Po bardzo emocjonującej walce na mistrzostwach świata w lotach wygrał zawodnik, który w tym sezonie dominuje na europejskich skoczniach. Słoweniec pierwszy raz w karierze zdobył złoty medal wielkiej imprezy.
Jeszcze czwartkowe treningi jednoznacznie wskazywały, że Prevc nie powinien mieć najmniejszych problemów ze zdobyciem tytułu. Piątkowe serie konkursowe pokazały jednak, że sprawa nie jest tak prosta...

- Pojedynek z Gangnesem był bardzo ciekawy, szczególnie patrząc na to, że po pierwszym dniu między nami był tylko punkt różnicy - mówił już po zakończeniu zawodów Prevc, który w pierwszej (i - jak się później okazało - ostatniej) sobotniej serii konkursowej ponownie poprawił rekord skoczni. - Cieszę się, że po pierwszym skoku udało mi się utrzymać na nogach. Chciałem skoczyć jeszcze czwarty raz - przyznał.

Z upływem minut warunki na Kulm zmieniały się na coraz gorsze. Ostatecznie wiatr nie pozwolił na rozegranie czwartej serii zawodów o mistrzostwo świata.

- To trochę inne uczucie, kiedy czekasz w domku i nagle dowiadujesz się, że kolejna seria jest odwołana, a ty zdobywasz tytuł mistrza świata - dodał Słoweniec.

Na ogromnym obiekcie w austriackiej Styrii Prevc mógł się czuć jak w domu. Stadion był gęsto pokryty słoweńskimi flagami, a na koniec zwycięzcy odegrano słoweński hymn.

- Zawsze się cieszę, kiedy słyszę Zdravljicę. Piękniejsze od tego, że słyszysz dźwięki hymnu, jest to, że słyszysz, jak śpiewają ci go kibice. Jeszcze raz im dziękuję, że przybyli w tak licznej grupie.

Wszystko wskazuje na to, że podopieczny Gorana Janusa może zdominować tę zimę - wygrał już Turniej Czterech Skoczni i mistrzostwo świata w lotach, odniósł też siedem pucharowych zwycięstw i pewnie kroczy po upragnioną Kryształową Kulę.

- Ten sezon jest niesamowity, od początku zimy w Klingenthal do teraz zdarzyły się wspaniałe momenty. Bardzo się cieszę, że na mistrzostwach świata pokazałem takie dobre skoki. Praca i treningi zaowocowały, ale zawsze jest możliwość poprawienia czegoś i to będziemy oczywiście robić - zadeklarował.