Kolejna część cyklu "Z notatnika statystyka" traktuje o bohaterach niedzielnych konkursów w Tauplitz/Bad Mitterndorf - Robercie Kranjcu i Andersie Bardalu. Swoje miejsce znalazł tu także Gregor Schlierenzauer.
Zamiast wstępu.
Ponieważ telewizja i jeden z portali rozpisywały się przed i po Bischofshofen o jubileuszu Kasaiego twierdząc, że to jego 400. konkurs, a mnie wychodziło inaczej, postanowiłem sprawę jeszcze raz dogłębnie zbadać. I wyszło na moje. Po Bischofshofen Japończyk ma na koncie udział w 402-ch konkursach.
Najprawdopodobniej pan Szczęsny oraz portal, który pisał to samo, co mówił rzeczony redaktor, nie wzięli pod uwagę dwóch konkursów w Sapporo z sezonu 1988/89. W jednym Kasai był 31-szy, w drugim poszło mu jeszcze lepiej i był 24-ty zdobywając pierwsze punkty PŚ. To znaczy zdobyłby je, gdyby wtedy obowiązywał obecny regulamin. Ponieważ w tamtym okresie przyznawano punkty tylko piętnastu najlepszym skoczkom poszczególnych zawodów, to Kasai oficjalnie pozostaje za tamten konkurs bez punktów. Ale gdyby liczyć te punkty tak, jak obecnie, to całe siedem ma ich w kieszeni.
1.
Konkursy, które odbyły się w niedzielę na mamucie w Kulm, to 21-sze i 22-gie zawody, jakie rozegrano dotąd na tym obiekcie w ramach skokowego PŚ. Mimo bardzo młodego wieku, już w tej chwili najlepsze wyniki osiągnął tu Schlierenzauer. Zwyciężał tu wcześniej trzy razy. Gdyby nie dziurawy kombinezon, wygrałby też wczoraj (albo i nie) po raz czwarty.
Po dwie wygrane zanotowali w Bad Mitterndorf Neuper, Sakala i Hannawald. Najwięcej zaś razy na podium stał po konkursach w Kulm Goldberger - aż sześciokrotnie. Raz wygrał, trzykrotnie był drugi i dwa razy trzeci. Nasz największy mistrz kończył tu na podium trzykrotnie - raz zwyciężył i dwa razy stał na najniższym stopniu podium.
2.
Ale się porobiło! Jak się popatrzy na aktualną klasyfikację generalną, to już dawno nie było tak emocjonująco i tak ciekawie. Coś pięknego!
Rano Morgenstern prześcignął Bardala, ale po południu Norweg był już z powrotem trzeci. Obaj bardzo zbliżyli się do Koflera (zdobył raptem w obu konkursach 23 punkty - tyle co Żyła) i do Schlierenzauera, którego opuściło w końcu (na jak długo?) towarzyszące mu w tym sezonie niespotykane szczęście. Norweg jest dosłownie o włos za niedzielnym pechowcem. Obu najlepszych Niemców wyprzedził nasz Stoch. Freund dodatkowo stracił pozycję na rzecz Ito. Między siódmym obecnie Japończykiem a zajmującym dziewiąte miejsce Kranjcem jest na dzisiaj tylko pięć punktów różnicy!
Pierwsza dziesiątka wyraźnie odstaje od reszty (Koudelka ma ponad sto punktów przewagi nad Ammannem), ale w samej drugiej też ścisk niezły. I nieustająca zmiana miejsc. Żyła, niestety i mimo podwójnego zdobycia punktów, wypadł już poza dwudziestkę. Obudził się Evensen, jest nowa grupa Norwegów. Wygląda na małą zadyszkę Austriaków. A tak chyba wcale nie jest. Po prostu. Tym razem nikt im specjalnie nie pomagał. Moim zdaniem są wyraźnie słabsi, niż w zeszłym roku. Zobaczymy w Zakopcu. Miejmy nadzieję, że będzie ciekawie. I że to nie pogoda będzie rządziła. Ani Hofer z Tepesem. Wszystko jedno którym :).
