Siódmy odcinek naszego cyklu statystyczno-kłusowniczego poświęcony został zawodom w Ga-Pa. Znowu zaczynamy od Polaków, ale będzie również o Austriakach, Niemcach i Norwegach - na czele z Andersem Jacobsenem.
1. Polonica

Odnoszę wrażenie, że nasi skoczkowie nie tylko czytają moje felietony na Skokinarciarskie.pl, ale również biorą je sobie do serca :) No bo jak inaczej wytłumaczyć najpierw to, że po solidnym OPR-ze po Lillehammer Dawid Kubacki siedem razy pod rząd punktuje (w tym także w czołowej dziesiątce), a po tym co napisałem ostatnio, Piotr Żyła pokonuje Kocha? Już nie piszę o Stochu i Kocie, których najprawdopodobniej z kolei zmotywowało to, że po ich „niewypałach” potrafiłem niemal nabrać wody w usta. Nie chcę się chwalić, ale wychodzi na to, że to JA OSOBIŚCIE byłem największym motywatorem ich wszystkich :)

A teraz z sensem.
  1. Kamil

    Statystycznie rzecz biorąc można jedynie pisać o „imieninach zajętej pozycji”. Po raz szósty w karierze Polak zajął w zawodach szóste miejsce. Można też dodać, że przekroczył 2700 punktów zdobytych w Pucharze. Ma ich dokładnie 2727.

  2. Dawid

    To był 25-ty konkurs Polaka, który punktował po raz siódmy. I to na kolana nie rzuca, podobnie jak prezentowana przezeń dzisiaj forma. Natomiast budzi respekt fakt, że z 0:18 Kubacki wyciągnął na, na razie, 7:18. Jak na reprezentanta Polski, rzecz wyjątkowo rzadka. Szacunek.

  3. Stefan

    Tym razem widzieliśmy raczej Hulę z poprzedniego sezonu. Apatyczny, bez ikry. W efekcie „imię jego czterdzieści i cztery”. Ze statystycznego punktu widzenia Polak ma od dzisiaj na koncie dwa razy mniej punktowanych, niż niepunktowanych, konkursów na liczniku. Ujmując to liczbowo: 28-56.

  4. Maciek

    Co tu dużo gadać - najlepszy wynik w karierze. Pierwszy raz w dziesiątce, ale od razu piąty. W PŚ z Polaków wyżej kończyli zawody tylko Małysz i Stoch, a dawniej również Fijas i Bobak. Maciek przekroczył, jako czwarty czynny polski skoczek, granicę dwustu zdobytych w karierze punktów. Ma ich teraz 205. Tylko o 26 mniej od Huli. No i to zwycięstwo nad Hayboeckiem. Nie chcę nic pisać, ale Austriacy wpadną po tegorocznym TCS w jakiś kompleks Polaków. Na razie jest 4:0 dla nas :) Przy okazji: wyeliminowanie Hayboecka w serii pierwszej i świetny skok w drugiej serii sprawiły, że Austriak ma dalej łącznie w karierze uzbierane 192 punkty, co oznacza, że Polak go właśnie w tym zakresie wyprzedził.

  5. Klimek

    Jak każdy osiemnastolatek ma prawo do wahań formy. Nie wiem tylko, po co idzie „śladem Koflera”. Nie ma co próbować na siłę pomagać sobie w nieprzepisowy sposób. Tym bardziej, że nie jesteśmy faworytami sędziów. Ale nawet gdybyśmy byli, proponowałbym przejść na bardziej legalne sposoby poprawiania własnej formy.

  6. Krzysiek

    No niestety - jak się chce zdobywać punkty PŚ, to trzeba się wyleczyć z anemii. A on, podobnie jak Hula, chyba na nią był dzisiaj zapadł. To już dwudziesty konkurs, w którym Polak nie zdobywa punktów. Zważywszy, że tych punktowanych ma na liczniku tylko czternaście, wypada mu życzyć zdecydowanej poprawy formy. Bo inaczej trzeci już Turniej Czterech Skoczni będzie musiał zaliczyć do najmniej udanych wydarzeń w karierze.

