Wywiad przeprowadziła Katarzyna Clio Gucewicz, zdjęcia: Magdalena Głowińska
Zapraszamy do lektury wywiadu z Pekką Niemelä i Ville Kantee, nowymi trenerami reprezentacji fińskich skoczków.
Zapraszamy do lektury wywiadu z Pekką Niemelä i Ville Kantee, nowymi trenerami reprezentacji fińskich skoczków. Szkoleniowcy opowiadają o wyzwaniach, jakie przed nimi stoją, o zmianach w systemie szkoleniowym fińskiej ekipy, a także odpowiadają na pytania o aktualną formę swoich podopiecznych i plany na przyszłość.
Skokinarciarskie.pl: Jak dotychczasowe wrażenia z pełnienia obowiązków trenerów fińskiej reprezentacji skoków narciarskich?
Pekka Niemelä: Bardzo pozytywne. Zawsze marzyłem o tym, żeby zostać głównym szkoleniowcem kadry narodowej w ojczyźnie. Ostatnie osiem lat pracowałem w świecie: po cztery lata w Japonii i Francji. Przedtem prowadziłem fińską kadrę B oraz pracowałem jako trener w Puijon Hiihtoseura (klub narciarski w Kuopio - przyp. red.).
To dla mnie fantastyczne wyzwanie.
Ville Kantee: Mam podobne odczucia. Mam za sobą pięć lat na stanowisku szefa serwisu ekipy. Poczułem jednak, że wciąż chcę się rozwijać. To, że Pekka zaproponował mi posadę drugiego trenera, było dla mnie wielką radością - i pewnym zaskoczeniem. Te dwa miesiące były niezwykle interesujące.
P.N.: Ville ma moje pełne zaufanie, na które zasłużył całokształtem swojej pracy z reprezentacją. Nasza współpraca datuje się już na okres "japoński" i nawet wcześniej.
Skokinarciarskie.pl: Ville, z końcem sezonu zimowego w prasie pojawiły się informacje, że jesteś zmęczony i sfrustrowany pracą na posadzie serwismena...
V.K.: Było dla mnie zupełnie jasne, że niezależnie od okoliczności nie zamierzam kontynuować w tej roli. Jeśli chodzi o frustrację - w ostatnich latach obserwowałem sytuacje, jak wielu naszym niezwykle utalentowanym sportowcom nie można było zaoferować odpowiedniego wsparcia i zaplecza, by mogli się stać najlepszymi skoczkami świata. Mam jednak wiele bardzo dobrych wspomnień ze wszystkich lat swojej pracy jako szef serwisu.
Skokinarciarskie.pl: Pekka, dlaczego zdecydowałeś się zakończyć pracę z drużyną francuską?
P.N.: W roku 2006 rozpoczęliśmy pracę nad czteroletnim projektem, który według mnie doszedł do skutku. Wydaje mi się, że odniosłem sukces jako trener ekipy francuskiej. Czułem po prostu, że wyzwanie zostało zrealizowane. Oczywiście, byłoby fantastycznie kontynuować tę pracę, ponieważ ogólna atmosfera w drużynie była świetna. Jednak praca trenera opiera się na kolejnych wyzwaniach, kiedy więc dostałem nową możliwość - kiedy w ojczyźnie uznano, że jestem człowiekiem, który może coś wnieść i zrobić coś dobrego - było dla mnie jasne, że chcę spróbować.
Skokinarciarskie.pl: Czy Francuzi chcieli kontynuować współpracę z tobą?
P.N.: Dużo o tym rozmawialiśmy i ostatecznie rozstaliśmy się w duchu porozumienia. Przez ten czas z ekipą francuską udało się nam wypracować wspaniałą atmosferę, a poza tym dobre wyniki. Nikt z nas nie chciał kończyć tej współpracy. Z drugiej jednak strony projekt został zrealizowany i moim zdaniem ta ekipa jest w dobrej sytuacji wyjściowej, na pewno lepszej niż dwa lata temu. Mój pierwotny kontrakt opiewał na dwa lata, w tamtym jednak momencie wszystko było zupełnie otwarte.
Skokinarciarskie.pl: Jaka jest w takim razie atmosfera w fińskiej ekipie?
