Villach. Dużo zamieszania wywołała tzw. "afera kombinezonowa". Od czasu zawodów w Titisee/Neustadt zawodnicy austriaccy narzekają na swoje kombinezony. Tym razem nie chodzi o brakującą plombę, lecz o niedostateczną jakość ubiorów. "Nie dostajemy tego, co zamawiamy" - wypowiedział się jednoznacznie Alex Pointer, drugi trener Austriaków. Zespół austriacki, tak jak i ekipa Niemiec, jest wyposażony w ubiory firmy Meiningen, ale ich jakość nie jest ta sama. Chodzi tu o przepuszczalność powietrza.
Zgodnie z przepisami FIS, kombinezony muszą cechować się przepuszczalnością rzędu co najmniej 40 litrów na minutę, aby mogły uzyskać atest Międzynarodowego Związku Narciarskiego. Im mniej powietrza przepuszcza kombinezon, tym większa wytwarza się "poduszka powietrzna", która pozwala skoczkom lecieć dalej.

Ubiory podopiecznych trenera Toni Innauera wykazują wyższe wartości przepuszczalności powietrza niż te, których używa ekipa Niemiec. "Wiemy, co jest nie tak i wyeliminujemy to" - opisał obecną sytuację Pointner. Jednak zespół Niemiec także zamawia i testuje kombinezony przed ich ostatecznym zastosowaniem. Ponieważ firma odzieżowa znajduje się w Niemczech, zespół Reinharda Hessa jest uprzywilejowany już z tytułu bliskości geograficznej.

Jednak z punktu widzenia wyników sportowych skoki w Schwarzwaldzie nie wskazywały na pokrzywdzenie ekipy austriackiej, ponieważ Andreas Golberger występował w takim samym kombinezonie co inni Austriacy. "Nie mam ze swoimi ubiorami żadnych problemów" oświadczył "Goldi".