Adam Małysz został podwójnym Mistrzem Świata w skokach narciarskich w Predazzo. Polak dwukrotnie bił także rekordy skoczni. Dziś na K-95 uzyskał 105 i 107,5 metra pokonując o 16 punktów Tommiego Ingebrigtsena i aż o 19,5 pkt. Noriakiego Kasai. Tym razem bez medalu zostali świeżo upieczeni mistrzowie drużynowi - Finowie. Wszyscy jednak uzyskali pozycje w pierwszej dziesiątce. Słabiutko spisał się lider Pucharu Świata - Sven Hannawald (dopiero 24 miejsce), a dużego pecha mieli Austriacy, wśród których Nagiller i Liegl zaliczyli upadki. Ogólnie Austria i Niemcy to najwięksi przegrani tych mistrzostw. Wyjeżdżają z opuszczoną głową, bez medalu. Triumfuje niewątpliwie Adam Małysz, który ma teraz niepowtarzalną szansę nawiązać walkę o trzecią kryształową kulę z rzędu w kolejnych zawodach Pucharu Świata.

W piątkowy wieczór rozpoczął się ostatni konkurs skoków narciarskich na Mistrzostwach Świata w narciarstwie klasycznym w Val di Fiemme 2003. Drugi konkurs indywidualny odbywał się na skoczni o punkcie konstrukcyjnym K-95. Tytułu mistrza świata bronił Adam Małysz. Dzięi temu w zawodach mogło wziąć udział aż pięciu Polaków. Małysz, podobnie jak 2 lata temu był faworytem. Zdobył przecież niecały tydzień wcześniej 1 miejsce na K-120 i indywidualnie był najlepszy w drużynówce, oraz na przedkonkursowych treningach. Wszyscy Polacy liczyli na złoto. Jeszcze tydzień temu nie mieliśmy tak wygórowanych życzeń. Na serii próbnej, która odbyła się tuż przed konkursem Małysz potwierdził znakomitą dyspozycję skokiem na 98 metrów. Nie była to jednak najdalsza odległość. Wygrał Tami Kiuru (100,5 m) przed Simonem Ammannem (100 m). Daleko latali także Norwegowie Lars Bystoel i Tommy Ingebrigtsen oraz Japończycy: Kasai i Miyahira (wszyscy po 99 metrów). Słabiutko wypadli Austriacy, z których najlepszy, Florian Liegl zajął dopiero 18 miejsce.

Z podwyższonej (16) bramki startowej konkurs rozpoczął się od słabego skoku Michala Dolezala na 85,5 metra. Kolejni zawodnicy także nie doskakiwali do punktu K. Wśród nich byli niestety Polacy: Tomasz Pochwała (85 m), Robert Mateja (84,5 m) i Tomisław Tajner (86,0 m). Na ponad 20 zawodników tylko Nicolas Dessum z Francji poleciał daleko - 97 metrów i z notą 118,5 pkt. wysunął się na zdecydowane prowadzenie. Wyprzedził go dopiero jeden z faworytów dzisiejszych zawodów - Tommy Ingebrigtsen (100,5 m). Po skokach połowy zawodników, drugą część I serii rozpoczął Marcin Bachleda. Spisał się podobnie jak reszta naszych reprezentantów. Skok na  86,5 m nie dał mu awansu do finałowej serii. Niedługo potem w krótkich odstępach skakali świeżo upieczeni drużynowi mistrzowie świata - Finowie. Wszyscy potwierdzili swoją bardzo wysoką formę. Veli-Matti Lindstroem osiągnął 98 metrów, Arttu Lappi 99, Tami Kiuru 100, a Matti Hautamaeki 101. Ci dwaj ostatni wyprzedzili Ingebrigtsena. Do czołówki dołączyli jeszcze: Lars Bystoel (98 m), Noriaki Kasai (99 m) i niespodziewanie dla wszystkich - Bjoern Einar Romoeren (99 m). Norweg bardzo mizernie prezentował się na treningach.
Matti Hautamaeki nie utrzymał długo prowadzenia. Tyle samo skoczył Hideharu Miyahira, ale dostał wyższe noty za styl i wyprzedził Fina. Kolejną niespodzianką był przyzwoity skok Martina Hoellwartha (100,5 m). Austriak podobnie jak Romoeren nie popisywał się we wcześniejszych próbach.
Przedostatni na belce pojawił się Adam Małysza. Polak pobił znacznie pozostałych rywali lecąc 104 metry, co dało mu 5,5 punktu przewagi na drugim Japończykiem. 5 punktów dawało ponad 2 metry przewagi.
Lider Pucharu Świata, Sven Hannawald, podobnie jak wcześniej nie wykazał wzrostu formy i zajął dopiero 21 pozycję po I serii.

Druga seria rozpoczęła się bez zmian na rozbiegu. Liczyliśmy więc na pobicie rekordu skoczni (106,5 m Mechlera). Pierwszy przyzwoity skok oddał Teppei Takano (96,5 m), co pozwoliło mu przesunąć się w górę tabeli. Kolejne dalekie skoki oddali Christoph Duffner 98,5 m, Kazuyoshi Funaki 99,0 m i Simon Ammann 102,5 m. Mistrz Olimpijski uzyskał drugą odległość dzisiejszego konkursu i awansował z 25 na 10 pozycję!
Austriacy mieli dziś wyraźnego pecha. Najpierw przewrócił się 15 po I serii Christian Nagiller, który nie ustał swojego drugiego skoku i po locie na 90 metrów zajął ostatnią pozycję. Potem Florian Liegl skrzyżował narty podczas lądowania i także się przewrócił (99 m). O ile Nagiller wyszedł z tego bez szwanku, to u Liegla wyglądało to na dość poważny uraz ręki.
Prowadzącego Ammanna wyprzedził dopiero Veli-Matti Lindstroem (101 m). Następnie prowadzenie uzyskiwali: Arttu Lappi (102 m), Noriaki Kasai (104 m), Tommy Ingebrigtsen (105 m).
Słabiej zaprezentowali się Kiuru 102 m, Hoellwarth 98 m, Hautamaeki 95,5 m i Miyahira 101 m. Na podium dzięki temu weszli Kasai i Ingebrigtsen. Przeciwnicy ustawili wysoko poprzeczkę Małyszowi. Polak musiał skoczyć minimum 102 metry w dobrym stylu. Nie przejmował się jednak i nie kalkulował. Skoczył najlepiej jak umiał. Wylądował na odległoćci 107,5 metra i odniósł drugie zwycięstwo na tegorocznych MŚ z drugim rekordem skoczni! Brawo Adam!