  7. Żyła

    Chciałem mu, w ramach rekompensaty za ostatnie ostre słowa, laurkę jakąś napisać, ale się nie da. Co prawda lepszy jeden punkt, niż żaden, za to w drugiej serii tragedia. Przy czym jednego nikt mu nie wydrze. Teraz przynajmniej nie będzie musiał w kwalifikacjach, tak jak w Ga-Pa, startować na samym początku. I dużo ważniejsze - wygrał w bezpośrednim pojedynku z Kochem. I za to wielkie brawa. Polska-Koch 2:0.


2.

Vincent Descombes-Sevoie stara się, jak może, dogonić Morassiego i swego rodaka Chedala. Kategoria jednak nie najbardziej chwalebna, bo nieudane kwalifikacje. W Garmisch Francuz nie dostał się do konkursu po raz pięćdziesiąty. Do krajana brakuje mu jednego, a do Włocha trzech oczek w tej materii. W każdym razie, sympatyczny skądinąd, Vincent może śmiało twierdzić, że na tę chwilę jest „brązowym medalistą”.

3.

Już dziesięciokrotnie nie przechodził eliminacji Ville Larinto. Co ciekawe, aż połowa z tego zdarzyła mu się w roku 2012, czyli już po powrocie po odniesionej, właśnie w Ga-Pa, dwa lata temu kontuzji. Wygląda na to, że Finowi bardzo ciężko będzie wrócić do dyspozycji sprzed upadku na Olympiaschanze. Ta, jak pamiętamy, była wysoka.

4.

Szohei Toszimoto odpadł w kwalifikacjach już piętnastokrotnie. Jego dobrze zapowiadająca się do grudnia 2011 roku kariera od roku stanęła w miejscu. Po zajęciu dwunastej pozycji w loteryjnym konkursie w Kuusamo 2011 tylko raz, na mamucie w Oberstdorfie, punktował. Dużo powiedziane, bo był tam trzydziesty. Poza tym cały poprzedni sezon i dwukrotnie w tym (Oberstdorf i Ga-Pa) skakał bardzo słabo - albo nie potrafiąc zdobyć punktów w konkursie, albo w ogóle się do niego nie dostając. Myślę, że w Japonii są w tej chwili lepsi skoczkowie, którzy w sposób dużo bardziej efektywny od Toszimoto mogliby ten kraj reprezentować na arenie międzynarodowej. Ale narciarska Japonia wielokrotnie udowodniła światu, że tam umiejętności sportowe niekoniecznie są najważniejszym czynnikiem branym pod uwagę. Coś mi to przypomina.

5.

Inny, dobrze się niegdyś zapowiadający skoczek, Olli Muotka swój pięćdziesiąty kontakt z Pucharem „uczcił”, zajmując w Garmisch najgorsze w historii startów w PŚ miejsce w kwalifikacjach. Tegoroczny TCS jest dla niego wyjątkowo nieudany. Dwa dni temu był w eliminacjach 57-my. To jego trzeci najgorszy w PŚ rezultat w życiu.

6.

W Norwegii pewnie szał. No i nie ma się co dziwić. Jacobsen zrobił to, co przypuszczałem w poprzednim odcinku. Wygrał po raz ósmy i jest w najlepszej trzydziestce wszech czasów. Mają z Bredesenem tyle samo wygranych i zajętych drugich miejsc, ale wczorajszy zwycięzca ma aż o trzy najniższe podia więcej. Wśród czynnych skoczków Jacobsen awansował na miejsce dziewiąte. Zrównał się z Niedźwiedziem zwycięstwami, ale ma lepszy bilans pozostałych pudeł. Ponadto został czternastym czynnym skoczkiem, który uzbierał w karierze ponad cztery tysiące punktów. Ma ich w tej chwili 4054. Do Okabe traci zaledwie trzynaście oczek, do Jandy 22. Biorąc pod uwagę, w jakiej formie jest w ostatnim czasie, można się spodziewać, że już w Innsbrucku będzie w tej klasyfikacji przynajmniej o dwie pozycje wyżej.

