Sztandarowy skoczek reprezentacji Szwecji Kristoffer Jafs nie może zaliczyć swojego sezonu przygotowawczego do udanych. Najpierw ciężka do wyleczenia wirusowa choroba na siedem tygodni uniemożliwiła mu trening. Gdy już wyzdrowiał i miał powrócić do regularnego treningu na skoczni, rozpoczęły się problemy z kolanem.
"Na szczęście nie ma w tym sezonie Igrzysk Olimpijskich ani Mistrzostw Świata." - z ulgą mówi Kristoffer - "będę musiał potraktować go jako sezon przejściowy". Pomimo, że ma już za sobą wiele startów w Pucharze Świata, wciąż wierzy w wielki przełom. Zdaje sobie jednak sprawę, że nie przyjdzie on tej zimy. "Już teraz mam duże zaległości treningowe, dlatego zamierzam odpuścić sobie nieco nadchodzącą zimę i w pełni sił powrócić za rok" - mówi. Jafs musi się teraz porządnie zająć kontuzjowanym kolanem. W ubiegłym tygodniu odwiedził klinikę w Sztokholmie, gdzie będzie kontynuował leczenie. "Nie jest lekko, kiedy jesteś zmuszony przerwać treningi. Ale na pewno się nie poddam.!" - obiecuje.
Kristoffer w ubiegłym sezonie trenował wraz z międzynarodową grupą skoczków, pod opieką Vasji Bajca, który teraz zajął się kadrą szwedzką. Jafs jest przekonany, że wraz z nowym trenerem pojawi się w drużynie zupełnie nowa jakość. "Już widziałem, jaki zapał wywołało u chłopaków jego pojawienie się. Wszyscy pracują tak ciężko jak tylko mogą, byle tylko znaleźć się w kadrze". Również Nils-Olov Westberg, kierownik sekcji skoków w gimnazjum sportowym w Örnsköldsvik, jest zadowolony z zatrudnienia słoweńskiego trenera. "Sportowo i finansowo sprawy mają się lepiej niż wcześniej. Chłopcy będą w zimie dużo jeździć na zawody" - zapowiada. "To, że Vasja podjął się tej pracy, znaczy, że wierzy w naszych zawodników i widzi możliwości ich rozwoju".
Jak na razie Bajc obserwuje zawodników podczas licznych zgrupowań. Niedawno Szwedzi trenowali między innymi w norweskim Trondheim. "Jak na razie wygląda to nieźle, chłopcy oddali wiele skoków na igelicie" - komentuje Westberg, który w środowisku szwedzkich skoków działa od dawna i ma imponujący materiał do porównań. "Muszę powiedzieć, że od bardzo dawna nie mieliśmy grupy o tak dużym potencjale rozwojowym. Mamy sześć do ośmiu zawodników, którzy wyróżniają się na treningach. Nie chcemy się jednak spieszyć, będziemy się poruszać krok po kroku. – Na początku chcemy regularnie wysyłać czterech zawodników na zawody COC, ale jeśli zajdzie taka potrzeba, zrezygnujemy z niektórych konkursów". Siedmioro szwedzkich skoczków ma na swoim koncie punkty COC, które dają im prawo startu w Pucharze Świata. Czekają tam na nich dwa wolne miejsca, których obsada będzie się w trakcie sezonu zmieniać. Nisse Westberg nie chce szczególnie wyróżniać któregoś ze skoczków. "Na razie chciałbym traktować ich jako grupę. Patrząc na wyniki letnich treningów, mogę stwierdzić, że wszystko idzie w dobrym kierunku" - cieszy się.
Sytuacja poprawiła się również pod względem finansowym. Szwedzki Związek Narciarski znalazł więcej funduszy, które może przeznaczyć na wspieranie skoczków. Jedynym problemem jest mała ilość umów sponsorskich. Działacze mają jednak nadzieję na pozyskanie nowych sponsorów, zwłaszcza w Niemczech, gdzie zainteresowanie skokami jest olbrzymie. Również w kwestii skoczni coś dzieje się w Szwecji. W związku z budową linii kolejowej Botniabanan w Örnsköldsvik, lada dzień zburzone zostaną znane skocznie Paradiskullen, na których wielokrotnie odbywały się zawody Pucharu Kontynentalnego. Na ich miejsce powstanie pięć zupełnie nowych obiektów.
Szwedzkich skoczków czeka zatem niezwykle pracowity sezon. Będą nie tylko realizować swoje osobiste aspiracje, lecz również muszą się postarać, by w jak najlepszy sposób pokazać się macierzystej federacji i sponsorom. Gra toczy się o dużą stawkę: jeśli strumień dotacji znowu wyschnie, szwedzkie skoki ponownie pogrążą się w marazmie na długie lata.