Berkutschi.com rozmawiało z Bine Norcicem o tym, jak wygląda jego praca asystenta trenera Vasji Bajca, który czuwa nad rozwojem tureckich skoków narciarskich.
Norcic opowiada o początkach swojej pracy:

- Trenujemy drużynę razem z Alesem Selakiem, który wcześniej był trenerem Roka Benkovica. Przygoda rozpoczęła się trzy lata temu, kiedy Vasja opuścił drużynę słoweńską. W tym czasie trenowałem drużynę B razem z Ari-Pekką Nikkola. Vasja otrzymał ofertę pracy od Tureckiego Związku Narciarskiego, a ja - podobnie jak on - lubię nowe wyzwania i zdecydowałem się podjąć tę pracę.

Początki bywają trudne. Wszystkim wiadomo, że Turcja nie odgrywa znaczącej roli w skokach narciarskich.

- Szczerze mówiąc, oni nic nie wiedzieli o tym sporcie – mówi Norcic. - Okej, oglądali skoki w telewizji, ale budowa drużyny rozpoczynała się od samego początku. Kiedy po raz pierwszy pojechaliśmy do Turcji, pokazaliśmy szczegóły i kluczowe czynniki związane ze skokami narciarskimi. Zrobiliśmy coś w rodzaju prezentacji i selekcji, na którą zgłosiło się około 100 chłopaków. Wybraliśmy tylko piętnastu, ponieważ na treningi musieli przenieść się do Słowenii. Na szczęście słoweński system zaakceptował naszych skoczków, więc możemy brać udział w zawodach krajowych Słowenii. Starsza grupa rywalizuje również w FIS Cup i Pucharze Kontynentalnym.

Trenowanie tureckich skoczków to prawdziwe wyzwanie.

- Wyzwaniem w trenowaniu drużyny Turcji jest budowanie zespołu od podstaw i robienie wszystkiego, co w naszej mocy. Wiemy, że na początku są szybkie postępy i później nadchodzi moment, kiedy wszystko zwalnia. Staramy się kontynuować ten rozwój, ponieważ nie jesteśmy zadowoleni pozycji „tylko początkujących”. Tutaj nie ma skoczni, więc musieliśmy przenieść treningi do Słowenii i Europy Środkowej - musimy podziękować Tureckiemu Związkowi Narciarskiemu za pełne poparcie.

Zawodnicy są jeszcze bardzo młodzi, więc chyba będziemy musieli jeszcze poczekać, aż zobaczymy ich w Pucharze Świata.

- Nasza drużyna składa się z 15-tu zawodników, którzy są podzieleni na trzy grupy. Najmłodsza grupa to chłopcy w wieku 7-10 lat, najstarsza 14-17. W ubiegłym tygodniu wybraliśmy dwudziestu nowych chłopaków i czekamy, kiedy gotowe będą małe skocznie w Erzurum. Dzięki nim będzie łatwiej rozwijać ten sport.

- Z niektórymi mieliśmy szczęście – cieszy się Norcic. - Po trzech latach skaczą już na skoczni 120-metrowej. Utalentowani skoczkowie, którzy skakali w mistrzostwach świata juniorów, są przyszłością tureckich skoków. Ci zawodnicy są jeszcze bardzo młodzi, urodzeni w latach 1993, 1995 i 1997. Powodem, dla którego wzięli udział w MŚ, było zbieranie doświadczeń.
Plany Norcica są bardzo ambitne.

- Naszym celem jest start na uniwersjadzie 2011, jednak chcemy, żeby nasi skoczkowie nie tylko pojawili się na skoczni, ale rywalizowali z najlepszymi. Przyszłe cele zależą również od związku narciarskiego, ponieważ nasze kontrakty kończą się w przyszłym roku. Oczywiście, mamy wiele planów, na przykład Mistrzostwa Świata Juniorów w Turcji w 2012, ale wszystko jest jeszcze otwarte. Igrzyska w 2014 mogą być realne, ale to zależy od związku i umów na następne cztery lata.

Praca z Tureckim Związkiem Narciarskim jest jak najbardziej pozytywna.

- Jesteśmy zadowoleni. Ludzie ze związku popierają nasze plany, uwzględniają prośby i sposób pracy. Nie ma żadnych konfliktów.

Słowenia jednak bardzo różni się od Turcji, jeśli chodzi o skoki narciarskie.

- Pierwszy obóz treningowy był pod pewnymi względami straszny, ponieważ pochodzimy z kraju o wielkich tradycjach skoków narciarskich i nie pracowaliśmy zbyt wiele z początkującymi. Na początku było bardzo ciężko, potrzeba było dużo więcej organizacji, szczególnie ze strony Vasji. Jednak nie żałujemy żadnego z tych trzech lat!

Trzymamy kciuki za ich współpracę i mamy nadzieję, że zawodnicy z Turcji niedługo dołączą do najlepszych skoczków narciarskich na świecie!