3.
Anders Bardal stał już w tym sezonie na podium więcej razy, niż przez całą dotychczasową karierę. Do tego sezonu jego bilans podiów wynosił 1-2-3. Od końca listopada Norweg stał już na podium 7 razy, w rozbiciu na miejsca: 2-2-3. Po niedzielnym zwycięstwie Wiking awansował w klasyfikacji wszech czasów na 55-te miejsce. Tuż za Toma Hilde, który ma o jeden „brąz” więcej. W zestawieniu najczęstszych bywalców na podium Norweg jest jeszcze wyżej. Ze swymi trzynastoma pudłami zajmuje w tej chwili 49-tą pozycję.
4.
56-ty, a więc tuż za Bardalem, w tej pierwszej klasyfikacji jest
Robert Kranjec. To znaczy po pierwszym niedzielnym konkursie, kiedy wygrał, był przed, ale po południu Norweg wygrał i wcisnął się w klasyfikacji między młodszego kolegę z reprezentacji a Słoweńca. Aktualny podiumowy bilans skoczka z Kranja: 3-3-5. Słoweniec jest na razie na najlepszej drodze do tego, żeby ten sezon był dla niego najobfitszy w pucharowe punkty. Ale o tym wtedy, jak do tego dojdzie.
5.
Jeszcze o
Norwegach. Otóż reprezentant tego kraju stanął w niedzielę na podium Pucharu Świata po raz 300-ny. Do tego sezonu Norwegom udało się być na pudle 293 razy, a w tym sezonie siedem razy dokonał tego Anders Bardal. Bilans Norwegów: 88-107-105. Największe zasługi zanotowali w tym zakresie dla Norwegii Ljoekelsoey (11-15-6), Roger Ruud (9-3-4) i Bredesen (8-9-4). Z czynnych skoczków Romoeren (8-6-8), Jacobsen (6-9-7), Tom Hilde(3-4-7) i właśnie Bardal (3-4-6).
6.
Zdecydowanie najlepsze chwile w karierze przeżywa
Taku Takeuchi. Nie dość, że w Innsbrucku zaliczył pierwsze w karierze podium, nie dość, że w obecnym sezonie zajął trzy najwyższe w historii swoich startów pozycje w konkursach, to jeszcze w Kulm (a to przecież dopiero połowa sezonu) już przesądził o największej do tej pory liczbie punktów zdobytych w sezonie. Ma ich Takeuchi na dzisiaj w tym sezonie 217, a dotychczas (sezon 2007/08) najlepszy wynik to było 180 punktów. O tym, że trenerzy doceniają formę Japończyka, świadczy pozostawienie go na konkursach w Europie w sytuacji, gdy cała - oprócz Ito - reszta ekipy dawno wróciła do Japonii przygotowywać się na konkursy w Sapporo.
7.
A propos
Daiki Ito. Japończyk stał się wczoraj najlepszym, jeśli chodzi o sukcesy w Pucharze, czynnym skoczkiem świata z tych, którzy nie wygrali jeszcze pucharowych zawodów. Bilans reprezentanta Kraju Kwitnącej Wiśni to trzy drugie i cztery trzecie konkursowe miejsca. Do niedzieli najlepszy w tej kategorii był Dmitrij Wasiliew (0-2-6). Podobnie jak u Kranjca i Bardala, wszystko wskazuje na to, że obecny sezon może być najlepszym w karierze. Ale o tym wtedy, kiedy do tego dojdzie.
8.
Jakub Janda zmęczył w końcu w niedzielę rano granicę 4000 pucharowych punktów. Przymierzał się do tego od dłuższego czasu jak wilk do jeża. Przez cały poprzedni sezon uzbierał wszystkiego 119 oczek. W tym jest nieco lepiej, bo na dziś ma ich już 113. Jednakże tak go to poranne przekroczenie wyczerpało, że po południu już nie punktował. Ale 4004 punkty są jego i nikt mu ich nie zabierze. Czech raz wygrał klasyfikację generalną PŚ, raz był w niej szósty i czterokrotnie kończył jeszcze sezon w czołowej trzydziestce. W tym roku wygląda na to, że też mu się to może udać.
