Na Kongresie Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) w Cancún oficjalnie potwierdzono powstanie norweskiego turnieju, który odbędzie się na obiektach w Oslo, Lillehammer, Trondheim i Vikersund. Projekt imprezy zaplanowanej na 10-19 marca został zaakceptowany na spotkaniu bez zastrzeżeń.
- To największa szansa, jaką kiedykolwiek otrzymaliśmy, zarówno w skokach narciarskich, jak i całym Norweskim Związku Narciarskim. Nigdy nie sądziłem, że będziemy mieli możliwość stworzenia czegoś tak wielkiego w międzynarodowym narciarstwie - powiedział Clas Brede Bråthen. - To będzie najbardziej intensywny turniej. W skokach narciarskich nie było jeszcze tak, aby przez dziesięć dni cały czas były treningi, kwalifikacje bądź konkursy. To będzie trudne, czekają nas podróże przez pół Norwegii i rywalizacja każdego dnia, ale mamy nadzieję i wierzymy, że na koniec sezonu będziemy częścią wzniesienia skoków na nowy poziom.

Szef norweskich skoków opisał też, jak wstępnie będzie wyglądał turniej - jednak bez konkretów i detali, o których debatowano wcześniej w mediach.

- Zaczynamy w Oslo, z kwalifikacjami w piątek oraz konkursami w sobotę i niedzielę. Jedziemy do Lillehammer, gdzie w poniedziałek będą kwalifikacje, a zawody we wtorek. Potem ruszamy do Trondheim, w środę rozegrane tam zostaną kwalifikacje, a w czwartek - konkurs. Następnie kwalifikacje w piątek wieczorem w Vikersund i dwa konkursy z zakończeniem SuperNiedzielą.

Bråthen przyznaje, że Norwegowie zdają sobie sprawę z tego, iż innowacyjność tego projektu wiąże się z ogromnymi wyzwaniami.

- Czuję, że jesteśmy bardzo dobrze przygotowani, ale mamy też bardzo dużo pokory wobec wyzwań, które są z tym związane. Jednak otrzymaliśmy obietnicę pomocy i wsparcia ze strony Niemiec i Austrii, które mają duże doświadczenie w tworzeniu podobnych turniejów, jest też wsparcie FIS. Wierzymy, że mamy warunki do stworzenia fantastycznego turnieju dla zawodników, kibiców i telewidzów.

Szef norweskich skoków nie chciał mówić o kosztach tego projektu.

- Zawsze jest tak, że aby coś osiągnąć, to najpierw trzeba zainwestować. Tak więc w pierwszym etapie musimy trochę zainwestować. Ale mamy nadzieję, że w ciągu od trzech do siedmiu lat osiągniemy duży wynik na plusie.

Pytaniem pozostaje, czy Norwegowie zdołają tak długo utrzymać turniej w kalendarzu Pucharu Świata. Na pewno dla przyszłości imprezy kluczowa będzie pierwsza edycja. Czas pokaże, czy norweski turniej stanie się kultową imprezą jak niemiecko-austriacki Turniej Czterech Skoczni, czy podzieli los fińsko-norweskiego Turnieju Skandynawskiego.