Na pierwszy rzut oka można byłoby sobie ten odcinek odpuścić. Reprezentantów bowiem drużyn, które zostaną przedstawione w tym rozdziale można posądzić o wszystko, tylko nie o to, że mogą pokusić się o jakieś, sporego kalibru sensacje. Po głębszym zastanowieniu jednak...
Z dziennikarskiego obowiązku wymieńmy i zespoły, i tych, którzy będą je reprezentować. No to już:
1. Włochy
2. Francja
3. Korea
4. Szwecja
5. Kanada
6. USA
7. Ukraina
8. Białoruś
9. Słowacja
10.Chiny
POZOSTAŁE DRUŻYNY CYRKU – statyści
Nie bez kozery na pierwszych trzech miejscach umieściłem akurat Włochów, Francuzów i Koreańczyków. Jeżeli już ktoś ma się w tym sezonie się wśród przedstawianych zespołów wyróżnić to właśnie przedstawiciele tych trzech nacji. Zacząłem od Włochów, bo ich reprezentant, Andrea Morassi, pokusił się w zeszłym sezonie o nie lada niespodziankę zajmując w jednym z konkursów w Oberstdorfie (było ich aż trzy) najniższe miejsce na podium. Można rzec, że to przez niego Małysz nie ma "zaliczonych" 75 pudeł, tylko 74. W konkursie tym bowiem był tuż za Włochem. Oprócz tego niewątpliwego sukcesu Włoch w jednym z konkursów w Planicy (też trzy) był 12-ty. Oprócz tego 4-krotnie zajmował miejsca w trzeciej 10-tce. Łącznie zgromadził 97 pkt, co dało mu 38 miejsce.
Jego krajan, Sebastian Colloredo, nie miał tak udanego sezonu. Na jego 47 pkt, które pozwoliły mu zająć w Pucharze 49 pozycję, złożyły się: 8 miejsce w Lillehammer, 22-gie w Engelbergu i dwa miejsca w trzeciej 10-tce w austriackiej części T4S. W porównaniu z poprzednim sezonem Colloredo zdobył 32 punkty mniej (Morassi o 76 więcej). Wydaje się, że Włosi po odejściu Lepistoe i nastaniu Cecona postępów nie zrobili. Sensacja z Oberstdorfu była bardziej dziełem przypadku niż efektem konkretnych działań. Myślę, że należy spodziewać się z ich strony bardziej pewnej stagnacji niż awansu.
Co innego Francuzi. Coraz bardziej widać rękę nowego fińskiego trenera, Pekki Niemeli. Szczególnie było to widoczne w LGP. Pan trener musi być naprawdę cool. Chedal i Lazzaroni, po paru latach radosnej twórczości w bezsilności, zaczęli w końcu skakać jak skoczkowie, a nie jak, nie przyrównując, Erikson. W lecie na wspólne treningi do Niemeli przyleciał M.Hautamaeki, któremu nie był w stanie pomóc Nikunen. Nie wiem, czy będzie to regularne, ale spodziewam się coraz częstszych wizyt Francuzów w czołowej 30-tce poszczególnych zawodów.
Koreańczycy, przyznam się, stanowią dla mnie zagadkę. Zdarzyło im się bowiem parę razy pozytywnie zaskoczyć, szczególnie w PK. Z reguły jednak wypadali bardzo blado. Tego lata przyzwoicie wypadli w LGP (np. w Hakubie czy Einsiedeln). Nie wiem czy to zasługa odejścia Danneberga czy inne względy. Ale zdarzało im się też być dyskwalifikowanymi. I to wszystkim naraz. Więc trudno dociec, czy ich sukcesy wiążą się z naciąganiem przepisów, czy jednak następuje jakiś tam przełom. I pytanie – jaki?
Szwedzi wystawią w zimie Grimholma i Arena. Tak zapowiedzieli. Słusznie, bo to w tej chwili chyba ich najlepsi zawodnicy. Tyle, że nie widzę dla nich specjalnych perspektyw w tym sezonie. Będą robili za ogony, myślę.
O Kanadyjczykach i Amerykanach lepiej nic nie pisać. Jak ewentualnie jednym zwrotem to: bardzo cienko. Przy czym, jak podał Paweł Stawowczyk w osobnym newsie, Amerykanie próbują coś z tym fantem robić. Daj im Panie Boże szczęście.
Jeszcze mniej miejsca można poświęcić ostatnim czterem zespołom. Ukraińcy i Chińczycy w PŚ praktycznie nie występują. Jedynie w PK i MŚ (na skandal zakrawa więc fakt, że ich reprezentant ostatnio w Zakopcu większości naszych seniorów dołożył). Czołowy Białorusin Anisimow zbierał przez całe lato baty od polskich dzieciaków, z których nie wiem czy wszystkie są nastolatkami. A Słowak Mesik to niestety bardziej symbol upadających na Słowacji skoków niż liczący się w przedsezonowych rozważaniach kandydat do jakichkolwiek wartych odnotowania lokat.
Zakończyliśmy przedsezonowy przegląd wszystkich liczących i nieliczących się kadr narodowych skoczków z całego świata. Pozostała nam do prześledzenia rodzima reprezentacja. Postanowiłem to podzielić na dwa rozdziały. Jakie, o tym już niedługo...