P.N.: Fantastyczna! Mogę znów rozmawiać w rodzinnej mowie. (śmiech)
Czuję, że wszystkie elementy - przede wszystkim skład sztabu szkoleniowego - są w porządku. Cieszy mnie to, że fińskie doświadczenie, które zyskało uznanie na świecie, nareszcie "wróciło" do Finlandii. Mamy Ville Kantee jako trenera. Mamy w serwisie Janne Friska, który pracował jako serwismen w Japonii. Jako fizjoterapeutę mamy Anssiego Oerriego, który wrócił z Norwegii - bardzo pozytywna niespodzianka. Gerhard Hofer przybył do nas z Austrii. Na sukces ekipy pracują więc ludzie doświadczeni i znający się na rzeczy. Wierzę, że któregoś dnia, kiedy nasi sportowcy oswoją się z nowym systemem i będą w spokoju trenować, zaś każdy członek sztabu szkoleniowego maksymalnie dołoży się do wspólnego dzieła, wtedy zaczniemy obserwować odpowiednie wyniki. Oczywiście, teraz, kiedy dopiero zaczynamy, mamy bardzo wiele nowości - zmiany w systemie szkoleniowym, podstawowe sprawy takie jak codzienny trening klubowy - i to wszystko wymaga czasu. Letnia Grand Prix nie jest dla nas żadnym celem - celem jest sezon zimowy, a na dłuższą metę: igrzyska w Soczi. Obaj mamy kontrakty na 2 + 2, dwa lata z możliwością przedłużenia o kolejne dwa.
Skokinarciarskie.pl: Jak przebiegają letnie przygotowania fińskiej drużyny?
P.N.: Zaczęliśmy naprawdę dobrze. Mam wrażenie, że w ekipie panuje entuzjazm, jest taka ogólna postawa, że chce się pracować - u wszystkich. Jedyne negatywy to "czarny tydzień", kiedy Ville Larinto i Janne Happonen doznali kontuzji. Janne Ahonen dodatkowo miał w planach zabieg operacyjny i przez chwilę mieliśmy poczucie, że straciliśmy połowę wyników, ponieważ straciliśmy zawodników, którzy mogli te wyniki przynieść. To było bardzo duże rozczarowanie. Te wypadki miały miejsce nie podczas zgrupowań reprezentacji, tylko w czasie ćwiczeń klubowych, nie miało to jednak znaczenia, skoro liczyło się głównie w kontekście kadry. Musieliśmy jednak zastanowić się nad tym, w jaki sposób przywrócić ich do skakania i do formy. Ja miałem od początku w planach zająć się kadrą jako grupą - teraz niestety będziemy musieli dokonać podziału: część będzie pracować jako grupa, a ci kontuzjowani zostaną zaangażowani w osobne projekty. Kiedy wrócą do zdrowia, wówczas znów będziemy działać jako grupa. Chcę podkreślić, że każdy z tych zawodników potrzebuje ogromnego wsparcia i indywidualnego podejścia. Janne Ahonen spędził z Gerhardem Hoferem tydzień w Innsbrucku, gdzie testował sprzęt. Ville Larinto wrócił na skocznię i jemu zorganizujemy podobny wyjazd - może z kimś innym, może w inne miejsce. Pozytywem jest, że obaj - Janne Ahonen i Ville Larinto - już wrócili do skakania. Janne Happonenowi zajmie to trochę więcej czasu.
Skokinarciarskie.pl: Co ze zgrupowaniami do tej pory?
P.N.: Mieliśmy obozy w Courchevel i w Ruce. W Courchevel naprawdę się nam udało - pogoda była doskonała, chłopcy skakali dobrze, mieszkaliśmy w pensjonacie i mieliśmy własnego kucharza. Po pierwszych dniach ciszy udało się nam znaleźć wspólny język i pod koniec nikogo nie można było oskarżyć o to, że nie jest chętny do komunikacji. Zostało mi naprawdę świetne wrażenie z tego wyjazdu.
Skokinarciarskie.pl: Mówisz, że zawodnicy prezentują przyzwoitą formę?
