wypadku Wanka czwartkowy kontakt z Pucharem był - w miarę - okrągły. Podchodził do Pucharu po raz 105. Przy czym jak wilk do jeża po raz jedenasty.

3.

Ani punktu nie zdobył w tegorocznej odsłonie Pucharu Jernej Damjan. Takie coś spotkało go wcześniej, w całej dotychczasowej karierze, tylko raz. Tyle że wtedy, dziesięć lat temu, to był jego debiutancki sezon i, praktycznie, próbował sił w zawodach tylko raz - w Planicy zresztą. W tym roku podchodził do Pucharu aż czternaście razy, z czego dziewięćiokrotnie nie przeszedł eliminacji! Z pięciu występów, kiedy udało mu się je przebrnąć, najlepiej wypadł w Wiśle, ale i tak był tam dopiero 31.

4.

Junsziro Kobajaszi oblał kwalifikacje dopiero po raz piąty w życiu. Przy czym, jeśli się weźmie pod uwagę, że to jego dopiero 29. kontakt z tym cyrkiem, to już tak mało się nie wydaje. Po dwóch ostatnich konkursach, kiedy wątło, bo wątło, ale jednak punktował, można się było spodziewać, że w przyzwoitszy sposób pożegna się z tegoroczną edycją Pucharu. W sumie to i tak dobry sposób wybrał. Mógł, na przykład, zdecydować się na seppuku w locie. Na szczęście współcześni przegrywający samuraje to już tylko namiastka tych z czasów Szoguna :)

5.

Kolejny wielki przegrany czwartkowych eliminacji to Denis Korniłow. Nie tylko zafajdał sobie kwalifikacje, ale stworzył przez to niepowtarzalną szansę Kubackiemu. Jeśli Polak w piątek będzie przynajmniej czternasty, to znajdzie się w klasyfikacji generalnej przed Rosjaninem. Będą mieli tyle samo punktów, a Kubacki był w Engelbergu dziewiąty, podczas gdy Korniłow zajął najwyżej (też w Engelbergu) dziesiątą pozycję.

No chyba że Lukas Hlava da ciała i nie zdobędzie w piątek żadnych punktów. Wtedy to Polakowi do szczęścia wystarczy miejsce dziewiętnaste, a Korniłow też w niedzielę będzie miał prawo startować. Jeśli Czech będzie co najmniej 24., to Rosjanin musi liczyć tylko i wyłącznie na Polaka. Aha, każde miejsce Czecha (w piątek) między pozycją 30. a 25. to podniesienie poprzeczki o jedną pozycję dla Kubackiego. Przykładowo: jeśli Hlava trzydziesty, to Kubacki musi być osiemnasty; jeśli Hlava 25., to Polak czternasty. To wszystko pod warunkiem, że w niedzielę nie wystartują nieobecni w czwartek w Planicy Ammann, Hvala, Kofler, Wasiliew i Morgenstern. Brak Hvali będzie skutkował występem dodatkowego Słoweńca, ale poza pulą trzydziestu najlepszych, obecnych w Planicy, skoczków tegorocznej edycji PŚ.

Akurat te słowa piszę w piątek rano i pozwolę sobie niczego już później w tym punkcie nie zmieniać. Wszystko więc przed Dawidem w piątek otwarte. Sam będzie kowalem swego losu.

6.

Czwartkowe eliminacje zakończyły się też porażką dla Michaela Hayboecka. Przy czym, w kontekście jego występu w niedzielnym finale, nie będzie to miało dla Austriaka żadnych konsekwencji. Korniłow jest za nim i nawet jakby Hlava z Kubackim zajęli w piątkowych zawodach dwa pierwsze miejsca, to Hayboeck w niedzielę skakał będzie. Przy okazji - Hayboeck jest już kolejnym skoczkiem, który - mając w Planicy jubileuszowy kontakt z Pucharem - „uczcił” to w tak fatalny sposób. Przymiarka Austriaka była okrąglejsza i od tej w wykonaniu Hilde, i od tej z udziałem Wanka. To było równo pięćdziesiąte podejście Hayboecka do Pucharu.

7.

