Wywiad przeprowadziła Clio
Zapraszamy do lektury pierwszej części wywiadu, jaki przeprowadziliśmy z Jarkko Saapunkim - trenerem w klubie narciarskim Puijon Hiihtoseura oraz muzykiem w zespole Kroisos.
Zapraszamy do lektury pierwszej części wywiadu, jaki przeprowadziliśmy z Jarkko Saapunkim - trenerem w klubie narciarskim Puijon Hiihtoseura oraz muzykiem w zespole Kroisos.
Skokinarciarskie.pl: Jak długo jesteś trenerem skoków?
Jarkko Saapunki: Jedenaście lat. Zacząłem w roku 1997.
Skokinarciarskie.pl: Czy sam byłeś skoczkiem?
J.S.: Tak. Skakałem na poziomie kadry B - brałem udział w zawodach Pucharu Kontynentalnego. Karierę sportową skończyłem w wieku 19 lat. Nie chciało mi się więcej trenować, brakowało motywacji. To dobry powód, żeby skończyć ze skakaniem. Stosunkowo wcześnie to sobie uświadomiłem - w przeciwieństwie do wielu innych. Niektórzy skaczą jeszcze jako czterdziestolatkowie. (śmiech)
Zdałem sobie po prostu sprawę, że nie dam dłużej rady.
Skokinarciarskie.pl: Skąd pomysł, by kontynuować jako trener?
J.S.: To był właściwie przypadek. W pewnym momencie byłem trenerem siatkówki w Oulu, byłem też trenerem fizycznym hokeja. Kiedy przebywałem w Oulu, z dala od środowiska skokowego, zacząłem zastanawiać się, dlaczego nie udało mi się zostać dobrym skoczkiem, czego mi brakowało. Zacząłem myśleć, jakie wychowanie sportowe otrzymałem jako dziecko, i zauważyłem w nim wiele braków. Potem zacząłem rozmawiać z juniorami na te tematy: jak należy się przygotowywać, jak trenować. Pierwszą prawdziwą pracę dostałem... z Japonii. To była posada trenerska w Nagano. Muszę powiedzieć, że miałem prawdziwe szczęście. Jesienią 1997 wyjechałem i spędziłem w Japonii rok. Kiedy jest się rok za granicą, wtedy zupełnie w innym duchu wraca się do ojczyzny. Później przez cztery lata pracowałem z młodzieżową reprezentacją Finlandii, we Vuokatti, trenowałem między innymi Jaakko Tallusa.
Pochodzę z Kuusamo. Jeszcze jako skoczek przeprowadziłem się do Kuopio w roku 1992. W międzyczasie mieszkałem trzy lata we Vuokatti, trzy lata w Norwegii, ale do Kuopio zawsze wracałem.

Skokinarciarskie.pl: Jesteś trenerem osobistym Mattiego Hautamäkiego i następne pytanie dotyczy właśnie tego skoczka. Jak skomentujesz formę Mattiego?
J.S.: Mattim zajmujemy się na spółkę z Janne Väätäinenem. To lato jest dla Mattiego dość ciężkie, podobnie jak ostatnia zima była trudna z powodu problemów z kolanem. Z drugiej strony Matti skacze już bardzo długo i prawdziwym wyzwaniem jest znajdowanie coraz to nowych sposobów, by zachęcić go do wspinania się na skocznię. W ubiegłym roku pojechaliśmy do Francji na obóz treningowy. Na to lato jeszcze niczego nie wymyśliliśmy.
Skokinarciarskie.pl: Czy oznacza to, że Matti ma problemy z motywacją?
J.S.: Tego bym nie powiedział. Matti jest na tyle doświadczonym sportowcem, że kiedy zauważy, że motywacji brakuje, wtedy zakończy sprawę. Chodzi o to, że jeśli rok w rok postępujemy według jednego schematu, to zarówno dla trenera, jak i szkoleniowca, wielkim wyzwaniem jest wciąż to robić.
