Najważniejszym wydarzeniem statystycznym minionego weekendu z pewnością były 47. i 48. zwycięstwa Gregora Schlierenzauera. O tym wiedzą jednak wszyscy, dlatego nasz statystyk skupił się na innych sprawach...
Ten Harrachov to, kiedy by się nie odbywał, zawsze źle. Jest w okolicach 10 grudnia - lipa. Wzięli, zmienili na początek lutego, nic lepiej. To nie jest pech. To jest znak od Boga. Z tym, po prostu, trzeba skończyć. Jest masa dużo nowocześniejszych, bezpieczniejszych i mniej „podatnych” na złe warunki pogodowe skoczni, żeby się męczyć na takim, nomen omen, diable. Tylko dlatego, że Czesi mają chody w centrali. A poza tym to było tak:

1.

Chciałem zacząć od Polaków, ale raz, że nie bardzo są powody, a dwa, że wypada napisać ważną rzecz. Nie umniejszając niczyich dokonań. Do Harrachowa nie przyjechało sześciu skoczków pierwszej dziesiątki. Nieco szerzej rzecz ujmując - trzynastu zawodników z czołowej trzydziestki klasyfikacji generalnej Pucharu. Nie było POŁOWY zawodników, którzy w tym sezonie w Pucharze przed tymi zawodami punktowali.

Oczywiście nie umniejsza to w żaden sposób sukcesu tych, którzy zajęli miejsca w ścisłej czołówce. Oni te miejsca zajęliby tak czy siak. Żaden Freitag, Jacobsen czy nawet Bardal nie byłby w stanie zmieścić się w ten weekend nie tylko na podium, ale kto wie, czy wejść w ogóle do czołowej szóstki, a nawet dziesiątki. O Koflerze czy Morgensternie nawet nie wspominając. Ale to, że ktoś znalazł się pod koniec drugiej, a już na pewno w trzeciej dziesiątce, to przeważnie jest efekt wspomnianych wyżej licznych absencji. Podobnie zresztą, choć może nie aż na taką skalę, było w Vikersund, o czym po poprzednim odcinku nie wspomniałem. Tyle tytułem wstępu.

2.

Zdążyłem. Wczoraj na swoim blogu popełniłem posta poświęconego Nykänenowi. Coś mi podpowiedziało, że fiński geniusz po tym weekendzie nie będzie już definitywnie, przynajmniej na papierze, numerem pierwszym. No i napisałem o nim, póki był :) Wcześniej liczyłem na Kranjca. Że trochę ten pochód Schlierenzauera powstrzyma. I robił Słoweniec, co mógł. Ale widocznie nie mógł. Dwa dni wcześniej napisałem, że przesądzona jest Kryształowa Kula dla Młodziaka. Jak ktoś wtedy nie uwierzył, to dziś - mam nadzieję - nie ma już chyba wątpliwości.

Żeby nie zanudzać 48 zwycięstwami, o których trąbią bez przerwy dziennikarze telewizyjni: w niedzielę rano miał miejsce 150. konkurs z udziałem Młodziaka. A te dwa zwycięstwa to 76. i 77. podium Austriaka, co oznacza, że w klasyfikacji „podiumowców” wysforował się na medalowe, trzecie, miejsce w historii. Wyprzedził więc Nykänena za jednym sztychem w obu klasyfikacjach. W tej ważniejszej został liderem, a w tej drugiej jest przed nim tylko duet AA. Nie mylić z anonimowymi alkoholikami, chociaż podobno Aho lubi se golnąć. Zresztą, kto nie lubi? :)

Druga z niedzielnych wygranych to była jednocześnie 125. bytność Młodziaka w dziesiątce. Po tym weekendzie Schlierenzauer, po raz trzeci, trafił do mojego „kącika wybitnych w danym sezonie”. Przyjąłem założenie, że może się tam znaleźć ktoś, kto w sezonie wygra przynajmniej siedem konkursów. Tak uzbierały się do końca zeszłego sezonu, przez całą historię PŚ, 22 takie przypadki. Ale skoczków tylko czternastu, bo Małysz i Nykänen trafili tu trzykrotnie, a Schlieri, Weissflog, Schmitt i Morgi po dwa razy. Na koniec sezonu dam znać, na które miejsce wepcha się Młodziak tegorocznym rezultatem.