7.

W niewiele gorszym humorze od Jacobsena powinien być Anders Bardal. Trzecie miejsce w Ga-Pa to jego dwudzieste pudło i jednocześnie siedemdziesiąta bytność w czołowej dziesiątce. Na przypomnienie zasługuje fakt, że w dotychczasowych dziewięciu konkursach sezonu Norweg nigdy nie kończył zawodów niżej niż na miejscu jedenastym. Żaden z zawodników czołówki nie może tego o sobie powiedzieć.

8.

Do świetnej formy wraca Tom Hilde. Dziś, w swoim 110-tym punktowanym konkursie (jednocześnie jego 145-ty kontakt z Pucharem), uzyskał najlepszy wynik w sezonie. Jak pójdzie tym rytmem, co przez ostatnie dwa konkursy, to w Innsbrucku mamy kolejny jubileusz.

9.

Dwudzieste podejście do Pucharu okazało się dla Andersa Fannemela piętnastym startem punktowanym. Już tylko dwadzieścia punktów dzieli go od wyrównania swojego zeszłorocznego punktowego rekordu w karierze.

10.

Trwa czarna seria Martina Kocha. Już po raz piąty w tym sezonie nie wszedł do finałowej trzydziestki. Nawet nie chcę myśleć, co się stanie, jak w Innsbrucku znów trafi w parze na Polaka. Jak przegra, gotów zacząć się jąkać. Ponieważ nigdzie indziej nie ma dzisiaj o Austriakach, to tu - przy Bogu ducha winnym Kochu - muszę to napisać. Pointner i jego ferajna, jak tylko trochę mniej sukcesów, od razu szukają dziury nie w formie przeciwników, ale w ich działaniach niezgodnych z regulaminem. Ja mogę się zgodzić, że być może coś Norwegowie kombinują (bo skąd niby taki wystrzał formy?), nawet muszę się zgodzić, że w Vancouver kombinował Ammann. Ale na miłość boską. Pointner! Przecież Wy już jedenaście lat, lekko licząc, bez przerwy kombinujecie! I nie tylko na strojach i nartach!

11.

Dzisiejsze szóste miejsce Wasiliewa zbiegło się z jego 120-tym punktowanym konkursem. Ale dziesiątego podium w karierze dalej jak nie było, tak nie ma. Może w Innsbrucku? Ale tam tylko raz w życiu był w dziesiątce.

12.

Prawdziwą rewelacją pierwszej połowy sezonu jest, i nie tylko w słoweńskiej skali, Jaka Hvala. W swoim zaledwie piętnastym konkursie w życiu doszedł do granicy trzystu pucharowych punktów. Lubi, zajętą również dzisiaj, ósmą lokatę w konkursach. Na sześć bytności w czołowej dziesiątce aż trzykrotnie zajmował właśnie tę pozycję.

13.

Inny młody Słoweniec, Peter Prevc, w 65-tym kontakcie z Pucharem osiągnął ponad 900 oczek. Żeby być ścisłym - 912. I po raz dziesiąty znalazł się w czołowej dziesiątce. Tyz piknie, jakby to Pyzdra powiedzioł.

14.

Z wyjątkowo długo trwającego letargu obudził się Robert Kranjec. Czy to tylko chwilowe przebudzenie, czy - być może - na stałe, przekonamy się już w austriackiej części Turnieju. Na razie należy stwierdzić, że w swoim 230-tym konkursie w karierze (jednocześnie 260-te stwierdzone podejście do Pucharu) po raz sześćdziesiąty kończył zawody w drugiej dziesiątce.

15.

W swoim dziewięćdziesiątym konkursie po raz czterdziesty nie punktował Lukas Hlava. Ale można go usprawiedliwić. Gdyby się nie wywrócił, to by punkty zdobył. A tak Pungertar, również dzięki szczodrobliwości Żyły, wywalczył se dwa punkciki.