Skokinarciarskie.pl: Pentti Kokkonen, z którym rozmawialiśmy w Lahti, jest zdania, że Matti powinien zacząć wszystko od nowa, małymi krokami. Jakie jest Twoje zdanie?
J.S.: Już w Lahti powiedziałem Mattiemu, że w tej chwili jedynym wyjściem jest przejście na małą skocznię. I po powrocie do Kuopio Matti zaczął treningi na K65. Zobaczymy, co z tego wyniknie. W skokach często zagubionej formy szuka się właśnie na małych obiektach - mówię w oparciu o doświadczenie własne, jak i innych trenerów.

Skokinarciarskie.pl: Czy masz innych podopiecznych?
J.S.: Pracuję z młodą drużyną, to jest projekt Komitetu Olimpijskiego. Mamy możliwość wziąć 5-8 zawodników i nadzorować ich trening - albo jako osobisty trener, albo tzw. trener wspierający. Na przykład Sami Leskinen z naszego klubu Puijon Hiihtoseura trenuje Joonasa Ikonena, a ja jestem takim trenerem wspierającym dla Samiego. W tej drużynie olimpijskiej mam Mattiego, Arttu Lappiego, Janne Happonena, Joonasa Ikonena, Mikę Kauhanena i Juhę-Mattiego Ruuskanena. Tej wiosny upłynęły dwa lata, jak pracuję z tą grupą. Aktualnie jestem na etapie pogłębiania współpracy z drużynami juniorskimi, więc kontynuować będę prawdopodobnie jedynie z Arttu, Janne Happonenen - z którym pracuję już pięć lat wspólnie z Janne Väätäinenem.
Skokinarciarskie.pl: Skoro mowa o Janne Happonenie - co u niego słychać po kontuzji?
J.S.: To bardzo przykre, co się wydarzyło. Janne ma jednak dużo energii. Zimą powinien już skakać, choć nie wiadomo jeszcze dokładnie, czy w listopadzie czy w marcu. Jeśli nie będzie żadnych niespodzianek, na początku zimy być może zobaczymy go na skoczni.
Skokinarciarskie.pl: Czy aktualna sytuacja w fińskich skokach nie jest nieco niepokojąca? Janne Ahonen zakończył karierę, Janne Happonen doznał poważnej kontuzji...
J.S.: Nie jest niepokojąca, bo wystarczy wziąć pod uwagę całą Finlandię. Zwycięzca zawodów Veikkaus Tour w serii do lat 18, Jarkko Määttä, jest trzynastolatkiem. Prawdą jest, że w przedziale 16-20 lat mamy niedobór skoczków - nawet jeśli akurat w tym przedziale znajdują się Ville Larinto i Sami Niemi. W przedziale poniżej 15 roku życia mamy niesamowicie utalentowanych zawodników. Może nie setki, ale wystarczy nam dziesięciu czy dwudziestu. Teraz najważniejsze jest, jaki system treningowy możemy im zaproponować. Fiński Związek Narciarski ma w tej chwili problemy finansowe, wobec czego kluby wzięły na siebie większą odpowiedzialność. Muszę przyznać, że pracy mi nie brakuje, ponieważ poza zwykłymi funkcjami trenerskimi zajmują się też przede wszystkim budową całego systemu szKoleniowego na obszarze Kuopio - a więc rekrutacją nowych trenerów i zawodników. Podobnie jest w Lahti, gdzie sam klub robi niesamowicie dużo, aby na najniższych poziomach wszystko grało. Za kilka lat będziemy mieli dużą grupę świetnych skoczków i będzie ich coraz więcej. Pozostaje nam tylko wierzyć, że Hiihtoliitto z kolei zatroszczy się o sprawy na swoim poziomie i kiedy ci chłopcy będą już mogli startować w Pucharze Kontynentalnym, wszystko będzie grać - bo w tej chwili tak nie jest.
Skokinarciarskie.pl: Powiedziałeś, że potrwa to kilka lat - ale kto będzie w stanie czekać kilka lat na sukcesy? Czy najbliższy czas będzie dla fińskich skoków słabszy?
