Nie ukończyła jeszcze osiemnastu lat, a całkowicie zdominowała pierwszy, historyczny sezon Pucharu Świata kobiet. Mowa o Sarze Hendrickson, która jest na dobrej drodze, aby zdobyć pierwszą Kryształową Kulę za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej PŚ. O wyśmienitą formę i najbliższą przyszłość spytaliśmy sympatyczną Amerykankę podczas zawodów Pucharu Kontynentalnego w Zakopanem.
Sarah, dominujesz w tym sezonie. Jaka jest tajemnica Twojego sukcesu?

Sarah Hendrickson: Nasza drużyna czerpie dużo radości z tego sportu, takiego jaki jest. W USA skoki nie są popularną dyscypliną, dlatego naprawdę musisz kochać ten sport, żeby go uprawiać i radzić sobie na międzynarodowym poziomie. Myślę, że nasza drużyna każdego dnia pokazuje na skoczni, że cieszy się tym, co robi. Ciężko trenujemy i doceniamy każdy detal tego sportu, to, że możemy podróżować i rywalizować.


Uważasz, że Twoje sukcesy mogą sprawić, że skoki narciarskie będą bardziej popularne w Stanach?

Sarah Hendrickson: Myślę, że tak. Gazety i magazyny piszą o Pucharze Świata coraz więcej, co może przynieść trochę popularności również w Stanach. Na całym świecie więcej osób, niż wcześniej, wie, co robimy i o co walczymy.

Czy w takim razie amerykańskie media są zainteresowane Twoją osobą?

Sarah Hendrickson: Idzie to powoli, ale duże magazyny przeprowadzają ze mną wywiady i mam nadzieję, że ludzie czytają o nas.


A czy nie obawiasz się, że ze względu na to, iż media nie do końca doceniają skoki kobiet, nie staną się one popularnym sportem, a przez to wiele młodych dziewcząt zrezygnuje z uprawiania tej dyscypliny?

Sarah Hendrickson: Tak, naprawdę ciężko utrzymać zainteresowanie rozwijającym się sportem. Dlatego musimy być z młodszymi dziewczynami, które chcą skakać, pchać je do przodu i zachęcać do dalszych treningów. Miejmy nadzieję, że media będą się nami coraz bardziej interesować, a skoki kobiet będą się wciąż rozwijać i w ciągu najbliższych lat będziemy mieli w całym Pucharze Świata i Pucharze Kontynentalnym około 150 zawodniczek.

Podoba Ci się pomysł przeprowadzania konkursów kobiet w tym samym czasie i miejscu, co konkursów mężczyzn?

Sarah Hendrickson: To jest trochę onieśmielające, ponieważ bardzo ich podziwiamy. To wspaniałe, że możemy korzystać z tych samych obiektów, co oni. Lubimy wtedy iść obejrzeć zawody mężczyzn, oni też czasami przychodzą na nasze, ale nie sądzę, aby jakoś bardzo zwracali na nas uwagę. Choć wraz z rozwojem Pucharu Świata kobiet zaczną bardziej nas doceniać. Dobrze będzie pokazać wszystkim, co udało nam się osiągnąć.


Jeden z trenerów uważa, że jesteś jedyną zawodniczką, która mogłaby obecnie rywalizować z mężczyznami i nawet pokonać kilku z nich...

Sarah Hendrickson: Nie sądzę, żebym to akurat była ja, ale z pewnością kilka dziewczyn mogłoby rywalizować z mężczyznami. Nie robimy tego... ale równość w pewnym sensie jest dobra.

Podczas mistrzostw świata w Val di Fiemme odbędzie się pierwszy drużynowy konkurs mieszany - myślisz, że amerykańska drużyna w końcu będzie mogła walczyć o podium MŚ?

Sarah Hendrickson: Tak, mam nadzieję! Oczywiście mamy bardzo silną drużynę dziewczyn, miejmy nadzieję, że chłopcy podniosą nieco swój poziom do czasu tych zawodów. Nie mają tak dużo funduszy i bardzo ciężko skoczkom coś osiągnąć w tym sporcie. Ale uważam, że te zawody są dla nas dużą szansą i nie możemy się ich doczekać.


A jakie jest Twoje największe sportowe marzenie?

Sarah Hendrickson: Myślę, że w tej chwili to wygrać w tym sezonie klasyfikację generalną PŚ - to byłoby wielkie osiągnięcie! Ale równie ważna jest rywalizacja podczas MŚ i osiągnięcie tam jak najlepszego wyniku.

Tego życzymy. Dziękujemy bardzo za rozmowę.


Rozmawiały Martyna Szydłowska i Katarzyna Iskierka