Anze Lanisek przed dzisiejszym konkursem był wymieniany jako jeden z największych faworytów i jako jedyny z nich rzeczywiście zdobył medal. To dla Słoweńca największy sukces w karierze.
Gdy przed indywidualnym konkursem na skoczni normalnej analizowaliśmy kursy bukmacherów, to wyższe notowania od Anze Laniska miał tylko Halvor Egner Granerud; tuż za plecami Słoweńca byli z kolei Markus Eisenbichler i Stefan Kraft. Z tego grona tylko Lanisek zdołał zdobyć medal, co z pewnością jest największym sukcesem w karierze Słoweńca.

- Było mi trudno; wiedziałem, że stać mnie na medal - powiedział Lanisek, który nieco denerwował się przed konkursem. - Wcześniej pokazywałem tu znacznie lepsze skoki, ale w tej chwili to już nieważne.

Z drugiej strony Słoweniec starał się po prostu robić, co do niego należy:

- W drugiej serii starałem się po prostu bawić się skakaniem - i udało się. Kiedy zobaczyłem przy swoim nazwisku dwójkę, zaczęło się szaleństwo. Medal był mój.

Pewne obawy, czy Lanisek nie będzie chciał zrobić czegoś więcej niż to, co wytrenował, miał dziś Robert Hrgota:

- Przed serią próbną powiedziałem Anze, że dostanie, jeśli spróbuje przesadzić - żartował szkoleniowiec Słoweńców. - Stwierdziłem: "idź na zawody, skaczesz dobrze; ciesz się, bo to może być twój dzień".

Trener dostrzega błędy w skokach podopiecznego, ale podkreśla, że podobnie jest u innych:

- Dostaliśmy to, o co walczyliśmy. Może jego skoki nie należały do najlepszych, ale wszyscy walczyli ze stresem i wszyscy popełniali błędy. Medale zdobywali ci, którzy mylili się najmniej.