Goran Janus przyznaje, że dzisiejszy konkurs był dla niego jednym z najtrudniejszych w karierze. Łatwego losu nie ma również Jurij Tepeš, na którego spłynęła fala krytyki ze strony niektórych rodaków.
Jedno jest pewne - takiego dreszczowca na zakończenie sezonu nie było jeszcze nigdy. Nie dość, że do końca nie wiedzieliśmy, kto wygra Kryształową Kulę, to jeszcze w klasyfikacji generalnej dwóch zawodników zgromadziło identyczną liczbę punktów - 1729.

- To była dla mnie najprawdopodobniej jedna z najtrudniejszych serii. Zazwyczaj na zawodach jestem spokojny, ale tym razem miałem tętno znacznie powyżej normy. Gratulacje dla Jurija i Petra, za nami fantastyczny weekend z samymi zwycięstwami. Na pocieszenie zostało nam zwycięstwo Petra w klasyfikacji lotów i trzeci w niej Jurij. Jeśli chodzi o klasyfikację generalną, wspaniale finiszowaliśmy. Zostaje jednak trochę gorzki smak, ale wkrótce - pewnie za kilka godzin - i on zniknie. To jest tylko sport. I trzeba do tego podejść sportowo. Zasady to zasady - trzeba wygrać więcej konkursów, patrząc na to, że sezon był bardzo długi i że zawodnicy byli tak równi. Pierwszy raz doświadczyłem czegoś takiego; nie pamiętam, aby kiedykolwiek dwóch zawodników na koniec miało tyle samo punktów. Po zakończeniu konkursu z Wernerem Schusterem objęliśmy się i pogratulowaliśmy sobie. Wyniki trzeba przyjmować sportowo, a Schuster powiedział mi, że najbardziej sprawiedliwie by było, gdyby obaj dostali Kryształową Kulę. Ale zasady Międzynarodowej Federacji Narciarskiej są inne i trzeba je uszanować - stwierdził Goran Janus.

Zakończenie finałowego konkursu było zaskakujące, ale i tak słoweński szkoleniowiec jest zadowolony z tego sezonu:

- Wszyscy baliśmy się Freunda, a okazało się, że we własnym gronie mamy groźnego rywala - zażartował słoweński szkoleniowiec. - To, o czym rozmawialiśmy, Jurij zrealizował. Peter wybił się trochę za szybko, różnica była mała... Sezon - jeśli chodzi o mnie osobiście - wspaniały. W Pucharze Narodów zrobiliśmy krok naprzód z 4994 punktami, jedenastu skoczków zdobyło punkty w Pucharze Świata, mieliśmy rekord świata, zdobyliśmy małą Kryształową Kulę za loty, Jurij w tej klasyfikacji był trzeci. Musimy być zadowoleni.

Zwycięstwo Jurija Tepeša kosztowało cenne punkty Petra Prevca, przez co na 26-latka spłynęła niepotrzebna fala krytyki.

- Dzisiaj to był bój między Petrem a Severinem, a nie mną i Petrem. Mówi się: gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Mi udało się i cieszę się z tego, bo wygrać u siebie to coś najwspanialszego. Ten weekend był lepszy niż chciałem. Szczególnie udał mi się ostatni skok. Rekord życiowy - i to w konkursie - to wyjątkowe osiągnięcie. Wierzyłem, że mogę tyle skoczyć, ale nie wierzyłem, że uda mi się to w tym roku - mówił Tepeš. - To jest sport. Peter to rozumie i nasze relacje są normalne. Musicie wiedzieć, że on tej walki nie przegrał w Planicy, a wcześniej. Tutaj Peter ją podtrzymywał. Skakał naprawdę wybornie. Przegrał być może na innych zawodach, które były bardziej ryzykowne, gdzie były słabsze warunki. Tam lepszy był Severin.

W wielu publikacjach pojawia się zdjęcie Tepeša - zrobionem, gdy okazało się, że to on zwyciężył - opatrzone komentarzem, że to najsmutniejszy zwycięzca. Słoweniec przyznał, że już po swoim skoku zaczął liczyć punkty kolegi, wierząc, że to jednak on zdobędzie Kryształową Kulę.

- Widziałem po punktach, że jestem z przodu, a zaraz potem zaczęło się liczenie, co będzie jeśli... Stało się dokładnie to, o czym niektórzy mówili - że Severin ma przewagę, jeśli będzie siódmy, a Peter drugi. Niestety. Największym pechem jest to, że Peter przegrał z taką samą liczbą punktów - stwierdził Tepeš.