Fiński szkoleniowiec Mika Kojonkoski obwieścił dziś zniecierpliwionym Norwegom długo wyczekiwaną nowinę: pozozostanie na stanowisku trenera repewzentacji Norwegii do 2006 roku. Mika podjął decyzję już kilka dni temu, ale chciał by najpierw dowiedziało się o niej kierownictwo ekipy. Dopiero dziś przekazał prasie wiadomość o tym, co postanowił. "To radosny dzień dla norweskich skoków. Teraz mamy już wszystko co moglibyśmy sobie wymarzyć, jeśli chodzi o przygotowania do igrzysk olimpijskim w Turynie" - w specjalnym oświadczeniu skomentował decyzję Fina prezes Norweskiego Związku Narciarskiego Sverre Seeberg.
Kojonkoski zdecydował się kontynuować pracę jako trener norweskiej kadry, mimo że ostatnio bardzo rozpowszechniła się pogłoska o jego możliwej rezygnacji z pracy trenerskiej i zaangażowaniu się w działalność polityczną. Poproszony o komentarz do swojej decyzji, odpowiedział: "Potrzebowałem czasu, żeby zastanowić się, czego tak naprawdę chcę. Przed dwudziestoma laty sam byłem skoczkiem i wiem, jak ważne jest, by trener był w stu procentach zmotywowany". Motywacji musi mu teraz wystarczyć na ponad dwa lata - kontrakt jaki FIn zawrze ze stroną norweską wygaśnie dopiero po olimpiadzie w Turynie.
Cała Norwegia odetchnęła zatem z ulgą, a showmana Kojonkoskiego, który z wdziękiem przez długi czas zwodził norweską prasę i sympatyków skoków będzie można zobaczyć już za tydzień w Kuusamo - w dawnej roli trenera reprezentacji Norwegii.