Wszyscy fani skoków pewnie pamiętają, co przed sezonem mówili skoczkowie o tym, co w tym roku będzie dla nich głównym priorytetem, założeniem, które chcieliby zrealizować, krótko mówiąc- celem.
Zacznijmy może od pewnego Austriaka, który nie dał praktycznie cienia szansy na to, że jego plan się nie powiedzie. Mowa tu oczywiście o Thomasie Morgensternie, który już od samego początku mówił, że mierzy w Kryształową Kulę. Jak powiedział, tak zrobił. Fenomenalny Austriak, krótko mówiąc, zdeklasował rywali, najwyższe trofeum zapewnione miał już na 6 konkursów przed końcem pucharowej rywalizacji. Teraz z przewagą 601 punktów nad drugim, Gregorem Schlierenzauerem, może ze spokojem wyczekiwać końca sezonu. Nie oznacza to jednak, że nie może nas czymś jeszcze zaskoczyć. Wręcz przeciwnie- niespodzianki mile widziane! Czym byłyby skoki bez nieprzewidzianych zdarzeń?

Z kolei wspomniany wyżej przeze mnie Gregor ”Schlieri” Schlierenzauer jak wiele razy podkreślał - doskonale zdawał sobie sprawę, że w tak młodym wieku - osiemnastu lat - nie można wszystkiego osiągnąć, bo gdyby już w tym sezonie wygrał PŚ, co mobilizowałoby go w latach kolejnych? Dlatego młody skoczek, już na samym początku mówił o pewnym ukierunkowaniu- głównym założeniem na ten sezon były dla niego loty narciarskie oraz TCS. Teraz już wiemy - Schlierenzauer został Mistrzem Świata w lotach. To osiągniecie jest o tyle warte podziwu, że młody skoczek po tytuł mistrzowski sięgnął w roku, w którym dopiero debiutował na obiekcie mamucim.

Osiemnastolatkowi niestety nie udało się zostać triumfatorem Turnieju Czterech Skoczni, a to z prostego powodu. Nie on jeden chciał zwyciężyć w tej prestiżowej imprezie. Pretendentów do zwycięstwa było kilku, jeden był szczególnie groźny - Janne Ahonen. Tak, tak - to właśnie celem tego małomównego Fina było zdeklasowanie rywali w turnieju na niemiecko-austriackich obiektach. Dlaczego? Fin w tej imprezie triumfował do tego sezonu aż czterokrotnie. Wraz z Jensem Weissflogiem był na czele tabeli, która przedstawiała triumfatorów TCS. Nic więc dziwnego, że doświadczony Fin chciał z formą wycelować w ten sposób, aby jej apogeum osiągnięte było właśnie na czas tego prestiżowego turnieju. Teraz Ahonen może jako pierwszy w historii szczycić się pięciokrotnym triumfem w TCS.

Wszyscy pamiętają też zapewne wypowiedzi Małysza, który wielokrotnie podkreślał, jak ważny dla niego byłby tytuł mistrzowski na obiekcie mamucim. Niestety – nie wszystko, czego byśmy chcieli się dzieje, a szkoda, bo po pierwszym dniu mistrzowskich rozgrywek wielka była szansa na medal. Jego wartość byłaby ogromna, bo w swojej karierze skoczek z Wisły takowego jeszcze nie zdobył. Choć 9-te miejsce wydaje się być przyjęte z lekkim niedosytem, to jednak ta lokata to najwyższe miejsce Polaka w tego typu mistrzostwach. Uplasowanie się w pierwszej dziesiątce jest więc też małym celem, który został spełniony z powodzeniem.

Warto pamiętać, że to nie wszystkie ważniejsze imprezy w tym sezonie. Mimo że konkursów nie pozostało zbyt wiele, do rozdania jest jeszcze Mała Kryształowa Kula. Zapewne wielu chętnych zgłasza się także w kolejce po triumf w Turnieju Nordyckim, w tej kolejce wyczekuje także ubiegłoroczny zwycięzca, kto wie- może właśnie tam Małyszowi dopisze szczęście...