Nie Niemcy i nie Austriacy, a Polacy stanęli na najwyższym stopniu podium podczas wczorajszej drużynówki w Klingenthal. Przy takiej formie naszych reprezentantów rywale byli praktycznie bez szans na wygraną...
Po piątkowych kwalifikacjach faworytami do zwycięstwa wydawali się Niemcy, sobotnia seria próbna wskazywała z kolei na Austriaków. To jednak nie oni, a Polacy, zwyciężyli - i to z ogromną przewagą.

- Konkurs był rozgrywany na bardzo wysokim poziomie. Moja drużyna oczywiście także budowała to widowisko - przyznał nieskromnie Werner Schuster.

Najmocniejszym ogniwem drużyny Schustera - przynajmniej biorąc pod uwagę dorobek punktowy - był wczoraj Richard Freitag, który latał na odległość 132 i 138 metrów.

- Pokazałem swoje najlepsze skoki, szczególnie drugi był bardzo dobry - ocenił Niemiec, który wolał jednak skupić się na ocenie Polaków: - Biorąc pod uwagę dyspozycję polskiej drużyny, możemy być zadowoleni z drugiego miejsca. Polacy mają szczęście pracując z Horngacherem. Miałem okazję być jego podopiecznym, to znakomity trener, wiele wnosi do zespołu. Myślę, że oni dopiero się rozkręcają - dodał.

Tuż za Niemcami uplasowali się Austriacy. W drużynie Heinza Kuttina od początku sezonu zwraca uwagę forma Andreasa Koflera, który po gorszych chwilach znów znalazł się w czołówce.

- Bardzo cieszę się z podium, do Niemców straciliśmy niewiele. Może następnym razem szczęście znajdzie się po naszej stronie - przyznał Austriak. - Moim celem na ten sezon było dostanie się do zespołu na konkurs drużynowy i to już się udało. Kolejne cele to Turniej Czterech Skoczni i mistrzostwa świata w Lahti.

Kolejny konkurs drużynowy i szansa na rewanż za półtora miesiąca w Zakopanem.