3.

To, co wyprawia w tym roku kalendarzowym Jan Matura, to jest po prostu niewiarygodne. I to na starość niemal. W niedzielę przekroczył granicę tysiąca zdobytych w karierze punktów. Ma ich w tej chwili 1069. Ale aż 478 z nich zdobył w tym sezonie. I wszystkie w tym roku! Nie chcę nic mówić, ale rośnie wielki faworyt na Predazzo. Co do różnych okrągłości, to w jego przypadku będą, ale za chwilę.

4.

Bobby stanął w niedzielę rano po raz piąty z rzędu na podium. Tak się tym przejął, że po południu odpuścił i dał koledze wejść na pudło. Chyba w nagrodę za poranny wyczyn :) Tak poważnie, to po południu miał miejsce 270. kontakt Słoweńca z Pucharem i jego 240. konkurs. Jak dobrze pójdzie, to w Niemczech będzie obchodził okrągły punktowany konkurs. Ale o tym nie dzisiaj.

5.

Jurij, syn Tepesa, odniósł w Harrachowie największy - jak dotąd - życiowy sukces: wskoczył na pudło. Myślę, że należało mu się za harrachowski całokształt. Rano rekord skoczni, a po południu najładniejszy, moim zdaniem, skok konkursu. Słoweniec stał się 238. skoczkiem w historii Pucharu, któremu dane było zapudłować. W tym sezonie został pod tym względem okrągłym, dwudziestym, zawodnikiem.

6.

Słowenia w ogóle była w ten weekend REWELACYJNA. Oprócz dwóch wymienionych, rano fantastyczne rezultaty osiągnęli przecież także PrevcHvala. Ten pierwszy punktował rano po raz sześćdziesiąty w siedemdziesiątym konkursie (po niedzieli ma tylko 75 podejść do Pucharu), przy czym po raz trzeci w sezonie zajął miejsce piąte, a zdobył w nim już więcej punktów, niż w całym poprzednim, który był dotąd jego najlepszym. Hvala z kolei wrócił z MŚJ, na które nie wiadomo po co pojechał (to znaczy wiadomo: żeby Klimkowi ukraść złoto), i zajął właściwe miejsce w szeregu. Po południu już po raz piętnasty w życiu był w czołowej dwudziestce konkursu. Przekroczył też, o 28 oczek, barierę czterystu punktów w karierze.

7.

Jeszcze lepiej niż tydzień temu radził sobie na skoczni Andreas Stjernen. A przy okazji obchodził parę okrągłości. Piąty raz znalazł się w dziesiątce. Zrobił to w swoim 25. punktowanym konkursie. No i zaliczył czterdzieste zawody główne w karierze. Przekroczył też, podobnie jak niedawno Maciek, barierę czterystu punktów w karierze - grubo ponad połowę zdobył w tym sezonie. Z tego znakomita większość przez ostatnie dwa weekendy.

8.

W końcu można trochę cieplej napisać o Austriakach innych niż Schlierenzauer. Drugi i trzeci najlepszy start w sezonie miał Loitzl, przy czym poranne siódme miejsce było już jego dziesiątym siódmym miejscem osiągniętym w karierze. Za to najlepszy wynik w sezonie (miejsce dziewiąte) uzyskał po południu Martin Koch. Rano wyrównał poprzedni najlepszy (dziesiąta lokata). Co ciekawe, to Koch jest specjalistą od mamutów, a Loitzl ich specjalnie nie lubi. Więc może Loitzl będzie szalał w Predazzo? Mimo wszystko nie przypuszczam.

9.

