Drugie miejsce wywalczone przez polską drużynę w Zakopanem jest niewątpliwie dużym sukcesem. Nic dziwnego, że Łukasz Kruczek i jego podopieczni byli po zawodach bardzo zadowoleni. Mogło być jeszcze lepiej - po pierwszej serii nasz zespół prowadził z wysoką przewagą. Tego prowadzenia nie udało się obronić, ale druga lokata i tak cieszy.
Przed i po konkursie w mediach trwała dyskusja na temat składu drużyny. Pewniakami wydawali się Maciej Kot, Kamil Stoch i Piotr Żyła, natomiast jako potencjalnego czwartego zawodnika kibice typowali Stefana Hulę, Dawida Kubackiego i Krzysztofa Miętusa. I to właśnie ten ostatni stanął dziś do rywalizacji. Jak Łukasz Kruczek tłumaczy taki skład drużyny?

- Przy wyborze zawodników do konkursu postawiliśmy na skoczków najmocniejszych technicznie w ciągu ostatnich dziesięciu dni - objaśnia trener. - Rozpatrywaliśmy to pod kątem tego, czy dany zawodnik wykonywał powierzone mu zadania, a nie pod kątem tego, czy miał pecha na skoczni, czy nie; czy mu podwiało pod narty, czy nie.

Jak mówi Kruczek, warunki na skoczni nie sprzyjały, ale konkurs nie był zagrożony:

- Mimo że pogoda dzisiaj średnio dopisała, na wieży trenerskiej nie było zawahania, jeśli chodzi o przeprowadzenie zawodów lub ich przerwanie. Nie było żadnych sygnałów ze strony jury, że zawody są w jakikolwiek sposób zagrożone. Najgorsze momenty przeczekiwano, żaden zawodnik nie był puszczany w chwilach, kiedy było niebezpiecznie.

- Jeśli chodzi o dzisiejsze miejsce naszych skoczków - kontynuuje trener - to można powiedzieć, że niedosyt jest, ale z dzisiejszego dnia jesteśmy bardzo zadowoleni. Nie będziemy gdybać i rozważać. To jest historia, tego już nie zmienimy. Przed nami kolejne zawody i trzeba skupić się na tym, co będzie w przyszłości.


Pierwsze skrzypce w polskiej drużynie (a także w całym konkursie!) spod Tatr - Kamil Stoch i Maciej Kot. Ten pierwszy jako jedyny dwukrotnie doleciał do 130. metra:

- Jestem zadowolony z całej drużyny, nie tylko z siebie - cieszy się Stoch. - Każdy dał z siebie wszystko, każdemu z nas zależało na tym, żeby poszło jak najlepiej. Jestem bardzo dumny z tego wyniku. Cieszę się, że wczoraj mieliśmy luźniejszy dzień, bez skoków. Potrzebne nam to było na regenerację i zrelaksowanie się przed dzisiejszymi zawodami. Taki dzień zawsze dobrze wpływa na moje dobre samopoczucie, zwłaszcza to fizyczne.

Jutro kolejne zawody, tym razem rywalizacja indywidualna. Stoch już dwukrotnie stawał w Zakopanem na najwyższym stopniu podium. Czy możemy jutro liczyć na powtórkę?

- Oczywiście, jutro chciałbym wygrać, ale jest jeszcze sześćdziesięciu innych zawodników, którzy mają taki sam cel - przyznaje. - Trzeba robić swoje, oddawać dobre skoki, zaprezentować się jak najlepiej - wtedy można myśleć o wygrywaniu.

Stocha dzielnie wspierał Maciej Kot, który również jest bardzo zadowolony z wyniku:

- Moje skoki były na dobrym poziomie. Pierwszy był bardzo dobry, świetna odległość i niezłe lądowanie. Drugi już słabszy, ale nie mogę powiedzieć, że zły. Jestem zadowolony z obu skoków. Mam nadzieję, że jutro uda mi się je powtórzyć.

Najsłabszym ogniwem reprezentacji był Krzysztof Miętus, który w pierwszej serii spisał się nieźle (118 m), niestety w finale lądował dużo bliżej - na co wpływ mogły mieć warunki atmosferyczne:

- Ciężko ocenić mi moją dzisiejszą dyspozycję. Pierwszy skok był naprawdę dobry; drugi tylko do połowy, trafiłem na mocny podmuch wiatru, zacząłem korygować lot i niestety nie wyszło to najlepiej. Myślę, że zabrakło mi dzisiaj odrobiny szczęścia... - zakończył reprezentat AZS AWF Krak Zakopane.