Turniej Czterech Skoczni to rokrocznie nie tylko rywalizacja najlepszych skoczków świata, ale i wojna psychologiczna oparta na wszelakich nowinkach w sprzęcie. Jak donoszą norweskie media, obecnie austriaccy skoczkowie skaczą ze specjalnymi ochraniaczami na kręgosłup, które - poza swoją normalną funkcją - mają pomagać im w walce o cenne metry.
- Przed turniejem używali ich tylko Manuel Fettner i Andreas Kofler. Teraz, w Turnieju Czterech Skoczni, skacze z nimi cała austriacka reprezentacja - powiedział NRK były rekordzista świata Johan Remen Evensen.

Dotychczas w tym sezonie podopieczni Heinza Kuttina nie błyszczeli, ale we wczorajszym konkursie Michael Hayboeck - również dzięki szczęściu do warunków - wskoczył na drugi stopień podium.

Ochraniacze na kręgosłup zostały dopuszczone do użytku dwa lata temu, miały na celu chronić skoczków podczas upadków. Sam zawodnik nie był zbyt wylewny, mówiąc o dodatkowym sprzęcie:

- To mała tajemnica - żartował Hayboeck. - Każdy kto się przyjrzy, zobaczy to. Przed konkursem nie byłem pewny, czy będę z tym startował, czy nie. Ale oczywiście skakanie z tym ochraniaczem jest bezpieczniejsze.

Pytany przez norweskich dziennikarzy, czy to działa, odpowiedział:

- Tak, czasami to działa, a innym razem nie. To trochę dziwne, ale zapewniam, że to żaden sekret.

Anders Fannemel nie był pod wrażeniem nowej "broni" Austriaków.

- Widziałem, że tego używa, więc to nie była żadna tajemnica. Nie sądzę, żeby to przynosiło jakieś efekty. Ja mam mięśnie na kręgosłupie zamiast ochraniacza - stwierdził Norweg.

Turniej Czterech Skoczni zawsze przynosi jakieś nowinki sprzętowe.

- W przeszłości koncentrowano się na butach, jeszcze wcześniej na wiązaniach. W tym roku pewnie będą te ochraniacze na kręgosłup - powiedział Johan Remen Evensen.

Trener norweskiej reprezentacji Alexander Stöckl powiedział, że niewielu norweskich skoczków zaczęło używać podobnych ochraniaczy.

- Widocznie boją się upadku, dlatego używają tych ochraniaczy - powiedział szkoleniowiec. - Myślę, że w ich opinii ma to większy wpływ na lotność. My odkryliśmy, że w naszym przypadku to nie funkcjonuje dobrze, więc wybraliśmy inną drogę. Dotychczas nasz sposób przynosił najlepsze rezultaty. Mam nadzieję, że dalej tak będzie - dodał.

Jego zdaniem to typowe psychologiczne zagrywki podczas Turnieju.

- Oczywiście, że tak jest. Robiłem to samo trzy lata temu i działało dobrze - żartował Stöckl.

Pozostaje jednak pytanie, na czym polegają nowe "norweskie rozwiązania", które sprawiają, że podopieczni - bądź co bądź - Austriaka imponowali tak równym i wysokim poziomem drużyny.