J.S.: Niekoniecznie. Poza tym przecież nie jest tak, że fińskie skoki rok w rok zachwycają. Wszyscy rozumieją, że kiedy odchodzi taki skoczek jak Janne Ahonen, który słabszego dnia jest dziesiąty, to ma wpływ na sprawę. Nie możemy jednak myśleć w ten sposób, ponieważ trzeba iść do przodu. Ja osobiście nie mogę mieć takiego nastawienia: że teraz będą chude lata. Generalnie staram się nie myśleć o rzeczach, na które nie mam wpływu. Koncentruję się na tym, co mogę zrobić i co robię, i na tych sportowcach, z którymi pracuję. I na naszej wizji systemu szkoleniowego w Kuopio. Ja sam jestem zadowolony z sytuacji, wszystko wygląda coraz lepiej i idzie do przodu.
Skokinarciarskie.pl: Czy potrafisz powiedzieć, ilu skoczków można się tak naprawdę w Finlandii doliczyć? Chodzi mi przede wszystkim o tych młodych, którzy głównie trenują w klubach i na razie startują najwyżej w zawodach krajowych.
J.S.: Nie wiem, ilu jest w całym kraju, ale w Kuopio jest ich około 40-50. Staramy się pozyskać więcej i więcej dzieci. Lauri Hakola zajmuje się aktualnie rekrutacją do szkółki skokowej.

Skokinarciarskie.pl: Jaki jest najlepszy wiek, by rozpocząć skoki na nartach?
J.S.: Możliwie najwcześniejszy. 5-6 lat, w każdym razie przed dziesiątym rokiem życia. To dobry okres, jeśli wziąć pod uwagę zdolności uczenia się i ruchomość ciała - to są dwie niezmiernie ważne cechy w skokach narciarskich. Następnej zimy mamy nadzieję wziąć do szkółki wielu nowych małych skoczków.
Skokinarciarskie.pl: Czy fińska kadra wystąpi w tym roku w Zakopanem? Podczas poprzednich lat polscy fani byli nieco poszkodowani, ponieważ Finów nie było albo wcale, albo występowali w okrojonym składzie bądź jako kadra B...
J.S.: Dopiero co rozmawiałem z Ville i mówił, że kadra się wybiera, choć nie ustalono jeszcze pełnego składu. Ja sam chciałbym pojechać kiedyś do Zakopanego, ostatni raz odwiedziłem to miasto w roku 2000. To miłe miejsce, a atmosfera na trybunach - niezależnie od pory roku - wspaniała. Chłopaki opowiadali, że zabawa jest przednia.
Skokinarciarskie.pl: Gdy patrzymy na zainteresowanie skokami w innych krajach i porównujemy do Finlandii, nasuwa się wniosek, że tutaj ludzie interesują się skokami w znacznie mniejszym stopniu...
J.S.: Statystyki telewizyjne są dobre, choć nawet to zależy od sezonu. W rejonie Kuopio mieszka około 100 tysięcy ludzi, a na zawody marcowe przychodzi pod skocznię jakieś 10 tysięcy. Widzów mogłoby być więcej. Z drugiej strony oferta telewizyjna jest tak dobra, że ludzie wolą oglądać skoki w domach. Według mnie Finowie interesują się skokami narciarskimi.
Skokinarciarskie.pl: Ale na letnie zawody, na konkursy krajowe, nikt nie przychodzi!
J.S.: Skoki są sportem zimowym. Z drugiej strony także zimą na zawody krajowe nikt nie przychodzi. Wynika to z faktu, że na krajowe konkursy nie kładzie się tak dużego nacisku, nie ma jakiejś wielkiej organizacji. Gdyby zorganizować taki sam show jak przy okazji zawodów Pucharu Świata, jakieś dodatkowe imprezy, wtedy na pewno byliby i widzowie.
Skokinarciarskie.pl: Ale przecież kiedyś w Finlandii - w Lahti, w Kuopio - próbowano organizować zawody Letniej Grand Prix i także to nie wypaliło. Skończyło się na dwóch czy trzech razach, a nie wierzę, by tamte zawody nie były zorganizowane na wysokim poziomie - poza tym udział brała światowa czołówka skoków.
