Peter Prevc jest chyba jednym z największych przegranych tych mistrzostw - tym bardziej, że medal w konkursie na dużej skoczni przegrał zaledwie o 1,1 punktu.
- Konkurs był bardzo emocjonujący. Po nie najlepszym skoku w serii próbnej zebrałem się i pierwszy skok mi się udał. Byłem zaskoczony zarówno warunkami, jak i tym, że słabiej wylądowałem - przyznał Słoweniec.

Pytany, czy to właśnie to lądowanie kosztowało go medal, odpowiedział:

- Możliwe, że to słabsze lądowanie zabrało mi medal, ale myślę, że po przeanalizowaniu nagrania skoku znalazłbym i inne elementy... Na podium jest miejsce tylko dla trzech skoczków. Tym razem nie udało mi się na nie dostać. Raz jest na nim jeden, a innym razem drugi.

Przed skoczkami walczącymi na mistrzostwach świata już tylko konkurs drużynowy, który odbędzie się w sobotę. Ostatnie zmagania zespołów przed mistrzostwami wygrali właśnie Słoweńcy, jednak tutaj - w Szwecji - faworytami zdają się być Norwegowie, Niemcy i Austriacy...

- Zadowolony czekam na konkurs drużynowy. Może on zmyje ten gorzki posmak czwartego miejsca. Wielu mówi, że lepiej być piątym niż czwartym, ale mimo wszystko z tego czwartego miejsca jestem zadowolony - wyjaśniał.

Goran Janus poinformował natomiast, że w konkursie drużynowym zobaczymy Jurija Tepeša, który będzie skakał jako pierwszy; drugi będzie Nejc Dežman, trzeci - Jernej Damjan, a ostatni - Peter Prevc.

- Wiele ekip jest wyrównanych, może dwie się wyróżniają, ale musimy walczyć do końca - stwierdził szkoleniowiec Słoweńców.