Nie popisał się w czwartek także Reruhi Szimizu. I, co ciekawe, to też był jego okrągły kontakt z Pucharem - dwudziesty. Połowę z tych przymiarek zakończył zdobyciem punktów, ale bariery pierwszej setki w tym sezonie już nie pokona - zabrakło mu sześciu oczek.

8.

Stefan Hula. Konsekwencja i upór Kruczka w zamęczaniu kibiców i samego zawodnika koniecznością patrzenia na to, co wyprawia w powietrzu podczas kolejnych występów, przyniosły efekt przynajmniej w jednym wymiarze - statystycznym. Jeszcze przed końcem sezonu doczekaliśmy się jego 25. nieudanych kwalifikacji w karierze. Zważywszy że przed Oslo było ich ledwie 23, determinacja Kruczka w dążeniu do celu - ale także jej efekty - muszą budzi respekt. Człowiek sukcesu. Teraz już przynajmniej wiemy dlaczego z uporem godnym lepszej sprawy taki był przy wystawianiu szczyrkowianina bezkompromisowy. Chciał chłop, po prostu, żeby Stefan kończył sezon „na okrągło”. No i dopiął swego.

Tak na marginesie, też statystycznym. Po Zakopanem Hula miał w CV, całą karierę pod uwagę biorąc, 247 pucharowych oczek na koncie. Kruczek odsunął go wtedy, nie wiedzieć czemu, od składu i czekał. Chyba na to aż Hula zgubi formę. Hula ją zgubił i wtedy natychmiast został dokooptowany do składu. Efekt widoczny - dwa punkty w Trondheim. Bariera 250 pucharowych oczek w karierze dalej przed nim. I dobrze, bo przynajmniej cel będzie miał na przyszły sezon. A tak by nie miał.

9.

Nieudanych jubileuszy ciąg dalszy. Cestmir Kozisek zaliczył w czwartek dwudzieste podejście do Pucharu. Oczywiście miał już w karierze kilka podejść jeszcze mniej udanych, ale kilka lepiej wyglądających - również.

10.

Peter Frenette skakał tu w czwartek zgodnie z tradycją - trzecie kwalifikacje i trzecie oblane. Przy czym z każdym startem w Planicy wygląda to, z jego punktu widzenia, gorzej. Amerykanin skończył sezon z dorobkiem 21 oczek i... jest to jego najlepszy sezon w karierze. Dwa lata temu uzbierał osiem punktów mniej. W zeszłym roku kończył sezon z zerowym dorobkiem punktowym.

11.

Tegoroczny debiutant Lauri Asikainen swój dwudziesty start w Pucharze „uczcił” zdecydowanie najgorszym wynikiem w sezonie, a to w jego wypadku jest tożsame z najgorszym rezultatem w karierze. Zaczął sezon dobrze, ale skończył tak, jak wszyscy Finowie. Słabo wsłuchuje się w złote myśli Leszka Millera, byłego komunisty, a obecnie socjaldemokraty. Przy czym Millerowi trzeba oddać to, że też dużo lepiej zaczynał, niż kończył.

12.

Na koniec czwartkowy rodzynek. Mój ulubieniec Andrea Morassi. To jego dziesiąte w tym sezonie nieprzebrnięte kwalifikacje; piąte, w których zajmuje gorzej niż pięćdziesiąte miejsce. W całej karierze nie dostał się do konkursu głównego już 58 razy. Wychodzi na to, że jeżeli sezon olimpijski będzie miał tylko ciut bardziej „udany” niż obecny, to jego rekord może osiągnąć nienotowaną nawet poza naszym Układem Słonecznym wartość 70. Czekam z niecierpliwością.


II. Piątek - dzień, po którym mimo słabego występu Stocha, nie skończyły się emocje

1.

Trzeba zacząć od cysorza, inaczej się nie da. Pisałem w którymś z felietonów, że po wygranej w Oslo Młodziak może odżyć - i odżył. Poszedł va banque. Bez stylu, bo i tak - bez względu na to, jak skacze - dostaje minimum dziewiętnastki, ale za to bardzo odważnie, na pełne ryzyko. I się opłaciło. To jego pięćdziesiąty triumf w konkursie indywidualnym PŚ, dziesiąte zwycięstwo w tym sezonie, jednocześnie piąta wygrana na Velikance.

