24 kwietnia minie miesiąc od czasu, kiedy Stefan Horngacher został trenerem reprezentacji Polski. Nowy szkoleniowiec chce, aby jego zawodnicy po prostu... daleko skakali.
O nazwisku Austriaka w kontekście stanowiska trenera głównego mówiło się odkąd Łukasz Kruczek ogłosił, iż żegna się z narodową reprezentacją. 47-letni dwukrotny medalista olimpijski w przeszłości miał już kontakt z polskimi skoczkami, dlatego mentalność naszych zawodników nie jest mu obca. Propozycję złożono Horngacherowi na początku marca, podczas zawodów Pucharu Świata w Wiśle. Po tygodniu były skoczek zaakceptował decyzję Polskiego Związku Narciarskiego.

- Byłem w Polsce dziesięć lat temu, pracowałem m.in. z młodym Kamilem Stochem i Piotrem Żyłą. To był dobry czas dla wszystkich. Z drużyną zdobyliśmy wicemistrzostwo świata juniorów w Rovaniemi, a przy okazji świetnie się bawiliśmy. Po dwóch latach odszedłem, ale dalej mieliśmy dobry kontakt - przyznaje Stefan Horngacher.

Po zakończeniu kariery zawodniczej Austriak objął stanowisko asystenta trenera reprezentacji własnego kraju. Później otrzymał posadę szkoleniowca kadry B polskiej kadry. W kolejnych latach rozpoczął przygodę z niemieckimi skoczkami - najpierw z juniorami, następnie kadrą B, by z czasem zostać osobistym trenerem Martina Schmitta i pracować z Wernerem Schusterem przy kadrze A.

- W Polsce i Niemczech pracowałem z kadrą B. a ostatnio byłem asystentem Wernera Schustera przy zespole A. Wiele widziałem, sporo się nauczyłem. Na pewno jestem lepiej przygotowany do obecnej funkcji. Czuję, że to dobry czas, by zacząć pracować na swój rachunek - ocenia. - Wybrałem to, co uznałem za najlepsze dla mnie jako trenera. Podpisałem dwuletni kontrakt i jestem zadowolony - dodaje.

Dobrym przyjacielem Horngachera jest szkoleniowiec austriackiej kadry Heinz Kuttin, który także przed laty pracował z polskimi skoczkami.

- Spędziliśmy razem prawie całe życie. Zaczynaliśmy skakać jako dzieci, występowaliśmy w reprezentacji w kolejnych kategoriach wiekowych, aż wreszcie razem zdobyliśmy medale. Dalej jesteśmy przyjaciółmi, ale na skoczni każdy pracuje na swój rachunek i chce wygrać - komentuje 47-latek.

Horngacher stawia sobie jasne wyzwania. Z polską reprezentacją od samego początku zamierza walczyć o najwyższe cele.

- Przyjechałem pomóc skoczkom, niech idą do przodu. Zamierzam pracować według własnego planu, nie będzie kalki z Niemiec czy Austrii. To ma być reprezentacja Polski według mojego pomysłu - ocenia. - Teraz wszyscy mówią o wielkim potencjale kadry, ale zdobywanie medali to skomplikowana sprawa. Sprawdzę, na co stać chłopaków. Muszę mieć szeroko otwarte oczy, bo w każdej chwili może się pojawić nowy Kamil Stoch. A ja nie chcę go przegapić - dodaje.

Priorytetem w filozofii austriackiego trenera są... dalekie skoki. Banalne i oczywiste, ale jakże istotne w kontekście odbudowy dyspozycji i wiary we własne umiejętności polskich skoczków. Poza tym Horngacher zamierza opierać się na wzajemnym szacunku i koncentracji na sprawach najważniejszych.

Polscy skoczkowie już rozpoczynają zmagania do nadchodzącego sezonu. Systematyczną, regularną praca można odbudować formę. Już pod koniec kwietnia skoczkowie spotkają się w Szczyrku.

- Wszystko już mam opracowane. Pierwszą i najważniejszą sprawą będzie podział trenerów, do kadry A, B i C musimy przydzielić odpowiednie osoby. Później do każdej grupy trzeba przyporządkować skoczków. Wtedy zaczniemy pracować. Letnią Grand Prix potraktuję jako trening na najwyższym poziomie - opisuje plan pracy szkoleniowiec polskiej reprezentacji.