Zaloguj się
Kalendarz zawodów
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
kwiecień 2024
Najbliższe zawody
kalendarz na przyszły sezon
nie został jeszcze zatwierdzony

Pierwsze medale w Vail/Beaver Creek rozdane

4 lutego 2015, 13:54

Lata całe minęły odkąd publikowałem na tej stronie swoje artykuły. Mniej lat, ale ciągle sporo minęło, kiedy ostatnie artykuły moje w Internecie przestały się ukazywać. Ale jednak ciągnie, bardzo ciągnie do pisania, stąd postanowiłem reaktywować swoje pisarstwo. Powinno się tu ukazywać trochę przemyśleń na temat sportu, ale mam zamiar wrócić także do regularnych artykułów – jak to drzewiej bywało.

PIERWSZE MEDALE W VAIL/BEAVER CREEK ROZDANE

Narciarstwo alpejskie to obok skoków narciarskich mój ulubiony sport zimowy (a pewnie i sport w ogóle). Stąd moje olbrzymie zainteresowanie amerykańskimi mistrzostwami. Na pierwszy ogień poszedł więc supergigant pań.

Głównymi faworytkami była wielka trójka – Lindsey Vonn, Tina Maze i Anna Fenninger – i właściwie w ciemno można było na nie postawić i się nie zawieść. Fakt, na wielkich imprezach zdarzają się niespodzianki, acz właściwie w supergigantach pań nie za często. Jasne, gdzieś tam pojawiały się inne nazwiska – Lara Gut, Tina Weirather, Julia Mancuso, Viktoria Rebensburg ale chyba one nawet same za bardzo nie liczyły na medal w tej dyscyplinie – w każdym razie ich przejazd zrobił na mnie takie wrażenie.

Ze wspomnianych pretendentek najlepiej pojechała Rebensburg – z numerem 10 ukończyła ostatecznie na piątej pozycji prowadząc po swoim przejeździe. Niemka jednak lepsza jest – co zakrawa na pewien paradoks – w zjazdach i w slalomach gigantach. Bliska sprawienia niespodzianki była młoda Austriaczka Cornelia Huetter, dobrze jeżdżąca w tym sezonie supergiganty i zjazdy, ale mająca do tej pory w karierze jedno podium. Z numerem 15 objęła nawet prowadzenie i do medalu zabrakło naprawdę niewiele.

Po Huetter słabiej zjechała Lara Gut – na trzecie wówczas miejsce, co nie dawało nadziei medalowych, mimo iż nr 17 – świetna i wszechstronna, acz mająca już najlepsze lata jednak za sobą Austriaczka Nicole Hosp nie dotarła do mety. Następna Lindsey Vonn o 0,11 sekundy wyprzedziła młodą Austriaczkę, niemniej długo prowadzeniem się nie nacieszyła. Wielka Tina Maze okazała się lepsza o kolejne 0,12 sekundy. Niewielka była szansa na to, iż na podium mogą stanąć zawodniczki z nr 20 (Tina Weirather z Liechtensteinu, ostatecznie wysoka, szósta pozycja, oczko przed wspomnianą Gut) i nr 21 (Elisabeth Goergl z Austrii, nie dojechała do mety). Owszem, to świetne zawodniczki, ale pierwsza raczej do wielkich imprez nie ma szczęścia, zaś druga mimo jednej supergigantowej wygranej w tym sezonie Val d’Isere raczej już – podobnie jak Hosp – nie jest taką gwiazdą jak kiedyś. Wszystkich jednak mogła pogodzić – i pogodziła – zawodniczka z nr 22. Anna Fenninger, mistrzyni olimpijska, która urwała wielkiej Maze – 0,03 sekundy. I wszystko było jasne. Owszem, zawody trwały dalej, ale żadna z zawodniczek nawet nie zmieściła się w „10”., którą uzupełniły coraz lepsza Szwedka Kajsa Kling (nr 13), wciąż popularna, ale nie potrafiąca nawiązać do czasów najlepszych Julia Mancuso (nr 9) i jadąca niemal na początku (nr 2) Włoszka Elena Curtoni, której warto się przyglądać. Wśród zawodniczek jadących po Fenninger tuż za „10” była tylko Niemka Veronique Hronek z numerem 29.

To pozornie mało istotne informacje, ale – o czym fani narciarstwa alpejskiego wiedzą – tu numeracja ma spore znaczenie. W konkurencjach szybkościowych elita jeździ mniej więcej z numerami od 16 do 22, wcześniej jeździ garnitur drugi, później też – tak do nr 30.

W sporcie tym w ogóle nie emocjonują mnie starty naszych rodaków. Bo i niby czemu. Poza niezłym w kombinacji i tylko w kombinacji Bydlińskim tworzymy obecnie nie drugi, nie trzeci, a w porywach czwarty sort alpejczyków. Ale wspomnę, iż jechała Maryna Gąsienica-Daniel. Jechała i nawet dojechała. Miejsce 34 na 39 zawodniczek, które ukończyły zawody nie daje mi powodów, bym napisał coś więcej.

