Na skoczni w Garmisch-Partenkirchen do tej pory niepodzielnie rządził Jens Weissflog. O dokonaniach Niemca i innych zawodników przeczytacie - jak zwykle - w notatniku statystyka.
1.
Zawody na skoczni olimpijskiej rozgrywa się zawsze, przynajmniej wtedy gdy konkurs ten jest elementem składowym Pucharu Świata, w Nowy Rok. W tym roku, jednocześnie w ramach PŚ i T4S, już po raz 33-ci. Tak jak w Engelbergu, zdecydowanie najlepsze rezultaty osiągnął Ahonen, tak tutaj bezapelacyjnym liderem jest Jens Weissflog. Ma na koncie aż dziesięć podiów, przy czym w rozbiciu na poszczególne stopnie wygląda to tak: 4-3-3.
W niedzielę po raz trzeci wygrał tu Schlierenzauer. Po dwa razy zwyciężali na tej skoczni Felder, Ahonen, Peterka i Kasai. Adam Małysz bardziej lubił tę skocznię, niż wskazywałyby jego wyniki. Nie udało mu się tu nigdy zwyciężyć, choć cztery razy (raz drugi i trzykrotnie trzeci) stał na podium. Inni Polacy na podium noworocznego konkursu nigdy nie stanęli. Przepraszam - raz (na trzecim miejscu) Józef Przybyła, ale to było na długo przed wymyśleniem Pucharu Świata.
2.
„Mówimy Garmisch - myślimy Weissflog”. Tak, w największym skrócie, możnaby przedstawić historię dotychczasowych konkursów rozgrywanych w tej miejscowości. Oprócz tego, że najwięcej razy tu wygrał i zdecydowanie najczęściej stał na podium, Niemiec w jeszcze większym stopniu zdominował wszelkie tabele punktowe dotyczące noworocznych zawodów. Musi totalny abstynent, bo kto normalny przez tyle lat w Sylwestra by nie wypił? :) Taki, przykładowo, Romoeren nigdy za dobrze w Ga-Pa nie skakał. O Bystoelu nie wspominając.
Weissflog startował w Ga-Pa czternastokrotnie (co nie jest wcale żadnym rekordem, bowiem aż w siedmiu konkursach więcej występował tu Kasai, a o cztery więcej zaliczył Ahonen. Łącznie wywalczył tutaj aż 944 pucharowe punkty. Niemal 11% wszystkich punktów, które kiedykolwiek zdobył w Pucharze Świata. Drugi w takim zestawieniu Ahonen zebrał o 67 oczek mniej (w osiemnastu startach, przypomnę). Wszystkie swoje występy w Ga-Pa Niemiec kończył w czołowej piętnastce, co oznacza, że gdyby zastosować stary system zdobywania punktów (w końcu większość kariery w tym systemie skakał), to za każdym razem, kiedy punktował w nowym systemie zdobywałby też punkty w starym. Łącznie byłoby ich 232. Przykładowo Ahonen na swoje siedemnaście punktowanych w nowym systemie startów, w czołowej piętnastce był „tylko” czternaście razy. I „starych” punktów uzbierał 206. Trzeci jest Goldi (124 oczka przy dziesięciu bytnościach w najlepszej piętnastce).
Nasz Małysz jest w tych „punktowych” tabelach dość wysoko. Znacznie wyżej niż w „medalowych”. Gdyby liczyć po nowemu, to wywalczył w Ga-Pa (czternaście razy punktował) 487 punktów, a po staremu (znalazł się w piętnastce dziewięć razy) - 98. W pierwszym przypadku daje mu to - jak na razie - czwartą (zaraz za Kasaim), a w drugim ex aequo siódmą (wraz z Kirjonenem) pozycję w historii.
3.
Można było się spodziewać, że po podarunku ze strony działaczy i sędziów w Oberstdorfie (żeby tylko się nie okazało, że ktoś z FIS-u obstawił u buka cztery wygrane Austriaka :)) Schlierenzauer dostanie porządnego kopa w górę. I dostał. W Ga-Pa, oprócz tego, że odniósł już 38. zwycięstwo i od Małysza dzieli go już tylko jedna wygrana, to obchodził dwa jubileusze. Po pierwsze po raz sześćdziesiąty stanął na podium PŚ (38-14-8). Dalej jest pod tym względem ósmy w historii, ale zdecydowanie zbliża się do wyprzedzających go bezpośrednio Ammanna (62) i Goldbergera (63). W tym sezonie odrobił do nich już cztery oczka, a przeciez narciarski cyrk nie osiągnął jeszcze nawet półmetka. Więc... Po drugie po raz setny znalazł się w czołowej dziesiątce zawodów. A przypomnę, że brał udział tylko w 120-tu konkursach. Z tego tylko trzy razy nie zdobył punktów.
4.
Przy okazji tego ostatniego jubileuszu Tyrolczyka zestawienie tych, którzy najczęściej kończyli zawody w czołowej dziesiątce konkursu. Jak widać, Schlierenzauer znajdzie się tam najprawdopodobniej dopiero po zawodach w Bischofshofen. W kolejnych rubrykach: miejsce w klasyfikacji, nazwisko skoczka, reprezentowany kraj oraz liczba jego bytności w czołowej dziesiątce konkursów.