J.S.: No to może chodzi o to, że latem Finlandia jest zamknięta - wszyscy siedzą w swoich chatkach nad jeziorem. (śmiech)
Jarkko Saapunki: Tak. Te humorystyczne. Generalnie samo istnienie Kroisos opiera się na humorze. Tworzenie muzyki jest dla nas zabawą, odskocznią dla naszej momentami stresującej pracy. Czasem udaje się nam zagrać koncert - tak jak ubiegłej wiosny, a niedługo występujemy w Kirchzarten. To daje nam takiego kopa energetycznego jak zdobycie złotego medalu mistrzostw świata. Zarówno teksty, jak i muzykę, tworzymy z Ville od dawna.
Skokinarciarskie.pl: Opowiedz coś o tych koncertach, jakie daliście w Niemczech.
J.S.: Zagraliśmy dwa małe koncerty. We Frankfurcie sala była pełna, zjawili się tam przyjaciele skoków. Atmosfera była niesamowicie ciepła i to był bardzo miły wieczór. Kiedy około roku 2000 założyliśmy Vieraileva Tähti, wtedy nasze płyty, single!, sprzedały się w tysiącach sztuk - w sprzedaży wysyłkowej. To był prawdziwy sukces i wytwórnie płytowe były tym zdumione. Upłynęło sporo czasu i fajnie jest widzieć, że w dalszym ciągu ludzie są zainteresowani naszą muzyką.

Skokinarciarskie.pl: Kiedy wreszcie zagracie w Polsce?
J.S.: Od razu, jak ktoś to zorganizuje. Ogromnie mocno pragniemy zagrać w Polsce. Mieliśmy już w planach taki wyjazd, ale nasze wymagania były wtedy chyba trochę za wysokie. Teraz jesteśmy zdania, że okej, możemy wyjść naprzeciw, bo chcemy zagrać i wziąć udział w czymś takim. Ale wciąż trudno zorganizować taką imprezę.
Skokinarciarskie.pl: Czego Wam konkretnie potrzeba? Zakwaterowania, wpływu z biletów, transportu?
J.S.: W Niemczech odbyło się to tak, że pewna entuzjastyczna osoba zorganizowała akcję zbiórki pieniędzy na pokrycie kosztów naszego przelotu. My dostaliśmy kasę za granie, opłacono nam też hotel. Organizatorzy nie ponieśli żadnych wydatków poza naszym zakwaterowaniem, ponieważ pieniądze zostały zebrane pośród fanów. Mamy w Niemczech fanklub, który teraz zbiera już finanse na pokrycie naszej następnej trasy, która planujemy na wiosnę przyszłego roku. Wszystko odbywa się w duchu: "zrób to sam" i to jest wspaniałe. Nie chodzi przecież o coś wielkiego, tylko o jakieś przyjemne wiosenne wydarzenie.
Skokinarciarskie.pl: Ile kosztował wstęp na koncert?
J.S.: Od 4 do 7 euro. Powiem tak: jeśli uda nam się wyjechać na koncert tak, by samemu nie ponosić kosztów, nie potrzebujemy milionów euro dla siebie. Tak się teraz zastanawialiśmy, czy nie dałoby się zagrać podczas zbliżającej się Letniej Grand Prix w Zakopanem. Ville tam będzie, Hiihtoliitto opłaca mu lot. Jussi prawdopodobnie będzie. Tak czy owak: nie potrzeba więcej niż trzech biletów samolotowych. Potrzeba tylko miejsca, gdzie zmieści się kilka setek ludzi, a zyskiem z biletów będzie można opłacić nasze bilety samolotowe i wystarczy jeszcze na jakieś kieszonkowe. Nie wiem jednak, czy organizatorzy LGP w Zakopanem byliby w ogóle zainteresowani czymś takim.
Skokinarciarskie.pl: Dlaczego odwołaliście wcześniej zaplanowane koncerty w Finlandii - po marcowych zawodach w Kuopio i ten, który miał odbyć się w połączeniu z zawodami pożegnalnymi Janne Ahonena?