Już teraz, a przecież w niedzielę jeszcze jeden konkurs, może uznać ten sezon za drugi najlepszy w karierze, jeśli chodzi o dorobek w PŚ. Ma na koncie szesnaście pudeł (10-2-4) i 1 596 pkt. To była też jego 130. obecność w czołowej dziesiątce i 155. punktowany konkurs w karierze. Na 158, w których startował. Aha, właśnie wywalczył małą kulę w lotach. Czego ja, na przykład, jeszcze wczoraj w życiu bym się nie spodziewał.

No to teraz trochę o innych. Ale zanim, ostatnia rzecz - dzisiejsza wygrana Młodziaka to było 640. pudło austriackich skoczków wywalczone w Pucharze. Druga Finlandia ma tego w dorobku 417.

2.

Kolej na Prevca. „Twarzowiec z Kranja” w końcu, w 78. konkursie w życiu, po siedemnastu wcześniejszych obecnościach w dziesiątce innych zawodów, stanął wreszcie na konkursowym podium PŚ. Moim prywatnym zdaniem z Żyłą powinien przegrać, ale i tak pudło by było. Tak czy inaczej mamy kolejnego skoczka, który staje na pudle. W skali roku dwudziesty szósty (co za sezon!), w skali Pucharu - dwieście czterdziesty drugi.

3.

Teraz Piotr. Znów brakło Kamila i, niespodziewanie, zmienił nam się lider drużyny. To trzecie miejsce to jest 125. podium Polaków w Pucharze Świata. Trzecich miejsc mamy po tym konkursie wywalczonych dokładnie czterdzieści - pod tym względem zrównaliśmy się z Czechami. Tyle że oni dużo mniej razy wygrywali i stawali na drugim miejscu podium.

Żyła dzisiaj wielokrotnie się zaokrąglił. Po raz pięćdziesiąty punktował, po raz dziesiąty znalazł się w czołowej dziesiątce zawodów. Przekroczył też barierę ośmiuset punktów zdobytych w karierze w Pucharze. Zgodnie z moimi przewidywaniami wyprzedził dzisiaj w tym zakresie Roberta Mateję. Jest czwartym do brydża, przy pierwszym stoliku - siedzi razem z Małyszem, Stochem i Fijasem. To był występ na 102... podejścia do Pucharu. Tyle ich właśnie ma.

4.

Z wieku i z urzędu powinien być na samej górze. Ale jest jeszcze coś takiego, jak hierarchia jakościowa, wiec umieściłem go tutaj. Niewiele brakowało, by Noriaki Kasai odzyskał tytuł najstarszego w historii Pucharu skoczka, który stał kiedykolwiek na podium. Na przeszkodzie stanęła ... Żyła, ale nie wodna :) To najlepszy wynik Kasaiego od trzech lat, a w Planicy od... czternastu. Mam udokumentowanych jego 440 podejść do Pucharu. Po raz 140. kończył zawody w czołowej dziesiątce.

5.

Już po raz 165. punktował Robert Kranjec. Nie tak jednak wyobrażał sobie początek tego weekendu. Stracił bezpowrotnie szansę na zdobycie małej KK w lotach. Jeśli w niedzielę nie wygra lub nie zdobędzie drugiego miejsca, to nie pobije również swojego rekordu punktowego z zeszłego sezonu. Zdobył wówczas, w całym sezonie, 829 punktów. Teraz ma ich 762.

6.

Po czwartkowym hardkorze wyjątkowo świetnie poradził sobie, sam ze sobą najbardziej, Jurij Tepes. Tak jak Żyła przekroczył już 800 punktów w karierze (tyle że ma ich 825, czyli o dwadzieścia więcej) i tak jak Żyła zrobił to w 102. pucharowym podejściu. Były to jego 85. w ogóle i 45. punktowane zawody.

7.

Okrągły kontakt z Pucharem miał też w piątek Andreas Stjernen - pięćdziesiąty. Z tej okazji „wykręcił” piąty najlepszy wynik w karierze.

8.

