Emocje po wczorajszym konkursie drużynowym powoli opadają i drużyny rozjeżdżają się do domów. Austriacy wrócą do ojczyzny ze złotym medalem zdobytym w konkursie drużynowym, który niewątpliwie podbudował morale w kadrze, po niezbyt udanych wczesniejszych konkursach.
Niewątpliwym bohaterem kadry austriackiej został wczoraj Manuer Fettner, którego lądowanie ocaliło złoty krążek Austriaków. Po tym jak odpięła mu się jedna z nart, Austriak zdołał przejechać jeszcze kilka metrów, zanim upadł. Jednakże upadek nastąpił juz poza strefą oceny skoku.

- To był jeden z tych momentów, kiedy nie do końca wiesz, czy się uda. Tym razem miałem jednak szczęście i się udało. Aż sam nie mogę w to uwierzyć. Wiedziałem, że muszę przejechać jeszcze kilka metrów i przekroczyć linię oceny, jednak naprawdę nie wiedziałem, czy dam radę to zrobić. Myślę, że drugi raz by mi się to nie udało - komentuje całe zajście Fettner, który wczoraj zdobył swój pierwszy medal mistrzostw świata.

Również Wolfgang Loitzl, pomimo iż dla 33-letniego zawodnika złoto jest już siódmym tytułem mistrzowskim, cieszy się z kolejnego medalu.

- Strasznie dużo nerwów straciłem podczas skoku Fettiego. Nie mam pojęcia, jak on to zrobił, ale to było mistrzowskie zagranie. Podczas tych kilkunastu sekund postarzałem się o dobre kilka lat - śmieje się mieszkaniec Bad Mitterndorfu, który nie wyklucza również startów podczas następnych mistrzostw świata w szwedzkim Falun.

- Jeszcze nie podjąłem decyzji w sprawie Falun. Jest jeszcze trochę czasu, a to, czy będę jeszcze skakał, czy nie, będzie wypadkową wielu czynników.

Najsłabszym ogniwem drużyny austriackiej okazał się wczoraj niespodziewanie Thomas Morgenstern, który w pierwszej serii lądował jedynie na 121 metrze. Po skoku w drugiej rundzie zawodnik zszedł z rozbiegu trzymając się za prawe kolano, co mogłoby sygnalizować problemy z więzadłem, które mogłyby oznaczać również koniec sezonu dla Austriaka.

- Jeszcze nie wiemy dokładnie, co jest przyczyną bólu. Mozliwe, że jakieś objawy były widoczne już po pierwszym skoku, jednak adrenalina wyparła ból na tyle, że go nie czułem i mogłem skakać. Dopiero gdy emocje trochę opadły, zrobiłem, co do mnie należało, okazało się, że boli mnie kolano. Póki co jestem jednak szczęśliwy, że udało nam się zdobyć medal i dumny z kolegów, że udało im się nadrobić mój słaby skok z pierwszej serii - komentuje wczorajsze zawody Morgenstern.

Austriak mówi jednak, że skok w drugiej serii okupiony był wielkim stresem. Jeszcze sześć tygodni temu Morgi nie był nawet pewny, czy dostanie nominację na mistrzostwa, bowiem jego forma daleka była od ideału. Dodatkowo jego skok w pierwszej serii zachwiał pozycję Austriaków jako liderów tego konkursu.

- Dlatego wiedziałem, że od drugiego skoku zależy wszystko. Nie tylko mój kolejny tytuł, ale przecież też medale moich kolegów. Jestem nieprawdopodobnie szczęśliwy, że udało mi się tego dokonać, że wytrzymałem presję i teraz wszyscy cieszymy się ze złota - dodaje Karyntczyk.

Gregor Schlierenzauer, typowany przed mistrzostwami na pewniaka do zdobycia większości złotych medali, wyjeżdża z Predazzo z jednym złotym i dwoma srebrnymi medalami i - chociaż nie kryje rozczarowania - to jednak cieszy się ze złota wygranego razem z kolegami.

- Jeżeli można osiagnąć świetny wynik razem z kolegami z zespołu i taki wynik się osiąga, to trzeba być szczęśliwym. Do tej pory niezbyt nam szło w konkursach drużynowych, jednak podczas dzisiejszego konkursu, najważniejszego w sezonie, wszystko wyszło tak, jak powinno. Skok Manuela był niesamowity. Niektórzy skoczkowie nie moga ustać lądowania na dwóch nartach a on dokonał tego na jednej - śmieje się Schlieri.

Również trener kadry Alexander Pointner był szczególnie dumny z Manuela Fettnera.

- To, czego dokonał Manuel w tej sytuacji, było po prostu wyjątkowe. Jednak to był konkurs drużynowy i wszyscy moi podopieczni dali z siebie tyle, ile mogli. W tym roku było cieżko, im my byliśmy lepsi, tym lepsi byli także nasi przeciwnicy. Wiedzieliśmy jednak, na co nas stać, nie daliśmy się zbić z pantałyku i pokazaliśmy, że pierwsze miejsce to miejsce, gdzie drużyna Austrii pasuje najlepiej - podsumowuje Pointner.