J.S.: W tym drugim Ville sam skakał, więc nie było wystarczająco czasu, by jeszcze grać. W marcu natomiast nie znaleźliśmy odpowiedniego miejsca. Nie chcieliśmy grać razem z Mattim Nykänenem.

Skokinarciarskie.pl: Matti grał we wtorek - czemu nie pasowało Wam na przykład w poniedziałek?
J.S.: Byliśmy zajęci, szczególnie Ville. W czasie Pucharu Świata ciężko jest znaleźć odpowiednio dużo czasu na granie. Ale podczas sezonu letniego byłoby to możliwe - bo ja nie będę wtedy w pracy, Jussi być może nie będzie skakał, a Olli jest jedynym prawdziwym i wyłącznym muzykiem w naszej kapeli, on tylko gra. Poza tym podczas letnich zawodów nie ma tyle zajęć.
Skokinarciarskie.pl: Jak często spotykacie się na próbach?
J.S.: To zależy. Na wiosnę gramy całkiem sporo, dwa razy w tygodniu. Ale na przykład od kwietnie aż do teraz nie graliśmy w ogóle, zbieraliśmy tylko materiał na następną płytę, którą nagramy nie wiadomo kiedy. Teraz niedługo dajemy koncert w Kirchzarten, w miejscowości leżącej 22 kilometry od Hinterzarten.
Skokinarciarskie.pl: Czy macie jakichś idoli muzycznych?
J.S.: Każdy z nas ma swoich ulubieńców. Jussi woli cięższe brzmienie, Olli i ja lubimy hard rocka z lat 80-tych, Ville zaś bardziej z lat 90-tych. Ja osobiście jestem raczej kiepski w słuchaniu jako takim. Z gitarzystów bardzo cenię Andy'ego McCoya - za talent, osobowość i styl.
Skokinarciarskie.pl: Aktualnie w modzie jest tworzenie określeń tyczących się własnej muzyki - HIM gra na przykład love metal. Czy Waszą muzykę też można jakoś sklasyfikować?
J.S.: My gramy crap rocka.

Skokinarciarskie.pl: Czy zostaje Wam jeszcze jakiś wolny czas?
J.S.: Wolny czas to muzyka, ale naprawdę w niewielkim zakresie. Często dla rodziny nawet czasu nie wystarcza. Tegoroczne wiosna i lato były niesamowicie zajęte. Dokonywaliśmy ulepszeń na Puijo i w ogóle mieliśmy dwa razy więcej pracy. Momentami spędzaliśmy na skoczni 24 godziny na dobę. Rodzina cierpi najbardziej. Teraz wszystko zaczyna wyglądać trochę lepiej, jak tylko uda się nam zorganizować i uporządkować wszystko w pracy. Moja żona dużo podróżuje i często jestem sam z chłopcami w domu. Mam trzech synów - 10, 8 i 4 lata.
Skokinarciarskie.pl: Interesują ich skoki?
J.S.: Nie, na całe szczęście. Wystarczy, gdy w rodzinie jest jeden wariat. Najstarszy syn uprawia karate, średni gra w piłkę. Najmłodszy zrobi to, czego będzie chciał tata. (śmiech)
Może by chciał na skocznię, ale nie zamierzam go tam zabierać. Pracuję na Puijo 10 godzin dziennie i jeśli potem mam tam jeszcze trenować z synem, to chętniej pójdę do hali na hokeja.
Skokinarciarskie.pl: Grasz w golfa?
J.S.: Nie! I nie zamierzam. Nie mam czasu. Jeśli raz w miesiącu uda mi się spotkać z kumplami i przez dwie godziny pograć, to jest dobrze.
Skokinarciarskie.pl: Pytam, bo wielu innych trenerów grywa...
J.S.: Za dużo!
Skokinarciarskie.pl: Dziękujemy serdecznie za rozmowę i życzymy wszystkiego dobrego na ciąg dalszy lata!
« powrót do listy wywiadów