P.N.: Harri Olli, Matti Hautamaeki, Kalle Keituri skakali w Courchevel cały czas na bardzo dobrym poziomie. Kai Kovaljeff i Olli Muotka nie skakali tak równo, jednak dało się zauważyć spory potencjał w ich przypadku. Kiedy do drużyny dołączą Ahonen i Larinto, a później Happonen, wierzę, że będziemy mieli silną kadrę. Oczywiście, czeka nas ogromnie dużo pracy - w kwestii sprzętu, formy fizycznej, także techniki. Projekt się dopiero rozpoczął, odbyliśmy dopiero dwa zgrupowania.
Skokinarciarskie.pl: Te ostatnie zdania to odpowiedź na moje kolejne pytanie: jakie wyzwania stoją przed trenerem fińskiej reprezentacji?
P.N.: Fiński naród pragnie sukcesów w fińskich skokach i te będą naszymi celami, nad tym nie ma co dyskutować. Jednak naszą zasadą jest "krok po kroku" - to było zawsze moje motto, odkąd podjąłem pracę trenera. Nawet jeśli mamy świetnych profesjonalistów w sztabie szkoleniowym, nie oznacza to, że wszystko jest już jasne. Potrzeba czasu na przyswojenie każdego nowego elementu, dopiero potem można przejść do następnego.
Skokinarciarskie.pl: Czy tak naprawdę zaczynasz zupełnie od nowa, czy może dostałeś dobry "pakiet wyjściowy" po poprzednim trenerze?
P.N.: Wszyscy zdradzali chęć, by w jakiś sposób rozwinąć cały system. Nową rzeczą jest to, że nie działamy już pod związkiem narciarskim (Suomen Hiihtoliitto - przyp. red.),
ale mamy zupełnie nową organizację Finnjumping, z własnym zarządem, własną polityką działania, własną kontrolą systemu. To, jak sportowcy trenują na co dzień, jest teraz w rękach reprezentacji, a nie klubów. Nie ma już sytuacji, w której dziesięciu trenerów osobistych trenuje w różnych miejscach z różnymi sportowcami - i to jest jedna z największych zmian. Mamy dwie grupy: w Kuopio i w Lahti. Ja i Ari-Pekka Nikkola pracujemy w Kuopio, zaś Ville (Kantee - przyp. red.)
i Jari Larinto są w Lahti. Skoro to reprezentacja ma odpowiadać za wyniki i ważne jest stworzenie ducha drużyny, naszym zadaniem jest "być na miejscu" już podczas treningów klubowych. W Finlandii zawsze silna była ta kultura klubowa, za wyniki odpowiadali trenerzy osobiści. Układało się to przeważnie w proporcji 70-30 procent, a teraz jest odwrotnie. Nikogo nie "wyrzucamy" z fińskich skoków, stawiamy na współpracę. Chcemy mieć wpływ na podstawowe, codzienne treningi sportowców, nie tylko na to, co się dzieje podczas zgrupowań.
Skokinarciarskie.pl: Opowiedz więcej o organizacji Finnjumping.
P.N.: Jesteśmy odrębnym tworem i jesteśmy niezależni finansowo. Skupiamy skoczków i kombinatorów. Mamy własny budżet. Stwarza to wyzwania, ale również możliwości. Sponsorzy przychodzą bezpośrednio do naszej dyscypliny, nie dzieli się ich pomiędzy kilka różnych. Startujemy poza tym z czystego stołu, nie mamy w tle żadnych skandali dopingowych, jak to miało miejsce za czasów pracy w ramach Hiihtoliitto.
Skokinarciarskie.pl: Czy obecna sytuacja finansowa fińskich skoków jest lepsza niż choćby przed rokiem?
P.N.: Tak. Naszym celem jest stopniowe posuwanie się do przodu w wynikach i również w finansach. Naszym szefem marketingu jest Samppa Lajunen, który od jesieni ma rozpocząć pozyskiwanie i negocjacje z nowymi sponsorami. Wszyscy wierzymy, że sytuacja znacząco się poprawi - bo już się poprawiła.
Skokinarciarskie.pl: Czy fińskie firmy są zainteresowane skokami narciarskimi?
P.N.: Jak najbardziej. Według badań rynkowych skoki narciarskie są najbardziej cenioną dyscypliną sportową Finlandii, a także cieszą się największą popularnością wśród widzów. Firmy dostrzegają ogromny potencjał tego sportu, ale my też mamy swoje zadanie: stworzyć silne imago. Sponsorzy są zainteresowani nie tylko pieniędzmi, równie ważne dla nich jest to, jakie oddziaływanie ma dana dyscyplina i jakie wrażenie wywołuje.
