Matti Hautamaeki na swojej drugiej olimpiadzie zdobył drugi medal indywidualny - do brązu z Salt Lake City dołączył srebro w Turynie. Po pierwszej serii dopiero szósty (ex aequo z dzisiejszym zwycięzcą, Larsem Bystoelem) - w finale przesunął się na miejsce drugie, co jego samego zaskoczyło najbardziej. "Moje skoki konkursowe są najlepszymi, jakie tu oddałem. Cieszę się, że przesunąłem się w klasyfikacji. Jestem bardzo blisko swojej najlepszej formy" skomentował zaraz po konkursie. "Po pierwszym skoku wiedziałem, że mogę się jeszcze poprawić. Po drugim miałem nieśmiałą nadzieję na piąte miejsce. Oczywiście, pragnąłem medalu, ale i tak jestem ogromnie zaskoczony." W Salt Lake City 24-letni zawodnik z Kuopio zdobył medal poniekąd dzięki upadkowi Svena Hannawalda. "Ten medal smakuje o wiele lepiej - srebro jest lepsze od brązu, a poza tym zdobyłem go dzięki swoim skokom" powiedział po konkursie Hautamaeki. Do zwycięstwa zabrakło punktu, jednak Hautamaeki nie ma żalu: "Bardzo cieszę się ze srebra, zwłaszcza że się go nie spodziewałem. Nie zamierzam zastanawiać się, ile mi brakowało do złota. Do konkursu na dużej skoczni podejdę z większym spokojem."
Przegranym dzisiejszego konkursu jest Janne Ahonen, wymieniany w gronie największych faworytów. Drugi po pierwszej serii i tylko pół punktu za prowadzącym Dmitrijem Vassiliewam, w finale lądował na setnym metrze i ostatecznie uplasował się na szóstym miejscu. Po siódmym indywidualnym konkursie olimpijskim Ahonen wciąż nie ma medalu - a jako że igrzyska w Turynie są jego ostatnimi, ostatnią szansą na medal będzie sobotni konkurs na dużej skoczni. "Tak wyszło, to nic" powiedział cicho po konkursie. "Skoczyłem za krótko. Być może trochę to wina warunków, ale chyba nie dlatego straciłem medal." Słów usprawiedliwienia nie szczędził jednak trener Tommi Nikunen: "W konkursie stało się to, czego najbardziej się obawialiśmy. Końcówka była dramatyczna. W drugiej serii czterej ostatni zawodnicy mieli warunki nieporównywalnie gorsze od tych, którzy stanęli na podium. Nie mieli szans. To niesprawiedliwe, że o złocie olimpijskim zadecydował wiatr." Według Nikunena być może trzeba nazwać Ahonena moralnym zwycięzcą zawodów. "On był na pozycji wyjściowej, by wygrać ten konkurs - wiem, czym jest rozczarowanie."

Nikunen cieszy się jednak z medalu Hautamaekiego. "To wspaniałe. Osiągnięcie Mattiego jest niewiarygodne. Przed konkursem skarżył się, że nie czuje się najlepiej. Podczas rozgrzewki udało mi się jednak znaleźć trochę dodatkowej energii i skakał świetnie."

Pozostali dwaj Finowie nie spisali się najlepiej. Tami Kiuru może mówić o pechu, albowiem tylko o 0,5 punktu przegrał awans do serii finałowej, zaś Janne Happonen w swoim debiucie olimpijskim zajął 28. miejsce. "Spodziewałem się lepszego wyniku. Uważam, że mój skok w pierwszej serii był dobry. W drugim za bardzo się starałem" przyznał po konkursie zawodnik Puijon Hiihtoseura.

Następne skoki dopiero w piątek - kwalifikacja do konkursu na dużej skoczni. W czasie wolnym Finowie prawdopodobnie wybiorą się na dwudniową wycieczkę do Cannes.