Maciek Kot spisał się niby ciut gorzej od Norwega, ale w innym sensie lepiej. Piątkowe ósme miejsce to bowiem jego czwarty najlepszy wynik w życiu. Wszystkie siedem jego dotychczasowych bytności w czołowej dziesiątce to sprawa obecnego sezonu.

9.

Severin Freund strasznie lubi szóstki. Po raz szósty w karierze zajął dziewiąte miejsce w zawodach. Tyle samo razy w życiu był już trzeci, szósty i dziesiąty. Ciężko mu będzie w niedzielę wyprzedzić Stocha w generalce, ale z jednego już może być zadowolony - ma już na koncie o jeden punkt więcej, niż miał rok temu na koniec sezonu. No i miejsce też będzie w tym sezonie znacząco wyższe.

10.

Trwa fantastyczna passa Jana Matury. W swoim 180. konkursie znów skończył w dziesiątce. Po piątku Matura ma w tym sezonie zdobycze równe sumie wszystkich swoich aktywów z lat poprzednich. Uzbierał dotąd w karierze 1 182 punkty, równiutka połowa (591) to efekt jego działalności w tym sezonie.

11.

Kamil Stoch nigdy, niestety, nawet przez moment, nie będzie Małyszem. Adam, jak tylko była na to mała szansa, to jak miał kogoś na plecach, to go po prostu kładł na łopatki. Kamil swoich szans nie wykorzystuje. A aż tak wielu ich w karierze mieć nie musi. Najmłodszy nie jest. W zeszłym sezonie skakał w Planicy, jak słyszałem, za dużo. Tym razem, jak mniemam, za mało. No to czekam, kiedy będzie w sam raz. Mam nadzieję, że w niedzielę, a nie w sobotę, bo drużynowe sukcesy w skokach to tak jak, nie przymierzając, mistrzostwo Europy w biathlonie. Potrzebne trenerowi, żeby machać papierkiem, że on też coś wywojował.

To było 185. podejście do Pucharu i 125. punktowany konkurs Kamila. Aż 52 z nich kończył w lepszym stylu. Odrobił w piątek do Bardala zaledwie osiem punktów i w tej chwili bardziej musi pilnować trzeciego, niż walczyć o drugie miejsce w generalce. Ma do Norwega 63 punkty straty, co oznacza, że wygrywając w niedzielę musi liczyć na co najwyżej siódme miejsce Wikinga. Bardal może szósty nie będzie, ale po dzisiejszych zawodach to Stoch tym bardziej na ewentualnego zwycięzcę nie wygląda.

Nad Freundem ma Kamil 27 oczek przewagi. Nie wydaje mi się, żeby mógł to roztrwonić, ale lepiej dmuchać na zimne. Freund nie jest w formie, żeby stanąć na podium. A jeśli tak, to Stochowi wystarczy w niedzielę powtórzyć dzisiejszy rezultat. Myślę jednak, że ze względu na kibiców powinien - zamiast skupiać się na gratulacjach dla Piotrka, co też oczywiście ważne - pomyśleć o jak najlepszym swoim występie. Jeszcze jedno - jak Kamil w niedzielę nawet wygra, to ani słowa z tego, co napisałem, nie wycofuję. Ta ewentualna wygrana tylko jeszcze bardziej potwierdzi to, co jest wyżej.

12.

Pisałem, że w Planicy bardzo groźny będzie Jacobsen. Nie przewidziałem tylko, że najbardziej groźny będzie dla siebie. Są sytuacje, kiedy trzeba jednak umieć powściągnąć ambicje i nie starać się skoczyć dalej, niż pozwala na to fizyka. Anders o tym zapomniał i kto wie, jak to się dla niego naprawdę skończy. Na razie skończył się dla niego sezon - drugi najlepszy w całej karierze. Zakończył go na piątym miejscu w generalce z dorobkiem 878 punktów, wygrywając trzy konkursy i po razie stając na pozostałych stopniach podium. Każdemu takiego sezonu życzę, takiego zakończenia - nikomu.

13.

Całkiem przyzwoicie pożegnał się z sezonem inny Norweg - Sorsell. W swoim słoweńskim debiucie zdobył punkty. To był jego 25. konkurs i 35. kontakt z Pucharem. Punktował po raz siódmy, a po raz piąty znalazł się w trzeciej dziesiątce.

