Zawody w Willingen uchodzą za jedne z najciekawszych w sezonie skoków. Teraz oprócz atmosfery festynu jeszcze jedno przyciąga skoczków w to miejsce - pieniądze.
Willingen przeznacza na nagrody dla zwycięzców w ciągu obu dni aż 120.000 euro. W przeliczeniu na franki szwajcarskie, oficjalną walutę nagród w Pucharze Świata, jest to w przybliżeniu 170.000 franków - o 100.000 więcej, niż wymaga regulamin.

Zwycięzca sobotnich zawodów indywidualnych otrzyma 25.000 euro. Nieco mniejsze sumy przewidziane są oczywiście za kolejne miejsca - aż do 10., premiowanego tysiącem euro. W niedzielę zwycięska drużyna podzieli między siebie 28.000 euro.

Tak wielkie nagrody - uprzytomnijmy to sobie jeszcze raz, ponad dwukrotnie wyższe od przepisowych! - skłaniają do rozważań na temat roli pieniędzy w sporcie. Podział na sport amatorski i zawodowy dawno przestał istnieć. Choćby w lekkiej atletyce zdarzało się już, że wielkim gwiazdom płacono za sam start. Zarazem jest to dyscyplina bardzo silnie obciążona aferami dopingowymi. Wobec kolejnych zwycięzców MŚ w Paryżu wysuwane są podejrzenia o stosowanie dopingu. Czy taka ewolucja czeka także skoki narciarskie?

Jest prawidłowością, że dyscypliny dochodowe "przyciągają" do siebie doping. W skokach na szczęście o to trudniej. Nie jest to sport czysto siłowy ani wytrzymałościowy, tylko konkurencja techniczna, wymagająca wielkiej precyzji ruchu. Do tej pory wykryto jeden wypadek stosowania dopingu przez skoczka narciarskiego: w 2001 roku Rosjanin Dimitrij Wasiliew został zdyskwalifikowany za stosowanie diuretyków - środków odwadniających, które miały mu pomóc... zredukować wagę.

Niezależnie od na razie jednak odległej kwestii dopingu tak wysokie nagrody pieniężne w sporcie budzą wątpliwości moralne. Czy osiągnięcia sportowe powinny być nagradzane tak wysokimi premiami? (I - z drugiej strony - czy porównywanie ich z dochodami "zwykłych ludzi" nie trąci populizmem?)

W skokach pojawia się wyraźne rozwarstwienie. Z jednej strony bardzo wysokie nagrody dla czołówki światowej. Z drugiej zawodnicy niższej rangi, jak juniorzy - i kobiety, które mają swoje duże zawody, ale wyłącznie z drobnymi nagrodami rzeczowymi i pucharami. Ci słabsi zawodnicy wielekroć muszą sami opłacać sobie wyjazd na konkurs, zastanawiać się, które zawody są najważniejsze, bo stypendium sportowego nie starcza na wszystkie... Ja wstrzymuję się od oceny, pozostawiam ją czytelnikom.