Skokinarciarskie.pl: Mówiliście o tym, że w Finlandii jest wielu utalentowanej młodzieży, która trenuje skoki, jednak trafia na problemy, by ten talent przełożył się na wyniki...
P.N.: W Finlandii przez wiele lat było tak, że skoki opierały się na wieloletniej współpracy ojciec-syn albo, od czasu do czasu, trener-sportowiec. Takich "bohaterskich" historii, niejednokrotnie zakończonych sukcesem, jest wiele. Nie możemy się jednak równać z systemem austriackim. Wierzę też, że i w Polsce pod tym względem poczyniono poważne zmiany. W kwestii warunków fizycznych kiedyś byliśmy daleko przed innymi, jednak z upływem czasu inne narodowości nas dogoniły. Obecna zmiana naszego systemu treningowego ma na celu wypuszczenie dobrego sportowca, a nie w drugą stronę: automatyczna praca z kimś, kto odniósł pojedynczy sukces. Poprzedni system sprawdzał się wówczas, kiedy w kraju istniała silna rywalizacja poszczególnych ośrodków sportowych. Czasy się jednak zmieniły, teraz rywalizacja ma miejsce w Pucharze Świata i Pucharze Kontynentalnym. Wciąż mamy utalentowanych sportowców, ale nie jest to już sytuacja z początku lat 2000, kiedy Puijon Hiihtoseura miał ośmiu zawodników z punktami PŚ i czasem nawet pięciu z miejscami na podium. Obecnie, jeśli uda się nam uzbierać tylu z całego kraju, to już jest poważna sprawa. W Finnjumping chodzi o to, żeby pracę wykonywać u podstaw. Celem na lato jest wystartowanie z tym całym projektem oraz rozpoczęcie pracy nad rozwojem fizycznym, technicznym i sprzętowym. Letnia GP będzie dla nas dobrym sprawdzianem. Z pewnością przyszłoroczna LGP będzie o wiele ważniejsza wynikowo. Jednak i w tym roku nie jedziemy na zawody tylko dla testów, ale dla uczestnictwa i skakania.
Skokinarciarskie.pl: Jaką kwotę startową ma w tej chwili Finlandia? Na jakiej podstawie wybierzecie kadrę na zawody?
P.N.: Mamy pięć miejsc i trzy kryteria: forma podczas zgrupowań, forma podczas codziennych treningów oraz letnie konkursy krajowe. Patrzymy więc całościowo.
Skokinarciarskie.pl: Co konkretnie słychać u Harriego Olliego i Mattiego Hautamaekiego?
P.N.: Pozytywnie. Obaj zaczęli sezon letni bardzo dobrze, ich forma jest odpowiednia. Harri przeszedł w ubiegłym tygodniu chirurgiczny zabieg usunięcia dwóch zębów mądrości, a w tym tygodniu jeszcze jednego, więc ma dwa tygodnie zwolnienia lekarskiego.
Skokinarciarskie.pl: Skoro mowa o Harrim, chcę zapytać, jak nowy sztab szkoleniowy stosunkuje się do tego, co skoczkowie robią poza skocznią. Wszyscy wiemy o problemach Harriego - przeważnie z alkoholem. Czy rozmawialiście już na ten temat, ustaliliście jakieś konkretne zasady?
P.N.: Mamy nowy projekt, patrzymy w przód i wszyscy dostają na starcie równe szanse. Oczywiście, że mamy ustalone zasady gry w drużynie, których do tej pory przestrzegano. Ale nikt z nas nie jest w ekipie starszym bratem, ojcem ani matką. Wierzę, że jeśli zawodnicy nie będą mieli problemów z motywacją, wszystko uda się wzorowo. Po części uważam, że Harri miał po prostu pecha z mediami, którym bardzo się spodobało pisanie o nim i zarabianie na tym. Nie było to dla niego łatwe. Mamy nadzieję, że nowy system będzie go wspierał.