14.

Wolfgang Loitzl punktował w piątek już po raz 290. Miejsce dwudzieste zajął po raz dziesiąty. Ale bariery siedmiu tysięcy punktów raczej w niedzielę nie przekroczy. Ma przynajmniej powód, żeby startować w przyszłym sezonie.

15.

Już po raz 190. zmierzył się z Pucharem Daiki Ito. Był to jednocześnie jego 175. konkurs. Uczcił to zajęciem po raz setny miejsca w czołowej dwudziestce.

16.

Znów dali o sobie znać dwaj cisi bohaterowie MŚ - Estończyk Nurmsalu i Francuz Descombes Sevoie. Pierwszy wyraźnie poprawił, a drugi wyrównał swoje najlepsze osiągnięcie z tego sezonu. Dzięki temu Francuz uporał się w końcu z barierą trzystu punktów w karierze (302). Potrzebował na to 95 konkursów. Estończyk ma tych punktów na razie zaledwie czterdzieści, a punkty piątkowe to dokładnie połowa jego całego dotychczasowego urobku. Przy czym jak będą w przyszłym sezonie w formie z ostatnich kilku tygodni, to nie wiem, czy Pointner nie zacznie ich namawiać do zmiany obywatelstwa. Przy takiej formie Kocha i Koflera to byłbym zdziwiony, gdyby nie :)

17.

Już po raz drugi z rzędu Władimir Zograwski udowodnił, że mamuty to żadna jego achillesowa stopa. Po Oberstdorfie również w Planicy kończył na pewnym miejscu w drugiej dziesiątce. W ogóle nie wiadomo, kto to wymyślił, że Bułgar nie lubi mamutów. On tam z reguły nie startował, ale NIGDY nie zaliczył występu, który mógłby nasuwać takie wnioski. To były jego pięćdziesiąte zawody w karierze. Wyrównał bilans punktowanych i niepunktowanych konkursów na 25:25.

18.

Dawid Kubacki udowodnił z kolei, że mamuty rzeczywiście nie są jego domeną. Przy czym od wybitnego lotnika Krzysztofa Miętusa i tak był wyżej. W nagrodę, jeśli to można nazwać nagrodą, poskacze najprawdopodobniej w niedzielę w finale. Dobrze, że nic do gadania nie będzie miał tu Kruczek. Ten gotów by nam kolejny raz zaserwować Miętusa. Albo, żeby było jeszcze poważniej, Hulę.

19.

Krzysiek - po tym, co pokazał w kwalifikacjach i dzisiejszym konkursie - będzie nas jutro reprezentował w drużynówce. To tak, jakby obrońca Wasilewski po dzisiejszym meczu z Ukrainą dostał powołanie do reprezentacji Europy. Może nie dokładnie tak, ale mniej więcej. Aha, to był pięćdziesiąty konkurs w karierze zakopiańczyka, dwudziesty siódmy bez efektów punktowych.

20.

Juta Łataze na zakończenie sezonu też się, mało przyjemnie dla siebie, zaokrąglił. Po raz pięćdziesiąty nie zdobył w zawodach głównych żadnych punktów. W tej kategorii dogonił samego Andreę Nie Do Pokonania Morassiego.


III. Sobota - dzień, w którym mogło być gorzej

1.

Mnie, jak już kilka razy wspominałem, konkursy drużynowe obchodzą - mniej więcej - tak jak konferencje prasowe IPoPKa, ale zawody oglądałem. Głównie chcąc zobaczyć kto, przed niedzielą, w jakiej jest dyspozycji. No i stwierdzam, że nie wyglądamy najgorzej. Szkoda, że Miętusowi wyszedł dopiero ostatni skok na tym obiekcie, bo gdyby jako tako skoczył też w serii pierwszej, to stalibyśmy dziś na 100% na podium, może i na drugim stopniu. Ale nie wymagajmy od gościa za dużo. I tak jestem w szoku. Spodziewałam się po nim dwóch takich skoków, jak ten pierwszy, a nie jak ten drugi.

2.