Pora więc na wielką trójkę. Bo podium to zawodniczki kompletne. Wszystkie już do tej pory zdobyły Puchar Świata oraz złote medale MŚ i IO – generalnie wielkie nazwiska. Poniżej więc sylwetki medalistek – od brązowej, do złotej.

LINDSEY VONN (USA) – Lindsey mówiła po zawodach, że jest z medalu zadowolona i chyba nie była to tylko zwykła, kurtuazyjna wypowiedź. Niby brąz to tylko brąz, co dla rekordzistki pod względem wygranych pucharowych) zarówno w supergigancie (22 zwycięstwa), jak i w ogóle w Pucharze Świata (w tym roku pobiła wieloletnią rekordzistkę Annemarie Proell-Moser i dziś Lindsey ma na koncie już 64 zwycięstwa pucharowe), niemniej należy pamiętać, że jej imponująca kariera wzięła ostry i niemiły zakręt właśnie na MŚ i właśnie w supergigancie – dwa lata temu w Schladmig doszło do tego nieszczęścia. Wzięła więc rewanż za tę przykrość. Lindsey Vonn w tym roku kończy 31 lat (dobry rocznik 1984, wiem co piszę), więc jeszcze sporo przed nią . W MŚ do tej pory miała następujące osiągnięcia:

2007 Are: supergigant (srebro), zjazd (srebro)
2009 Val d’Isere: supergigant (złoto), zjazd (złoto)
2011 Garmisch-Partenkirchen: zjazd (srebro)

Do tego należy dodać także olimpijskie medale:

2010 Vancouver: zjazd (złoto), supergigant (brąz).

Choć tego nie widać po medalach MŚ i IO Lindsey w swej karierze wygrywała każdą dyscyplinę alpejską, ma trzy zwycięstwa w slalomie gigancie, dwa – w slalomie, trzydzieści dwa w zjeździe, dwadzieścia dwa w supergigancie i pięć w kombinacji. W generalnej klasyfikacji PŚ wygrywała aż czterokrotnie – w 2008, 2009, 2010 i 2012 roku (poza tym nie stała na podium „generalki), do tego dochodzą sukcesy w dyscyplinach nie tylko swoich kluczowych – w gigancie druga w sezonie 2011/12, w slalomie trzecia w sezonie 2008/09. Ale blednie to wobec osiągów w konkurencjach szybkościowych: w zjeździe wygrywała Małą Kryształową Kulę aż sześciokrotnie (w latach 2008-13), do tego drugie miejsce w 2006 i trzecie w 2007. Zresztą i w tym roku ma szansę na kolejną. Podobnie jak w supergigancie, gdzie zwyciężała w latach 2009-12, do tego była trzecia w 2007 i 2005. W nie aż tak prestiżowej superkombinacji wygrywała klasyfikację generalną w latach 2010-12, do tego miejsca drugie (2008 i 2009) oraz trzecie 2006. Robi wrażenie… Niemniej – i tak uważam, że brąz szczerze ją ucieszył.

TINA MAZE (Słowenia) – rok starsza (choć wcale tego nie widać) od Vonn i, choć mniej utytułowana w Pucharze Świata od Vonn, jeszcze bardziej od niej wszechstronna – ma niebywałą szansę na medal w każdej konkurencji i jest w stanie to osiągnać.

Puchar Świata zdobyła raz w sezonie 2012/13 (po drugim miejscu w sezonie 2011/12 – mimo braku zwycięstwa w zawodach i trzecim w sezonie 2010/11), z przewagą miażdżącą – dość powiedzieć, że w zjeździe i w slalomie była druga w klasyfikacji dyscypliny i były to jej… najsłabsze dyscypliny. Wygrała w karierze dwadzieścia sześć zawodów, z czego aż czternaście w gigancie, cztery w slalomie, cztery w zjeździe, zaledwie jedno w supergigancie (ale jakoś zawsze się zmobilizuje na wielkie imprezy) i trzy w superkombinacji. W gigancie zdobyła Małą Kryształową Kulę (dalej MKK) w 2013, trzecia była w 2009 i 2010, w slalomie nie wygrała nigdy w MKK, ale drugie miejsce w 2013 i trzecie w 2012 też wstydu jej nie przynoszą. W zjeździe podobnie – bez MKK, ale z miejscami 2 (w 2013) i 3 (w 2014), w supergigancie mimo jednego zwycięstwa zdobyła z nim MKK (2013), zaś w kombinacji MKK zdobyła we wspaniałym 2013, zaś drugie miejsca w 2011 i 2012.

Anegdotycznie brzmią też opowieści o tym, jaki to miała słaby sezon miniony. Fakt, była raptem czwarta w PŚ, wygrała tylko jedne zawody i… zdobyła dwa złote medale w Soczi. Słabo pani Tino, słabo.

No właśnie czas dojść do jej dotychczasowych osiągnięć na wielkich imprezach najpierw MŚ:

2009 Val d’Isere: srebro (gigant)
2011 Garmisch-Partenkirchen: złoto (gigant), srebro (superkombinacja)
2013 Schladming: złoto (supergigant), srebro (superkombinacja), srebro (gigant)

Potem IO:
2010 Vancouver: srebro (supergigant), srebro (gigant)
2014 Soczi: złoto (zjazd), złoto (gigant).