V.K.: Na podstawie wieloletniej współpracy z Harrim mogę powiedzieć, że w którymś momencie udało się wcisnąć przycisk "reset", ruszyć od nowa do przodu. Nikt nie zaprzecza temu, co się stało, ale trzeba przyznać, że Harri miał też sporo pecha. Harri wie równie dobrze jak my, że dobrych wyników i osiągnięć nie gwarantuje pojedynczy sukces, ale że formę w całokształcie buduje się dzięki temu, że wszystkie elementy pozostają w równowadze, wszystkie sfery życia. Jak na razie jesteśmy dobrej myśli, a Harri ma nasze zaufanie.
P.N.: Jeśli w drużynie panuje atmosfera wsparcia oraz motywacji i do tego mamy silny system, w którym nikt z zewnątrz nie przyjdzie mieszać, jesteśmy wówcza o wiele mniej podatni na najróżniejsze historie. Wierzę jednak, że bardzo wiele zależy od własnego zaangażowania sportowca.
Skokinarciarskie.pl: Czy macie w drużynie speca od mediów?
P.N.: To dobre pytanie. Udało się nam skompletować świetnych ludzi w sztabie szkoleniowym, ale kogoś takiego jeszcze nam brakuje. W tej chwili za pracę z mediami i informację odpowiada Niina Pirskanen z biura naszej organizacji. Myśleliśmy jednak sporo nad tym, żeby mieć jedną osobę, która koordynowałaby pracę mediów z drużyną. Podejrzewam, że im bliżej będzie zimy, tym bardziej będziemy chcieli coś z tym zrobić. Lato jest dla skoczków spokojniejszym okresem.
Skokinarciarskie.pl: Wspomniałeś o tym, że kładziecie nacisk na pracę grupową - gdzie w tej grupie jest miejsce dla Janne Ahonena, który wydaje się mieć zupełnie własny program treningowy?
P.N.: Nie ma własnego programu, po prostu od czasu do czasu startuje w zawodach drag racing, co samo w sobie jest fantastyczne. Rzadko kiedy u skoczka narciarskiego jest w życiu coś innego poza skokami, w czym dodatkowo odnosiłby takie sukcesy. Biorąc poza tym pod uwagę, że w tych wyścigach chodzi o szybkość reakcji, jest to tylko z korzyścią dla jego startów skokowych. W żaden sposób nie sprzeciwiam się jego zaangażowaniu w coś innego. Janne jest ostatecznie pięciokrotnym zwycięzcą Turnieju Czterech Skoczni i wie, co robi. Poza tym, kiedy Janne zrehabilituje się po operacji, będzie miał dokładnie taki sam tygodniowy program treningów jak pozostali kadrowicze.
V.K.: Janne motywuje resztę chłopaków, którzy trenują wraz z nim. Działa to także w drugą stronę - ci młodsi cały czas uświadamiają mu, że Janne nie ma niczego zagwarantowanego. Dobrze na siebie nawzajem wpływają.
Skokinarciarskie.pl: Wrócę jeszcze do Letniej GP - czy drużyna fińska zamierza brać udział we wszystkich zawodach? Czy zobaczymy was w Wiśle?
P.N.: W każdym konkursie LGP chcemy wystawić ekipę. W Hinterzarten startuje nasz "skład podstawowy", później będziemy patrzeć indywidualnie. W Wiśle pojawimy się jak najbardziej! Trzeba jednak pamiętać, że nasi kontuzjowani mają swój własny projekt - tego, co stracili z treningów, nie da się zrekompensować zawodami. Jest oczywiste, że Happonen, Larinto i Ahonen nie będą uczestniczyć w całym cyklu.
Skokinarciarskie.pl: Jakie są cele fińskiej reprezentacji skokowej na sezon zimowy?
P.N.: Latem wdrażamy i umacniamy nowy system. Jesienią zaczniemy z każdym zawodnikiem analizować dotychczasowe osiągniecia i ustalać konkretne cele wynikowe, głównie te, które oni sami chcą widzieć - bo to jest zadaniem sportowca: powiedzieć na głos, co chce osiągnąć. To są nasze "wewnętrzne" cele. Co do "zewnętrznych", tych dla mediów - można powiedzieć, że głównym celem jest iść stopniowo do przodu w wynikach. Na pewno w którymś momencie ogłosimy, że mamy za cel medal w Oslo - ale teraz, w lipcu, jeszcze o tym nie myślimy.
Skokinarciarskie.pl: Dziękuję za rozmowę!
« powrót do listy wywiadów