Weekend w Kuusamo, choć przerywany, wytworzył punkt odniesienia do sytuacji w Pucharze Świata oraz spekulacje lub nadzieje na to, co dalej się wydarzy. Najbliższa perspektywa to zawody w norweskim Trondheim.
Pierwszym zwycięzcą tego sezonu jest Simon Ammann. Już w pierwszych kwalifikacjach tej zimy najdłuższy skok należał do niego. Nie był on punktowany, bo Mistrz Świata z Sapporo miał zagwarantowany występ w konkursie, co tylko świadczy na jego korzyść. Na Szwajcarze jednak ciąży opinia zwycięzcy z przypadku albo po prostu szczęściarza umiejącego wykorzystać sytuację. Często wypomina mu się oszukany telemark. Angielski komentator stacji Eurosport wykończenie jego lądowania opisał następująco: "sometimes he does, sometimes he doesn't" ("czasem robi, czasem nie" - przyp. red.) Zaraz za Ammannem w Pucharze Świata ciągnie się sznur Austriaków, którzy nie dadzą za wygraną. Poza tym zawsze może pojawić się jeszcze "ten ktoś", tak zwana niespodzianka sezonu.

W rywalizacji drużynowej prowadzą Finowie przed Austriakami i Niemcami, ale również tutaj sytuacja jest otwarta. Wszystkie te drużyny stać na dalsze gromadzenie wysokich miejsc, ale z czasem powinny dołączyć do nich kraje, które w Kuusamo były w niekompletnym składzie, np. Czechy, Szwajcaria. Także pozostałe mogą wkrótce ruszyć do rywalizacji medalowej - w tej kwestii z pewnością można liczyć na Norwegię, Rosję czy Japonię.

W ostatnich dziesięciu sezonach sześciokrotnie zwycięzca pierwszego konkursu indywidualnego sięgał również po Kryształową Kulę. Jak będzie tym razem?