W Pucharze Narodów wiele rzeczy pozamiatane. Kolejność od trzeciego miejsca w dół praktycznie ustalona. Wątpię bowiem, aby Zograw(f)ski był w stanie wyprzedzić Finlandię. Niemcy definitywnie stracili szansę na miejsce lepsze niż trzecie. Jedyna niewiadoma to kto ten cały PN wygra, a kto będzie w nim drugi. Na dziś przewaga Austriaków nad Norwegami to 42 oczka. Gdyby był Jacobsen, to mógłby to być dla Norwegów pikuś. Ale Jacobsena nie ma. No i obudził się Koch. W każdym razie będzie ciekawie. Faworytem niewątpliwie Austriacy. Głównie ze względu na Schlierenzauera i... Tepesa seniora.

Jest sobota, 14.59. Za 21 godzin wszystko będzie jasne.


IV. Niedziela - dzień, po którym jest ok, a powinno być jeszcze lepiej

1.

Zacznijmy od sensacji. Bohater sezonu, Gregor Schlierenzauer, swoim ostatnim skokiem przegrał Austriakom Puchar Narodów. Mimo bardzo przeciętnego z kolei występu swoich niekwestionowanych przez cały sezon liderów, Norwegowie - dzięki dzisiejszej rewelacyjnej postawie dotychczasowego reprezentanta drugiego garnituru Rune Velty - rzutem na taśmę wyrwali Austriakom Puchar, który przez ostatnie lata wydawał się być im, po prostu, z definicji przypisany.

W tym zakresie nurtuje mnie tylko jedno pytanie - czy Stoeckl zostanie w Austrii uznany za bohatera, czy za zdrajcę? :)

2.

Wielka feta u Słoweńców. Nie jestem przekonany, że to wszystko, co im wpadło w ten weekend w ręce, było uzyskane w sposób absolutnie dozwolony przepisami, ale raz, że najważniejsze nagrody były już rozdane, a dwa, że akurat to nie dlatego Stoch przegrał wyścig z Bardalem. Więc niech im tam będzie na zdrowie.

3.

Obiecałem sobie, że w tym ostatnim pododcinku będę się starał unikać statystycznych personalnych wycieczek, ale w paru przypadkach się nie da. Na przykład jeżeli chodzi o leciwego wiekiem - a co za tym idzie, nie wiadomo, czy będącego w stanie startować w przyszłym sezonie - Neumayera. Niemiec w ostatnim tegorocznym starcie przekroczył (o sześć oczek) barierę trzech tysięcy punktów w karierze oraz po raz czterdziesty znalazł się w czołowej dziesiątce zawodów. I taki zapis mu się należy.

4.

Anders Bardal obronił drugą pozycję w klasyfikacji generalnej, ale nie dlatego, że świetnie skakał, tylko dlatego, że nie skakał dzisiaj świetnie również Kamil Stoch. To był jubileuszowy, dwieście pięćdziesiąty, konkursowy występ Bardala. W tegorocznej edycji Pucharu Norweg wywalczył 999 punktów. Jeśli się nie mylę, to chyba dopiero drugi taki przypadek, żeby drugi skoczek cyklu nie przekroczył granicy tysiąca punktów.

5.

Trzeba było przypadkowego udziału w finale sezonu, żeby Denis Korniłow, dokonujący 180. przymiarki do Pucharu, w końcu - po raz dziesiąty w karierze - finiszował w zawodach w czołowej dziesiątce konkursu. Ale lepiej późno niż wcale.

6.

Kamil spisał się w Planicy tak sobie, ale w ostatnich zawodach sezonu stał się kolejnym skoczkiem, który przekroczył barierę 3 500 punktów w karierze. Zdobycie 3 521 punktów wymagało od niego udziału w 170. konkursach. Przy czym w 44 nie punktował. Polakowi nie udało się, jak już wyżej zaznaczyłem, wyprzedzić Bardala. Nie dał się jednak również wyprzedzić Freundowi i - po raz pierwszy w karierze - stanął na końcowym podium PŚ.