Cały czas świetnie idzie w tym sezonie, przynajmniej jeśli porównamy to z całą poprzednią karierą, Michaelowi Neumayerowi. Ma już na koncie 160 punktowanych konkursów. Z tego połowę kończył w drugiej dziesiątce.

10.

Anders Fannemel ma od niedzieli w dorobku równe pięćset punktów. Niemal trzysta to efekt jego działalności w tym sezonie. Aż dwadzieścia z jego 22 punktowanych konkursów to miejsca w czołowej dwudziestce.

11.

Polonica
  1. Stoch

    Powtarza się, moim zdaniem, sytuacja z drugiej połowy poprzedniego sezonu. Stoch jest coraz bardziej zmęczony i sfrustrowany brakiem adekwatnych do aspiracji wyników. Z drugiej strony nigdy, ani w Vikersund, ani w Harrachowie, nie osiągał takich pozycji. Tyle że nigdy wcześniej nie było tam tak słabej obsady. A z ciekawostek statystycznych? Tym razem tylko jedna. W niedzielę rano po raz dziewiąty zajął dziewiąte miejsce w zawodach.

  2. Kot

    Maciek stał się ostatnio bardzo regularny. Pięć ostatnich wyników to albo czternasta, albo szesnasta pozycja. Biorąc pod uwagę fakt, że to mamuty, to w sumie bardzo cieszy. Ale widać, że Kot liczy na więcej i zaczyna się niecierpliwić. Czegoś brakuje, a on - podobnie jak Stoch - nie wie czego. I się nie dowiedzą, chyba że sami na to wpadną. No bo kto im powie?

    A statystycznie? Zakopiańczyk stał się siódmym najlepszym polskim skoczkiem, jeśli chodzi o zdobyte w Pucharze punkty. Wyprzedził w niedzielę Wojciecha Skupnia. Przed nim tylko Małysz, Stoch, Fijas, Mateja, Bobak i Żyła.

  3. Żyła

    Rano to był 95. kontakt i 80. jego konkurs w karierze, a po południu po raz dwudziesty znalazł się w czołowej dwudziestce zawodów. I może niech tyle tym razem wystarczy.

  4. Miętus

    Krzysiek jest jedynym naszym skoczkiem, którego występy w Harrachowie należy ocenić jednoznacznie dobrze. Trudno żeby miało być inaczej, skoro to jego dwa najlepsze punktowania w sezonie. Przy czym cały czas trzeba pamiętać o jakości stawki - więc aż tak podniecać nie ma się czym. A po południu Polak po raz piętnasty w życiu kończył konkurs w trzeciej dziesiątce.

  5. Kubacki

    Mógł chłop w domu odpocząć? Mógł. Mógł spokojnie potrenować pod kątem Predazzo? Mógł. No ale pan selekcjoner miał - jak widać - inne plany. Dzięki temu Dawid świętuje zdobycie setnego punktu w Pucharze Świata. Oby to nie był w tym sezonie ostatni. Szkoda gadać.

12.

Bardzo przyzwoity start Czechów, nawet Matury nie licząc. Zaimponował Kozisek (popołudniowy start to jego dziesiąte zawody w karierze), wrócił do żywych Hajek, który zapunktował po trzech latach przerwy. BTW to poranny wynik był jego dziesiątą obecnością w drugiej dziesiątce.

13.

Najlepszy wynik w karierze uzyskał w niedzielę rano Kanadyjczyk Boyd-Clowes. Nigdy jeszcze nie kończył zawodów w drugiej dziesiątce. A gdyby tak hofery zakończyły sobie pierwszy konkurs jak drugi, czyli z głupia frant, bo telewizja nie miała już czasu antenowego, to po raz pierwszy od dziesięcioleci Kanada miałaby w zawodach skoczka wśród dziesięciu najlepszych.

14.

Granicę sześciuset punktów zmógł w końcu (na razie o dwa) Max Mechler. Uczynił to w swoim pięćdziesiątym punktowanym konkursie. Brał udział w 103.

15.