Czyli co? W tym roku medal w slalomie, jedynej dyscyplinie w której medalu pani Tina nie ma. Tina słynie z trudnego charakteru dla trenerów i kolegów, ale ogólnie sprawia sympatyczne wrażenie. Jest też zdolną pianistką i piosenkarką z hitem nr 1 „My Way Is My Decision” w Słowenii.

ANNA FENNINGER (Austria) – przy Maze i Vonn nawet taka super-mistrzyni jak Fenninger prezentuje się blado. Ale jest zdecydowanie od nich młodsza (raptem 25 lat) i wiele jeszcze przed nią. Nie jest aż tak wszechstronna, ale w swoich dyscyplinach nieodmiennie dobra. Ja osobiście kibicuje jej od lat, jeszcze jak była mało znaną i uroczą juniorką.

Warto dodać, że swój pierwszy (i do dziś jedyny) złoty medal MŚ zdobyła zanim wygrała swoje pierwsze zawody PŚ i to w konkurencji , w której nigdy wcześniej, ani nigdy później nie stała nawet na podium PŚ, czyli w superkombinacji w roku 2011. Ogólnie Anna staje często na podium, ale wygrywa już rzadziej. Zdarzyło jej się to dziewięć razy na trzydzieści pięć podiów czyli na jedno zwycięstwo zdarza jej się mniej więcej co cztery podia (Maze ma 26 na 75 podiów, a Vonn w ogóle miażdży konkurencje – 109 podiów i 64 zwycięstwa, to jest statystyka!). Niemniej dziewięć to i tak ładny wynik (miejsce 42. na liście wszech czasów, na której prowadzi Vonn, a Maze jest dwunasta). Te zwycięstwa odnosi głównie w gigancie (osiem), bowiem w supergigancie, w którym jest aktualną mistrzynią świata i olimpijską wygrała tylko raz, zaś w zjeździe nie ma wybitnie szczęścia, siedem podiów i jedno zwycięstwo. Fenninger zdobyła Kryształową Kulę w sezonie 2013/14 jeżdżąc najrówniej w stawce i miała dość dużą przewagę nad drugą Marią Hoefl-Riesch. Sezon wcześniej była Anna trzecia w PŚ. W gigancie w zeszłym sezonie zdobyła MKK, druga była sezon wcześniej, w slalomie nigdy się nie liczyła, zdobywając punkty okazjonalnie, w zjeździe zajęła miejsce drugie na koniec sezonu 2012/13 i trzecie na koniec 2013/14 (choć jak pisałem, nigdy nie wygrała), zaś w supergigancie była raz druga (2014) i dwa razy trzecia (2012 i 2013), w superkombinacji bywała w „10”.

Mistrzostwa zaczęły się wczoraj. Już jest ciekawie, a ja jeśli Czytelnicy chcą, a redakcja pozwoli, będę się z Państwem dzielił swoimi przemyśleniami w ich trakcie.
« wszystkie wpisy

brak komentarzy
Dodawanie komentarzy
zostało wyłączone.
-
Jarek Gracka: Loty nielota, czyli Gracka o skokach i nie tylko
Jarek Gracka: Loty nielota, czyli Gracka o skokach i nie tylko
Jarek Gracka: Loty nielota, czyli Gracka o skokach i nie tylko
Fan skoków od 5. roku życia. Miłośnik wszelkich statystyk i analiz. Na co dzień walczy z meandrami branży finansowej. Poza skokami miłośnik rocka, podróży, dobrego piwa i literatury. Z wykształcenia politolog. Pierwszy raz prowadzi bloga i - jak sam twierdzi - ostatni. Co ma do powiedzenia?
Przekaż 1,5% podatku na rehabilitację syna naszego redaktora - Adam Mysiak
Reklama
Typer - typuj wyniki skoków narciarskich
Reklama
krzesła biurowe Warszawa
Cookies
Ten portal korzysta z plików cookies w celu umożliwienia pełnego korzystania z funkcjonalności serwisu, dopasowania reklam oraz zbierania anonimowych statystyk.
Obsługę cookies możesz wyłączyć w ustawieniach Twojej przeglądarki internetowej.
Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z ustawieniami przeglądarki.
Administratorem danych osobowych, udostępnionych przez Klienta, jest 10 OFFICE Paweł Stawowczyk. Dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie w celu identyfikacji użytkowników piszących komentarze, w celu obsługi konkursów, w celu wysyłki wiadomości drogą mailową itp. i nie będą w żaden inny sposób archiwizowane, gromadzone lub przetwarzane.
Publikowane materiały mogą zawierać Piksel Facebooka i inne technologie śledzenia, stosowane za pośrednictwem stron internetowych osób trzecich.
ukryj ten komunikat na stałe »
copyright © 2000-2024 10office.pl
Obserwuj Skokinarciarskie.pl na Facebooku Obserwuj Skokinarciarskie.pl na Twitterze RSS na Skokinarciarskie.pl - newsy o skokach narciarskich