To dopiero trzeci taki przypadek w historii polskich skoków. W inauguracyjnym sezonie 1979/80 trzeci na koniec był Stanisław Bobak, dwa lata temu - na pożegnanie z Pucharem - na najniższym podium kończył Adam Małysz, a teraz dokonuje tego, znajdujący się mniej więcej w środku swojej przygody z nartami, Stoch. Nie udało mu się natomiast w tym sezonie przekroczyć granicy tysiąca punktów, wywalczył ich 953, tj. aż o 125 mniej niż rok temu. W ekstazę więc bym nie wpadał. Tym bardziej, że - z perspektywy ostatniego tygodnia - było to do zrobienia. I to bez spinania.

7.

Piotrek wszystkie trzy swoje najlepsze wyniki w karierze osiągnął w tym tygodniu, ten trzeci w finale sezonu. Od niedzieli jest też szczęśliwym właścicielem równej liczby 850 pucharowych punktów. Aż 485 z nich to efekt jego pracy w tym sezonie.

8.

Świetne zakończenie świetnego sezonu przez Maćka Kota. Gdyby Tepes lubił go choć w połowie tak jak lubi, przykładowo, swoich rodaków, to Maciek byłby w generalce grubo przed Żyłą. Ale na miłość Tepesa trzeba sobie, jak widać, zasłużyć. Dzisiaj zakopiańczyk uzyskał dopiero swój osiemnasty najlepszy wynik w sezonie, ale to tylko świadczy o tym, jak dobry był to dla niego sezon. Pikanterii temu wszystkiemu dodaje fakt, że Kot był dzisiaj... osiemnasty :)

9.

Dawid spisał się, jak umiał. Ważne, że paru „lotnikom” dołożył. Okazuje się, że na świecie jest jak u nas w kraju. Dookoła sami „lotnicy”, tylko im na mamucie Kubacki dokłada. Ogólnie sezon w wykonaniu Polaka może nie imponujący, ale solidny. Zdobył o prawie dziesięć punktów więcej niż Robert Mateja w pamiętnym sezonie 2000/2001 - mimo że tylko raz był w dziesiątce (Robuś - trzy). Niedzielny start to było piętnaste punktowanie Dawida w karierze.

10.

O pechu może mówić Noriaki Kasai. Dwa razy czwarty, w tym w finale po upadku w serii próbnej. Nie wywalczył miana „najstarszego pudłującego”, ale jest na pewno najstarszym zawodnikiem w historii Pucharu, który zajął w zawodach czwarte miejsce. Zrobił to w wieku czterdziestu lat, dziewięciu miesięcy i osiemnastu dni. Ktoś coś chciał powiedzieć?


...


Sezon dobiegł końca. Był na tyle atrakcyjny i ciekawy, że nie wypada mu nie poświęcić paru tekstów bezpośrednio po jego zakończeniu. Dlatego już dziś zapraszam na swoje blogi, gdzie w nieco mniej kłusowniczy, a bardziej obiektywny sposób spróbuję się przez jakiś czas podzielić tym, co mi w związku z właśnie zakończonym sezonem do głowy poprzychodziło. Potem będzie długa, zimowa (przepraszam, letnia :)) przerwa od skoków i w listopadzie znów wracamy do ślęczenia przed telewizorami :)

Gdyby ktoś następnej zimy dalej był ciekawy statystyk z Pucharem związanych, to zapraszam do siebie. Kącik statystyczny będzie najprawdopodobniej prowadzony dalej, ale już w innym miejscu. Po prostu u siebie nie będę tak skrępowany czasowo. Tutaj, chcąc żeby to nie spadło szybko z wokandy, miałem wąskie czasowe pole manewru :)

Dziękuję wszystkim za uwagę, czasem za dobre słowo, niektórym za cenne poprawki. Tych, którym cykl, jak i moja skromna osoba, do gustu nie przypadły, mogę pocieszyć, że nie planuję też publikować na tym portalu, w miejsce dotychczasowego, żadnego innego cyklu.

Redakcji dziękuję za współpracę. Myślę że obie strony nie mogą specjalnie na nią narzekać. A już redakcja szczególnie :)

Pozdrawiam wszystkich i do następnej razy,

HareM


Zainteresowanych twórczością autora zapraszamy na jego blogi - marcopolo.salon24.plharem48.blog.onet.pl.