Dla utrwalenia lista tegorocznych punktowych beniaminków:
  1. Bjerkeengen

  2. Kraus

  3. Sorsell

  4. Schoft

  5. Hajek

  6. Bresadola

Pierwsi dwaj to autentyczne dziewice. Reszta punkty już wcześniej zdobywała, ale w tym sezonie robili co najwyżej za ogony. Tak duża liczba skoczków, którzy punktują pierwszy raz w sezonie, świadczy i potwierdza tylko jedno: obsada rzeczywiście nie była, oględnie pisząc, najsilniejsza. Tym gorzej dla nas.

16.

Vincent Descombes-Savoie dobił do trzydziestu punktowanych konkursów. Wczoraj rano 25. z nich kończył w trzeciej dziesiątce. Od wczorajszego popołudnia ten bilans wynosi 31/26. Liczby nieudanych kwalifikacji Vincent tym razem, wyjątkowo, nie zwiększył. Nadal ma ich na koncie równe pięćdziesiąt.

17.

Kim Rene Elverum Sorsell po dwóch latach przerwy zapunktował w niedzielę rano, po raz piąty w karierze. Tak się tym zmęczył, że po południu był piąty od końca. A nie było kwalifikacji. Wyprzedził Ingvaldsena i trzech drugoligowców z WNP.

18.

Na Andreę Morassiego zawsze można liczyć. Przynajmniej jeśli chodzi o zafajdanie kwalifikacji. W piątek Włoch zrobił to już po raz 55-ty w karierze. Jest pod tym względem, według moich obliczeń, liderem. Jeśli weźmie się pod uwagę jego stosunkowo niedużą liczbę odbytych konkursów, to chyba tylko (z tych, którzy podchodzili do Pucharu przynajmniej osiemdziesiąt razy) Karpienko ma gorsze statystyki. Bo Makaron oprócz 55 nieudanych eliminacji ma na koncie łącznie 130 przymiarek do Pucharu. No i punktował 27 razy. Natomiast Kazach oblał kwalifikacje „tylko” 48 razy, ale pucharowych podejść miał dużo mniej - 99. A punkty zdobywał zaledwie dziewięciokrotnie. Aha, drugi niedzielny konkurs był 75. w wykonaniu Włocha. Ale statystyk mu nie poprawił.

19.

Standardowo żałosny był w ten weekend Dmitrij Ipatow. Od początku sezonu 2007/08 zdobył punkty w zaledwie trzech konkursach. Przy 64 podejściach. Jednymi z tych trzech były zawody pięć lat temu na mamucie w Harrachowie. W piątek Rosjanin zrównał liczbę swoich nieudanych kwalifikacji i konkursów, w których nie zdołał wywalczyć punktów. Było po 48. W niedzielę nie było kwalifikacji i dlatego wziął udział w konkursie. Po raz 49. nieudanym.

20.

Ciekawostki:
  1. Ammann rano po raz 55. znalazł się w drugiej dziesiątce.

  2. W swoim 25. konkursie głównym i 45. kontakcie z Pucharem Michael Hayboeck przekroczył granicę trzystu pucharowych punktów - o cztery.

  3. Piętnaście konkursów ma od wczoraj na liczniku Lukas Mueller. 9:6 dla niego, ale punktów tak sobie: 85. Głównie dzięki zdobytemu dawno temu szóstemu miejscu w Oberstdorfie chyba.

  4. Fiński rodzynek Muotka ma od niedzieli na koncie udział w czterdziestu konkursach. W siedemnastu punktował. Wczoraj przekroczył granicę 150 oczek. Uzbierał ich dotąd 159.

  5. Matjaz Pungertar punktował wczoraj po raz piąty w karierze.

  6. Po południu w swoim 55 konkursie po raz piętnasty w trzeciej dziesiątce znalazł się Rune Velta. Rano, po raz drugi w życiu, został zdyskwalifikowany. Miewał już w karierze lepsze weekendy.


Zainteresowanych twórczością autora zapraszamy na jego blogi - marcopolo.salon24.plharem48.blog.onet.pl.