Podczas treningów na dużym obiekcie Norwegowie nie przypominali siebie samych sprzed mistrzostw świata. Znakomite wyniki sprawiły, że Alexander Stöckl miał problem bogactwa przy wyborze najlepszej czwórki...
Trener reprezentacji Norwegii, podobnie jak wielu innych szkoleniowców, do ostatniej chwili wstrzymywał się z ogłoszeniem czwórki, która wystąpi w środowych kwalifikacjach.

- W ciągu dwóch sesji treningowych wiele może się zdarzyć. Niektórzy podnoszą swoją dyspozycję, inni - przeciwnie. Dlatego wybieramy drużynę dopiero po wtorkowym treningu - tłumaczył.

Już wcześniej pewniakami do składu byli Johann Andre Forfang (siódmy zawodnik konkursu na obiekcie normalnym) i Daniel Andre Tande (trzeci skoczek klasyfikacji generalnej Pucharu Świata).

- Forfang był najlepszy w naszej ekipie na skoczni normalnej, dobrze radził sobie również na dużym obiekcie. Tande ma wielki potencjał, oddał świetny skok w ostatniej serii - mówił Austriak po poniedziałkowym treningu, dodając, że poziom pozostałej czwórki jest bardzo wyrównany.

We wtorek Norwegowie dominowali na treningach - w dwóch pierwszych seriach najlepszy okazał się Andreas Stjernen, a we wszystkich trzech rundach skoki na miarę czołowej dziesiątki oddawali także pozostali podopieczni Stöckla: Anders Fannemel, Johann Andre Forfang, Robert Johansson, Daniel Andre Tande i Tom Hilde.

- Bardzo pozytywny trening. Mieliśmy wielu zawodników w czołówce, dobrze spisywali się jako drużyna. Wybór czwórki nie był łatwy, ale zdecydowaliśmy, że będą nas reprezentować Tande, Stjernen, Fannemel i Forfang - oznajmił szkoleniowiec, który jednak nie zdradził, skąd nagła poprawa formy. Nie można jednak wykluczyć, że Norwegowie odrobili lekcje w zakresie sprzętu, o czym wspomina się już w mediach społecznościowych.

Środowe kwalifikacje i czwartkowy konkurs z hotelu czy przysłowiowych trybun obejrzą Tom Hilde i - co jest pewnym zaskoczeniem - Robert Johansson. Ten ostatni jest oczywiście rozczarowany, jednak liczy na możliwość startu w sobotniej drużynówce.