Tydzień temu w Lahti Piotr Żyła wygrał kwalifikacje. Dziś w swoim pierwszym - i, jak się później okazało, ostatnim - tego dnia skoku również spisał się znakomicie, zajmując w Willingen drugie miejsce.
Większość z naszych reprezentantów oddała dziś tylko po jednym skoku. Wśród nich był Piotr Żyła, który bardzo ubolewał nad tym faktem...

- Ja mam siłę jeszcze na dwa skoki! Idę chyba biegać, bo nie wiem, co mam ze sobą zrobić! - krzyczał po konkursie zwariowany wiślanin. - Odkułem się za tamten rok. Wtedy cały czas tu spałem. Pomyślałem sobie, że teraz tak nie będzie, że nie zmarnuję szansy, wezmę się za siebie, przygotuję - i to się udało, nakręciłem się. Ja bym jeszcze szedł skakać! - podkreślił.

Specyficzna dynamika dzisiejszej rywalizacji nie sprawiła problemu naszemu skoczkowi:

- Nie miałem problemu z koncentracją. Szykowałem się do tego konkursu od wczoraj. Gdy było widać, że to idzie, to trzeba było się przygotować, bo będzie ten jeden skok - trzeba było go wykorzystać najlepiej, jak się umie - i go wykorzystałem!

To właśnie Żyle przypadła niewdzięczna rola tego, który odebrał prowadzenie Klemensowi Murańce - długo przodującemu w jedynej serii dzisiejszego konkursu. Piotrowi nieszczególnie żal kolegi:

- Klimek ma rekord, niech się cieszy. Gdybym miał ciąg, to ja bym jeszcze leciał, w ogóle bym nie spadł - stwierdził z wrodzoną skromnością, pozostawiając u odbiorcy komunikatu uczucie, że to jednak dobrze, iż nie miał ciągu. Bo jak wtedy zachwycałby nas swoimi wypowiedziami, gdyby wciąż jeszcze leciał i pozostawał wysoko w chmurach?