Brak medalu dla Petra Prevca to wielka niespodzianka sobotniego konkursu. Dla zawodnika to kolejna porcja goryczy do przełknięcia po niedzielnych zawodach w Vikersund...
Konkurs na normalnej skoczni był dla Petra Prevca dużym rozczarowaniem. Passa słoweńskiego skoczka, który od dwóch lat był na podium wszystkich zawodów nawyższej rangi, została przerwana:

- Nie wiem... Na żadnym treningu nie pokazałem dobrego skoku, z którego byłbym zadowolony. Jakoś nie mogę przyzwyczaić się do tej skoczni. Pierwszy skok, który tutaj oddałem, był z nich wszystkich najlepszy. Miałem szóste miejsce i powiedziałem sobie, że trzeba wskoczyć na podium. Próbowałem wywalczyć wynik, ale się nie udało - stwierdził.

- Kiedy różnice są małe, oznacza to, że łatwo można być trzynastym, jak ja, albo równie łatwo drugim czy trzecim. Najwyraźniej szkoła z poprzedniego tygodnia nie była wystarczająca, skoro nie udało mi się zaatakować w drugiej serii. Muszę się uspokoić i zaufać sam sobie - dodał.

Prevc, razem z Nejcem Dežmanem, Špelą Rogelj i Mają Vtič, będzie walczył o pierwszy medal dla Słowenii na tych mistrzostwach.

Goran Janus nie miał wczoraj powodów do zadowolenia, ale nie chciał mówić o rozczarowaniu:

- Ta skocznia nie toleruje nawet drobnych błędów, nie mówiąc o tych większych, a my ich popełniliśmy ich za dużo, co odzwierciedla wynik. Takie rzeczy zdarzają się Petrowi na treningach. W zawodach prawie cały sezon skakał bezbłędnie. To nic strasznego, jutro kolejne zawody - ocenił Janus.