To właśnie recepta, dzięki której norweskie skoki narciarskie mają powrócić do dawnej świetności. Po dwóch miesiącach morderczego treningu, autor projektu odnowy tego sportu Finn Aamodt, obiecuje, że to dopiero początek. - "W profesjonalnym sporcie chodzi o to, by polubić niewygody, umieć znosić ból i wiele poświęcić, gdyż na szczyt nie prowadzi łatwa droga". Zaznacza, że skoczkowie otrzymali mnóstwo wymagań, ale jednocześnie są drużyną, która ma wielkie możliwości. Przez lata norweskim skoczkom brakowało treningu siłowego, gdyż panowało mniemanie, że doprowadzi to do nadmiernego rozwinięcia mięśni, a w konsekwencji do zwiększenia wagi zawodnika. Teraz Norwegom potrzeba więcej stabilności ciała i siły, dlatego w planie mają wiele zaniedbywanych niegdyś ciężkich ćwiczeń fizycznych, dobranych w ten sposób, aby nie doprowadzić do przyrostu masy mięśniowej.
Za wcześnie jest jeszcze, by mówić o rezultatach, a wręcz przeciwnie - może się zdarzyć, że przed wzrostem formy nastąpi kompletne jej załamanie i skoczkowie będą jeszcze gorsi niż dotychczas. "Muszą się nauczyć to znosić" - mówi Aamodt. "Skoczkowie żyli dotychczas w zamkniętym, chronionym środowisku, gdzie za dużo było uwielbienia dla gwiazd".
Trener Ludvik Zajc ma nadzieję, że uda się odwrócić sytuację z poprzedniego sezonu, kiedy to Norwegowie byli świetni latem, a źle skakali zimą. Chce, by zawodnicy sami uwierzyli, że stać ich na dobre rezultaty.
Także nowy przewodniczący do spraw skoków w Norweskim Związku Narciarskim, Steinar Johannessen wyraża się jasno: "Głównym powodem tego, że norweskie skoki leżą ze złamanym karkiem, jest brak wymagań co do rezultatów i brak konsekwencji za słabe wyniki. Dlatego były chwile, kiedy polało się trochę łez." - mówi.
Także skoczek Tommy Ingebrigtsen określa nowy program Aamodta mianem "piekło". Przyznaje, że ciężko jest wytrzymać, ale nikt nie chce się poddać. Do początku przyszłego sezonu norweskich skoczków czeka 100 ciężkich dni na zgrupowaniach. Cierpi na tym także życie prywatne zawodników. Wszystko w imię marzeń o medalu na Olimpiadzie i Mistrzostwach Świata w lotach.
Zaraz po powrocie z europejskiej części LGP, chłopcy zostaną poddani rozlicznym testom, które ocenią ich wyniki.
Jak na szatańskie metody przystało, zawodnicy musieli podpisać "cyrograf" - kontrakt, który dokładnie i jednoznacznie precyzuje wymagania co do ich treningu. Ten, który nie podoła, wypada z gry.