16.

Tak jak przewidywałem, zerwał w końcu z biciem rekordu w startach bez zdobywania punktów Jan Matura. Ponieważ ostatnio ciągle mu dopiekam, to napiszę raz, że zrobił to w bardzo ładnym stylu (dużo lepszym np. niż nasz Żyła) i dwa, że to jego jedenasty pod rząd sezon, w którym zdobywa pucharowe punkty. Tyle że z reguły jest ich mało. O tych jego punktach, mam nadzieję, niedługo napiszę. Przy okazji pewnej „okrągłości”.

17.

No to o Szwajcarach trochę. W swoim dwudziestym kontakcie z Pucharem Gregor Deschwanden po raz dziesiąty nie zdobył punktów w konkursie głównym. Taka to jest siła przedwczorajszego pogromcy Piotra Żyły. Ammann? Cóż, oprócz niewątpliwej przyjemności patrzenia na to, jak Kamil rozkłada go na czynniki pierwsze, łopatki znaczy, nic przyjemnego z oglądania go nie wynikało. Przyznam się zresztą bez bicia, że ja nigdy nie czerpię ze źródła jego skoków. Nie lubię kombinatorów, po prostu. Za wyjątkiem norweskich :) A tak w ogóle to Szwajcaria - Polska, przynajmniej w tegorocznym Turnieju, 1:1.

18.

Niemcy. Schuster ma trudny orzech do zgryzienia. Kłopoty bogactwa, możnaby rzec. Od Innsbrucka naszych zachodnich sąsiadów może skakać znów tylko sześciu, a tymczasem na Turnieju okazało się, że kandydatów jest więcej. Nawet jeżeli odsunie od pierwszego składu słabszego ostatnio Geigera i zastąpi go, powiedzmy, Schmittem (w Ga-Pa po raz 75-ty znalazł się w drugiej dziesiątce pucharowego konkursu), to jeszcze zostaje sprawa na linii Wank-Queck-Mechler (ten ostatni akurat w swoim 95-tym konkursowym występie punktował wczoraj po raz 45-ty). Wszyscy trzej nieźle skaczą, wszyscy zdobywają zbliżoną ilość punktów. Ale lepiej mieć takle dylematy, jak Schuster, niż takie, jak ostatnio ma Pointner. Prawda?

19.

Niezbyt okazale wypadł pięćdziesiąty kontakt Freitaga z Pucharem. Tym bardziej, że był to jednoczesnie jego 45-ty konkurs. Skończyło to się dziesiątą bytnością Niemca w trzeciej dziesiątce. Już czterdzieści razy skakał w PŚ lepiej.

20.

Michael Neumayer też nie może być z noworocznego konkursu specjalnie zadowolony. Apetyt miał duży, ale swoje 210-te podejście do Pucharu zaznaczył tylko 45-tym pobytem w trzeciej dziesiątce. Miejmy nadzieję, że dwusetny konkurs, który przypada na Bischofshofen, uczci nieco godniej :)

21.

Trwa turniejowa gehenna Japończyków. I o ile w Oberstdorfie punkty zdobył chociaż Takeuczi, to w Garmisch już takiego gieroja nie było. Senior rodu, Kasai (po raz 75-ty nie punktował w konkursie głównym), zupełnie się pogubił, a reszta jakby się od niego zaraziła. Żadnej ikry nie wnieśli do drużyny sprowadzeni z kraju na Turniej Ito i Toszimoto, o którym wyżej już było. Nawet wręcz przeciwnie. Sytuacja nie jest jeszcze - być może - tak trudna, jak u Finów (właśnie się dowiaduję, że ci - poza Asikainenem - zrezygnowali z udziału w dalszej części Turnieju), ale różowo - patrząc z pozycji reprezentacji Kraju Kwitnącej Wiśni - nie jest. I jak tu się nie cieszyć, że się nie jest Japończykiem? :)