Markus Eisenbichler po raz dziesiąty stanął dziś na podium indywidualnego konkursu Pucharu Świata. Ten mały jubileusz uczcił pierwszym w karierze zwycięstwem w zawodach tego cyklu...
Pięć drugich miejsc, cztery trzecie lokaty - to dotychczasowy dorobek Markusa Eisenbichlera w zawodach Pucharu Świata. Po tym, jak Niemiec zdobył w Innsbrucku mistrzostwo świata, dziś po raz pierwszy wygrał konkurs PŚ.

- To niesamowite. Dużo czasu minęło, zanim udało mi się wygrać, a zwyciężyć w Planicy to dla mnie coś pięknego. Tu zawsze panuje wspaniała atmosfera, uwielbiam tutejszą skocznią, a dziś był dla mnie cudowny dzień. Jestem bardzo szczęśliwy! - cieszył się Niemiec, który dodał: - Bardzo trudno jest wygrać w konkursie lotów, bo mały błąd kosztuje wiele metrów.

Na półmetku niewiele jednak wskazywało, że ktokolwiek pokona Ryoyu Kobayashiego - Japończyk prowadził z dużą przewagą nad rywalami, a w tym sezonie raczej nie wypuszczał takich okazji z rąk...

- Po pierwszej serii nie sądziłem, że mogę wygrać; skupiałem się raczej na obronie drugiego miejsca. Po drugim skoku od razu wiedziałem, że to była dobra próba, ale u góry był jeszcze jeden gość, który potrafi latać bardzo daleko - przyznał. - Na szczęście wystarczyło. Ryoyu jest tylko człowiekiem i również on czasem popełnia błędy - zakończył Eisenbichler.

Po dzisiejszym konkursie Niemiec awansował na pozycję lidera Pucharu Świata w lotach oraz turnieju Planica Seven.