Dokładnie siedemnaście lat minęło, odkąd w Oslo pierwsze zwycięstwo w karierze odniósł Adam Małysz. Dziś po raz pierwszy na najwyższym stopniu podium w tym samym miejscu stanął Piotr Żyła...
Polak kompletnie nie spodziewał się wygranej - nie przewidział, że podczas konferencji prasowej będzie musiał prezentować logo sponsora i nie wziął nawet czapeczki. W związku z tym w trakcie spotkania z dziennikarzami siedział w... kasku.

- Zapomniałem zabrać z hotelu czapki. Gdybym wiedział, że będę na podium, pewnie bym spakował - mówi roześmiany zawodnik.

Na stadionie pod skocznią Holmenkollen polscy kibice byli drugą siłą, po Norwegach - choć momentami można było odnieść wrażenie, że nawet pierwszą. Nic dziwnego, w ostatnim czasie polscy skoczkowie spisują się coraz lepiej:

- Po wielu latach sukcesów Adama Małysza polska młodzież ma dużo większe możliwości - tłumaczy Żyła dobrą passę polskich skoków. - Mamy obiekty w Wiśle, Szczyrku, dzieciaki garną się do tej dyscypliny. I, co najważniejsze, jest więcej pieniędzy. To wszystko jest zasługą Adama - stwierdził.

Forma Piotra Żyły wyraźnie wzrosła w dwóch ostatnich sezonach. Z pewnością w znacznym stopniu pomogli mu trenerzy - kadry narodowej (Łukasz Kruczek) i klubowy (Jan Szturc). Ten drugi bardzo chwali postawę zawodnika KS Wisła Ustronianka:

- Na pewno odczuwał stres, ale - jak widać - świetnie potrafi sobie radzić z emocjami - mówi Szturc. - Liczyłem, że Piotrek wskoczy na podium już w Trondheim. Widzę, że od dłuższego czasu jego skoki są długie i stają się powtarzalne. Świetnie, że w Oslo, w kolebce narciarstwa, znalazł się na podium po raz pierwszy w karierze - zakończył Szturc.