Liczba miejsc w czołowej "10" konkursów PŚ
Oczywiście zestawienie nie uwzględnia ogromnie ważnego czynnika, jakim jest liczba startów w zawodach, ale o startach kiedy indziej.
5.
Noriaki Kasai, kończąc konkurs w Ga-Pa na 29. miejscu i zdobywając tym samym swoje pierwsze dwa punkty w sezonie wyśrubował rekord liczby sezonów, w których bez przerwy punktował. To 22-gi sezon z rzędu, kiedy Japończyk przynajmniej raz w sezonie dostaje się do serii finałowej. Takich konkursów zaliczył Kasai w życiu trzysta trzydzieści. Uprzedzając ewentualne pytania dotyczące poprzedniego zdania: moim źródłem nie jest TVP i pan Szczęsny. Czy jego źródłem nie jestem ja - nie wiem :).
6.
Wykrakałem. Martin Schmitt po raz 50-ty nie zdobył w konkursie żadnych punktów. Aż czterokrotnie miało to miejsce w obecnym sezonie. Na sześć startów. Myślę, że czas pozbierać zabawki i opuścić piaskownicę.
7.
Anders Bardal o dziewiętnaście oczek przekroczył granicę 3500 zdobytych w PŚ punktów. Dokonał tego punktując w 157 konkursach (łącznie startował 207 razy). Norweg jest w wysokiej formie. Znacznie wyższej, niżby o tym mogły świadczyć dotychczasowe wyniki w TCS. Myślę, że ten sezon może być dla niego najlepszym w karierze. Od listopada do dziś zdobył 459 punktów. Cztery lata temu, kiedy to kończył sezon na piątej pozycji w klasyfikacji generalnej, jego „urobek” po konkursie w Planicy wynosił 942 punkty. Jak dla mnie - wygląda na to, że zrobi życiówkę.
8.
Piętnasta pozycja Denisa Korniłowa w Ga-Pa spowodowała, że może się on pochwalić wywalczeniem w Pucharze już ponad tysiąca punktów. Tysiąca siedmiu dokładnie. Rosjanin nie jest, być może, w tym sezonie specjalnie błyskotliwy (nigdy zresztą nie był), ale stosunkowo regularny. Jeśli tę regularność utrzyma, to także i on może zrobić życiówkę punktową na koniec sezonu. Tym bardziej, że nie jest ona zbyt okazała i wynosi ledwie 282 punkty (2006/07).
9.
Dokładnie pięćsetny punkt w karierze wywalczył na Olympiaschanze Sebastian Colloredo. Zrobił to w swoim pięćdziesiątym zakończonym zdobyciem punktów konkursie. Przy czym dla tego konkursu właściwsze byłoby wyrażenie „zdobyciem punktu”. Ale ponieważ nie jestem złośliwy, to tak nie napiszę. Dodam, że zawodów, w których Włoch punktów nie zdobywał, jest ciut mniej - 48.
10.
Muszę napisać o Koudelce w kontekście niebywałej stabilności formy. Czech brał w tym sezonie udział w siedmiu zawodach. Amplituda wahań, jak chodzi o zajęte miejsce, wynosi zaledwie 8. Najwyższe swoje miejsce, czwarte, zajął na dużej skoczni w Lillehammer, a najgorzej powiodło mu się... też w Lillehammer, gdzie na normalnej skoczni był dwunasty. Regularność godna podkreślenia.
11.
Daiki Ito nie tylko wyprzedził dzisiaj Kamila Stocha w konkursie, ale zajmując trzecie miejsce i zrzucając przez to polaka z podium wyprzedził go również w klasyfikacji skoczków najczęściej lądujących na „pudle”. Teraz Japończyk ma na koncie zaliczonych sześć podiów i daje mu to dziewięćdziesiąte miejsce w historii. Stoch jest ze swoimi pięcioma podiami o jedną pozycję gorszy, ale to on, a nie reprezentant kraju Kwitnącej Wiśni, ma w dorobku 3 konkursowe zwycięstwa i pewnie by się nie zamienił.
12.
Punkt ostatni - Polonica. Postanowiłem, że nie będę siebie i innych dodatkowo denerwował i że będę pisał w tym cyklu o Polakach tylko dobrze. Więc dzisiaj tylko o Stochu. Polak po raz 130-ty uczestniczył w pucharowym konkursie. I po raz 88-my zdobył punkty. Był to zarazem 22-gi konkurs, kiedy znalazł się w czołowej dziesiątce. Jego najbardziej „ulubione” lokaty w czołówce to, jak dotąd, miejsce siódme i dziewiąte. Zajmował je po cztery razy. Tylko trochę mniej skoczek z Zębu „lubił” otwierać (czytaj zwyciężać) i zamykać czołową dziesiątkę - robił to po trzy razy. Nigdy jeszcze nie zajął w żadnym konkursie pozycji piątej. Wszystkie inne punktowane miejsca, również te poza czołową dziesiątką, Polak na rozkładzie już ma. Dość równo zresztą rozłożone. Najczęściej był jedenasty. Sześciokrotnie.