Choć na półmetku nic nie wskazywało, że Daniela Iraschko-Stolz może stanąć na podium, Austriaczka zaatakowała w drugiej serii i u siebie w kraju wywalczyła swój piąty medal mistrzostw świata...
Mistrzyni świata z 2011 roku powtórzyła dziś swój wyczyn z Falun'2015 i zdobyła brązowy medal mistrzostw świata. Na półmetku konkursu Austriaczka zajmowała jednak daleką lokatę, a do strefy medalowej traciła ponad osiem punktów.

- Po pierwszej serii byłam ósma, nie skoczyłam zbyt dobrze. Powiedziałam sobie: OK, nie mam nic do stracenia - mogę skoczyć 60 metrów albo daleko za linię setnego metra. Cieszę się, że stanęło na drugiej opcji. Zwykle to tak nie działa, ale dziś szczęście było po mojej stronie - cieszyła się Austriaczka.

Dla Iraschko-Stolz to już piąty medal mistrzostw świata - po złocie zdobytym w 2011 roku w Oslo, srebrnych krążkach wywalczonych w Lahti (2017 - konkurs drużyn mieszanych) i wczoraj w Seefeld (konkurs drużynowy) oraz brązie przywiezionym z Falun (2015 - konkurs indywidualny).

- Ten medal wiele dla mnie znaczy. Ostatnie trzy tygodnie były okropne. Z powodu przebytego zapalenia płuc nie miałam mocy w nogach, ciężko mi było trenować. Jeśli nie czuję nóg, ciężko jest skakać - przyznała doświadczona Austriaczka, która w ostatnich latach borykała się również z kontuzjami, ale potrafiła powrócić do wysokiej formy.