Po pierwszej serii dzisiejszego konkursu Kamil Stoch wirtualnie stał już na podium z realnymi szansami na zwycięstwo, ostatecznie zajął jednak miejsce tuż za czołową trójką. Czy Polak ma czego żałować?
Jeszcze na półmetku dzisiejszej rywalizacji w Wiśle Kamil Stoch zajmował drugie miejsce ze stratą zaledwie dwóch punktów do Jewgienija Klimowa. Ostatecznie Polak zakończył konkurs na czwartym miejscu - zaledwie 0,3 punktu za trzecim Ryoyu Kobayashim. Na nieco słabszej pozycji zaważyła próba w drugiej serii:

- To nie był tak czysty technicznie skok, jak ten w pierwszej serii; za bardzo poszedłem do przodu na progu, poza tym ciągnąłem skok do samego końca i lądowanie było fatalne - przyznał szczerze Stoch, który najbardziej niezadowolony był dzisiaj z tego elementu w swoim wykonaniu.

Mimo że czwarte miejsce określa się jako najgorsze dla sportowca, Polak nie narzeka:

- Wyniki, jak na początek, super. Można było lepiej, ale - jak na pierwsze skoki na śniegu - jest dobrze. Wiadomo, że chciałoby się być na podium albo nawet wygrać. To jednak dopiero początek sezonu, pierwsze skoki na śniegu, pierwsze zawody - skoki nie są jeszcze ustabilizowane. Czwarte miejsce dla mnie jest super. Jestem zadowolony z pracy, jaką tu wykonałem od piątku do dzisiaj. Na sam koniec walczyłem o podium - dodał.

Stoch, jak zwykle, zwrócił uwagę również na rezultaty swoich kolegów:

- Dziś było nas trzech w dziesiątce, pięciu w trzydziestce. To jest jednak dalekie od tego, czego byśmy chcieli jako drużyna - tutaj powinno być siedmiu-ośmiu zawodników w drugiej serii. Jednak jak na początek, wejście w rytm i łapanie czucia, to jest przyzwoicie.

Zdobywca Pucharu Świata w poprzednim sezonie oczekiwał trochę innego początku zimy - i to stwierdzenie jest dość zaskakujące:

- Moja dyspozycja jest trochę gorsza, niż się spodziewałem; wyniki bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły - stwierdził. - Jest nad czym pracować, mam sporo rzeczy do ustabilizowania. Będę spokojnie nad tym pracował - skok po skoku, zawody po zawodach. Będę próbował skakać najdalej, jak się da - zadeklarował na koniec.