Mówi się, że dla każdego sportowca najtrudniejszy jest pierwszy sezon po wielkich sukcesach. Oczekiwania są wtedy bardzo duże, pojawia się presja powtórzenia wyczynów. Krótko przed sezonem 2002/2003 przypominano tę zasadę w odniesieniu do Svena Hannawalda. Moim zdaniem można ją odnieść także do całej kadry niemieckiej. Poprzedni sezon był dla niej bardzo udany. Historyczne osiągnięcia Hanniego, złoty medal olimpijski w drużynie (choć z minimalną przewagą), zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Narodów... Jeżeli uznać to za matrycę, ten sezon nie był udany. Forma Hannawalda była o wiele mniej stabilna, reszta skoczków tylko z rzadka miała wybitnie udane występy. Ostatecznie dało to czwarte miejsce w Pucharze Narodów i również czwarte w konkursie drużynowym na Mistrzostwach Świata.
Teraz, po sezonie - doprowadziło to do odwołania trenera kadry niemieckiej Reinharda Hessa. Cały czas pojawiają się dziwne i wzajemnie sprzeczne ze sobą szczegóły, różne wersje oscylują od niesmacznej intygi nielojalnych skoczków po informację, jakoby sami zawodnicy o niczym nie wiedzieli. Dodatkowego smaczku dodają całej sprawie pogłoski, jakoby Hessa chciał zatrudnić... Polski Związek Narciarski.
"Awantaż czy handicap"
Od początku ten sezon zapowiadał się na mniej udany. Dwaj czołowi skoczkowie niemieccy, Martin Schmitt i Sven Hannawald, byli operowani z powodu kontuzji kolana. Początkowo zanosiło się na to, że to Schmitt szybciej wróci do formy. Podczas, kiedy termin powrotu Svena do normalnego treningu był odwlekany, Martin oddawał pierwsze skoki. Jeden ze skoków zakończył się upadkiem, po badaniu stwierdzono, że powrót zawodnika był przedwczesny. Martin musiał poddać się operacji, co drastycznie cofnęło go w przygotowaniach. Ostatecznie Hanni startował od początku sezonu, ale z różnym powodzeniem. Schmitt pokazał się dopiero w Engelbergu, jednak przez chwilę straszono nawet, że może nie być gotowy na Turniej Czterech Skoczni.
Od początku
Zawody w Kuusamo przyniosły szok dla kibiców Svena Hannawalda - przerażająco słabe występy, co omówię dokładniej w części poświęconej temu zawodnikowi. Na razie chcę omówić występy Niemców jako drużyny. Schemat uwzględnia jedynie punkty uzyskane przez zawodników niemieckich w konkursach indywidualnych, przy czym MŚ w Predazzo traktowane są tu jak konkursy pucharowe.
Wykres jest wyraźnie "poszarpany", widać na nim wzloty i upadki niemieckich "orłów". Wyraźny szczyt przypada na konkursy w Engelbergu i Oberstdorfie (gdzie punkty PŚ zdobyło aż siedmiu Niemców), kolejne dobre występy to Zakopane, loty w Bad Mitterndorf oraz końcówka sezonu. Najsłabsze konkursy to inauguracja w Kuusamo, Ga-Pa, konkursy japońskie, Willingen i konkurs MŚ na skoczni normalnej. Zaskakuje, że część najsłabszych występów Niemcy mieli u siebie. Można to próbować zestawić z katastrofalnym występem Polaków w drugim konkursie zakopiańskim, ale gdzie Rzym, a gdzie Krym...
Japonia stanowi szczególny przypadek - Niemcy, podobnie jak większość krajów, nie wysłali tam najlepszych zawodników, tylko zaplecze. Efekt był taki, że tylko w jednym konkursie (drugi konkurs w Sapporo) skoczek niemiecki znalazł się w pierwszej dziesiątce - 5. miejsce Maximiliana Mechlera.
Niemcy w klasyfikacji generalnej PŚ:
2. Sven Hannawald
15. Michael Uhrmann
23. Martin Schmitt
32. Georg Späth
38. Michael Neumayer
39. Stefan Pieper
46. Maximilian Mechler
47. Christoph Duffner
52. Stephan Hocke
57. Alexander Herr
64. Jörg Ritzerfeld
71. Michael Möllinger
73. Kai Bracht
84. Dirk Else
Jedna rzecz wyraźnie zaskakuje: choć większość z tych miejsc nie jest wysoka (liczyli się głównie trzej skoczkowie) i ogólnie nie można powiedzieć, by był to szczególnie udany sezon - aż czternastu skoczków niemieckich punktowało w PŚ, najwięcej ze wszystkich krajów! Finowie i Austriacy mają w klasyfikacji generalnej po trzynastu zawodników.
ciąg dalszy jutro...