9.
Gwóźdź programu – Polonica.
Kamil Stoch, mimo że zaliczył bardzo udany występ w Kulm (gdzie do tej pory skakał tylko raz, dwa lata temu, i nawet nie wszedł do konkursu), to - paradoksalnie - stracił parę pozycji w klasyfikacji wszech czasów. Tak się bowiem złożyło, że zaraz za nim w tej klasyfikacji byli dotąd Bardal i Kranjec. Po niedzielnych konkursach obaj wyprzedzili naszego skoczka. Teraz, mając bilans podiów 3-1-2, Polak jest w tabeli wszech czasów równo sześćdziesiąty. Natomiast wywalczone przezeń w niedzielę najniższe podium spowodowało, że wśród najczęściej goszczących na pudle Stoch przeskoczył w górę o kilkanaście pozycji i jest obecnie osiemdziesiąty. Byłby 79-ty, ale Ito też znalazł się na pudle.
Piotr Żyła, po dłuższym rozbracie z normalnym zdobywaniem punktów, zrobił to w niedzielę dwukrotnie. Dzięki temu wyprzedził w liczbie zdobytych w Pucharze punktów Stefana Hulę. Skoczek Ustronianki ma ich w tej chwili na koncie łącznie 229, zawodnik Sokoła Szczyrk o osiem mniej. Miejmy nadzieję, że od następnych zawodów Pucharu Świata już nie tylko Żyła, ale obaj skoczkowie będą regularnie zdobywać pucharowe punkty. Z Fettnerem w Neustadt Hula co prawda dość wyraźnie dwa razy przegrał, ale Fettner, jak jest w formie, to czołówka. Co pokazał w zeszłym sezonie oraz w grudniu w Harrachowie. Więc może Fettner jest w formie?
Od niedzielnego popołudnia
Maciej Kot ma w dorobku tyle samo pucharowych punktów, co Grzegorz Miętus. Obaj zdobyli ich po dwadzieścia. Tyle że ten drugi jest znacznie efektywniejszy. Startował dotąd tylko czterech w pucharowych konkursach. Jeśli doliczyć nieudane kwalifikacje, to w ośmiu. Młodszy z braci Kotów natomiast brał udział w aż 27-miu I-ligowych zawodach. Do tego należy doliczyć osiemnaście nieudanych kwalifikacji.
10.
W skrócie:
Jernej Damjan brał udział w 150-tym konkursie. Nie uświetnił tego setnym punktowaniem i od trzech konkursów wciąż ma na koncie 99 zawodów, w których poprawiał swój dorobek punktowy. 25 konkursów Słoweniec kończył w czołowej dziesiątce, a w trzech przypadkach stał na podium (0-1-2); obecny sezon jest dla niego jak u fryzjera: średnio na jeża. Siedem razy z punktami, sześć razy bez i raz przepadł w kwalifikacjach. W tych 150-ciu zawodach Jernej wywalczył 1802 pucharowe punkty.
Setny pucharowy punkt zdobył dzisiaj inny Słoweniec,
Jure Sinkovec. Potrzebował na to 31 konkursów, choć punktował tylko w jedenastu.
Połowę dorobku Słoweńca ma za to od dzisiaj
Kenneth Gangnes. Te 50 oczek zdobył w piętnastu występach. Ale punktował tylko w sześciu. 47 oczek z tej całej 50-tki wywalczył w tym sezonie.
Andrea Morassi zmęczył wreszcie barierę trzystu pucharowych punktów. Zeszły mu na to 64 udziały w zawodach. Przy czym punktował tylko w 24-ch. 65. konkurs, ten popołudniowy, zakończył Włoch znów bez zdobyczy punktowych.
więcej statystyk na blogu autora »