Andreas Kuettel to skoczek, który do objawień niewątpliwie nie należy - ma już 26 lat, skacze od dziewięciu lat, ale na pewno wciąż jest skoczkiem perspektywicznym. Skacze coraz lepiej i coraz równiej, by w minionym sezonie pierwszy raz w swej karierze zmieścić się w czołowej dwudziestce pucharu. Stał się też, przy słabszej formie Ammanna, niekwestionowanym liderem szwajcarskiej drużyny (co trener Schoedler przepowiadał już dawno) i w przeciwieństwie do sławniejszego kolegi nie jest tak chimeryczny. Przyjrzyjmy się więc bliżej jego startom.
17. Andreas Kuettel (Szwajcaria) - 359 punktów (8/+6)
Początek był raczej nieudany. W Kuusamo na otwarcie był dwudziesty trzeci, w drugim konkursie nawet nie zmieścił się w punktowanej serii. W Trondheim nie było lepiej: tam był dwudziesty siódmy i dwudziesty pierwszy, za to w Harrachovie przyszło przebudzenie: dwunasta i czternasta lokata przy bardzo dobrych skokach, często powyżej 130 metrów. Do Turnieju 4 Skoczni zaliczył jeszcze zawody u siebie - w Engelbergu, choć nie powalił nikogo tam na kolana: w pierwszy dzień zmieścił się w dwudziestce (17 pozycja), w drugiej był tuż za nią. Na Turniej jechał właśnie jako zawodnik zamykający dwudziestkę Pucharu.
Turniej 4 Skoczni wyszedł Andreasowi całkiem nieźle. Najgorzej wypadł na wstępie w Oberstdorfie. W serii KO bez problemu pokonał Jana Maturę, ale skok 111,5 metra nie zapowiadał walki o wysokie miejsce - i faktycznie, do takich nie zalicza się 25 lokata. W Garmisch-Partenkirchen 114,5 i 114 metrów dało mu 14 miejsce (choć pierwsza odsłona zapowiadała walkę o czołową dziesiątkę). W Innsbrucku było odrobinkę gorzej, choć po pierwszej serii był ósmy, spadł o siedem miejsc po przeciętnym drugim skoku. Na zakończenie Turnieju w Bischofshofen zajął dwudziestą pozycję. W całym Turnieju, jako iż za wielu zawodników nie punktowało w czterech konkursach, zajął wysokie (najwyższe w swojej karierze) 14 miejsce. W Pucharze awansował na "właściwe" siedemnaste miejsce.
W Willingen Andi przeżywał swoje przysłowiowe "pięć minut". Drużyna Szwajcarii nie zachwyciła (siódme miejsce), ale Kuettel skoczył tam bardzo dobrze (133,5 metra). Zaś indywidualnie... W pierwszym skoku osiągnął odległość 136,5 metra, co dawało mu miejsce za Hoellwarthem i prowadzącym Ito. W drugiej serii poprawił się o 4,5 metra, co pozwoliło mu to miejsce utrzymać (warto przypomnieć, iż Japończyka zmienił wielki Janne). Co ciekawe to była jedna z dwóch pierwszych dziesiątek Andiego w sezonie.
Karuzela pucharowa przeniosła się na Kulm, gdzie w lotach Kuettel wypadł "tak sobie" (dwudzieste drugie i dwudzieste szóste miejsce), a następnie do Neustadt, gdzie spisał się podobnie (a nawet w przeliczeniu na punkty nieco gorzej): w pierwszym dniu był dziewiętnasty, a w drugim trzydziesty. Jednak była to tylko chwilowa obniżka formy. Pod Tatrami dwa razy pokazał klasę (lokaty czternasta i piętnasta). Po opuszczeniu (kogo to dziwi?) konkursów japońskich, w Pragelato niemal zmieścił się w pierwszej dziesiątce. W Pucharze twardo trzymał się na miejscu siedemnastym.
Pierwsza dwudziestka Pucharu to w większości medaliści mistrzostw świata, niewielu spoza niej podchodzi pod tę kategorię (tylko Niemcy Neumayer i Schmitt, Fin Kiuru oraz Słoweńcy Bogataj i Peterka), ale jeszcze mniej z tej dwudziestki żadnego medalu nie zdobyło: właściwie to tylko Kuettel z Japończykami Ito i Kasai. Co nie znaczy, że Andreas skakał tam źle: przecież osiemnaste (K120) i dwudzieste (K90) miejsce to całkiem przyzwoite wyniki. Jednak słaba klasa Steinauera połączona ze słabszą wtedy formą Moellingera i Ammana pozbawiła Kuettela jakichkolwiek szans na dobre miejsce w drużynie. Choć nie można zwalać tylko na nich, gdyż Kuettel jakichś wiekopomnych rezultatów w tych konkursach nie osiągnął.
Turniej Skandynawski pokazał nam dobrze skaczącego Szwajcara. W fińskich Kuopio i Lahti zajmował miejsce trzynaste i siedemnaste. W Lillehammer zanotował drugi najlepszy start w sezonie (czyli był tam ósmy), na zakończenie tej części w Oslo był cztery miejsca niżej. Cały Turniej ukończył na pozycji dziesiątej.
Na zakończenie sezonu w Planicy nie skakał poniżej dwusetnego metra, ale niebotyczny poziom tamtych zawodów pozwolił mu zająć tylko szesnastą i dwudziestą pierwszą lokatę - co było w sumie udanym zwieńczeniem udanego roku.
Kuettel nie znalazł się w dwudziestce przypadkiem. Na dwadzieścia osiem konkursów punkty zdobywał w dwudziestu pięciu (a trzeba pamiętać o japońskiej absencji), co już samo w sobie jest sporym osiągnięciem. Skoki narciarskie to dyscyplina, w której ciężko jest czynić prognozy, ale chyba pierwsza piętnastka w przyszłym sezonie jest całkiem realną opcją. Czego Szwajcarowi z całego serca życzę.