Indywidualny konkurs w Wiśle nie był dla Polaków wymarzonym. W czołowej trzydziestce mieliśmy tylko trzech reprezentantów, a upadek Piotra Żyły nie poprawiał sytuacji. Osłodą było jednak podium Kamila Stocha.
Michal Doležal nie potrafił jednoznacznie ocenić dzisiejszej rywalizacji na obiekcie im. Adama Małysza:

- To był szalony konkurs. Uczucia są mieszane. Skończyło się dla nas bardzo dobrze, bo Kamil stanął na podium. Z drugiej strony Piotrek upadł, musimy poczekać na diagnozę. Ciężko to komentować - przyznał Czech. - Wiele już było takich konkursów, mieliśmy i takie, kiedy odbyła się tylko jedna seria - i wiele takich będzie. Najważniejsze, by uważać na zdrowie zawodników. Dziś wiatr im nie zagrażał. Jeśli podmuchy wykraczały poza korytarz, to nie puszczali zawodników. Było tylko loteryjnie. Takie zawody zawsze są trudne dla jury.

Doležal przeżył chwile strachu, gdy z zeskokiem z bliska zapoznał się Piotr Żyła:

- Piotrek liczył, że poleci dalej, próbował przeciągać skok i wylądował nieco do tyłu. Uderzyła go narta i przewróciła na bok - ocenił, podkreślając, że zeskok też nie ułatwił zadania.

O tym, że wiślanin miał kłopoty przy lądowaniu, wiedział tuż przed swoją próbą Kamil Stoch:

- Widziałem, że Piotrek leży, jednak starałem się, żeby to było poza mną. Koncentrowałem się na tym, co mam zrobić. Nie mogę myśleć o tym, co dzieje się wokół mnie. To jedyne rozwiązanie, jakie można zastosować w takiej sytuacji - zaznaczył. - Widziałem się z Piotrkiem w przerwie. Jest ok, siedział normalnie, grał w pokoemony. Jest trochę poobdzierany, ale będzie żył.

A co powiedział trzykrotny mistrz olimpijski o swoim występie?

- Dzisiaj kwestię wyników trzeba było odłożyć na bok i skupić się na tym, co było do zrobienia - oddać najbardziej normalny skok, jak się potrafi. Jestem zadowolony ze skoków w zawodach - wczoraj i dzisiaj. To podium traktuję jako nagrodę za to, że się nie poddałem, tylko walczyłem do samego końca. Dzisiaj trudno mówić o tym, w jakiej kto jest dyspozycji. Trzeba się skupiać na tym, żeby skoczyć tak, jak się potrafi - podkreślił trzeci zawodnik dzisiejszego konkursu.

Siódme miejsce zajął z kolei Dawid Kubacki, wcześniej typowany nawet na kandydata do wygranej:

- Nie da się ukryć, że konkurs był loteryjny, wiatr trochę nam przeszkadzał. Trzeba było sobie radzić w takich warunkach i myślę, że nie wyszło źle - stwierdził. - Moje skoki jakościowo mogły być lepsze, widzę pewne niedociągnięcia, ale było całkiem przyzwoicie. Będzie z czego się rozpędzać. Z Wisły wyjadę z uśmiechem.

Za tydzień skoczkowie zmienią otoczenie - po konkursach w Wiśle, gdzie śnieg był tylko na skoczni, wystąpią w mroźnej Ruce - w prawdziwie zimowej aurze. Tam do zawodników kadry A dołączy Klemens Murańka, który startami w letnim Pucharze Kontynentalnym powiększył przysługującą nam kwotę startową do siedmiu miejsc.

- Przedyskutowaliśmy to z trenerem Maciusiakiem. Klimek sam sobie wywalczył to miejsce, dlatego jedzie do Finlandii - oznajmił Doležal. Czech zaznaczył też, że gdyby Piotr Żyła nie pozbierał się po dzisiejszym upadku, to być może do Ruki pojedzie jeszcze inny zawodnik kadry B.