Daniela Iraschko-Stolz została brązową medalistką mistrzostw świata w Falun. Z dobrej strony zaprezentowały się także jej koleżanki z reprezentacji.
Liderka Pucharu Świata w drugiej serii skakała jako ostatnia, jednak bardzo dobre próby jej poprzedniczek i błąd Austriaczki spowodowały, że spadła o dwie pozycje i mogła cieszyć się "tylko" z brązowego medalu.

- Przed drugą serią miałam pozytywne odczucia, w końcu prowadziłam po bardzo dobrym skoku w pierwszej rundzie. Nie wiem, dlaczego w finale popełniłam taki błąd. To się zdarza, taki jest sport. Dałam z siebie wszystko, zdobyłam brązowy medal, a teraz czekam na konkurs drużyn mieszanych - przyznała po zawodach.

Austriaczka popełniła błąd już przy wyjściu z progu. Skocznia w Falun nie wybacza błędów.

- Już na progu wiedziałam, że straciłam kilka metrów. Boczny wiatr tylko uniemożliwił mi odrobienie strat. Nie szukam wymówki. To moja i tylko moja wina - zaznaczyła. - Każdy wie, jakie warunki panują na skoczni. Trzeba być przygotowanym na wszystko - dodał szkoleniowiec zawodniczki, Andreas Felder.

Wczorajsze kwalifikacje były wielokrotnie przerywane przez bardzo porywisty wiatr. Wieczorne treningi mężczyzn zostały nawet odwołane. Szwecja nie jest na razie łaskawa dla sportowców.

- Dziś warunki były całkiem dobre, nie wiało tak mocno jak wczoraj. To był bardzo ciekawy konkurs, rozgrywany w sprawiedliwych warunkach. Mogłyśmy pokazać nasze najlepsze skoki.

Zadowolone z zawodów mogą być koleżanki z reprezentacji Iraschko-Stolz. Jacqueline Seifriedsberger zajęła siódme miejsce, a tuż za jej placami uplasowała się Eva Pinkelnig.

- Jestem bardzo szczęśliwa. Siódme miejsce jest bardzo dobre - przyznała Seifriedsberger.

Swojego zadowolenia nie kryła także debiutująca na zawodach rangi mistrzostw świata Pinkelnig.

- Atmosfera panująca podczas konkursu bardzo mi się podobała. Być może w drugim skoku za bardzo się denerwowałam. Uważam jednak, że jak na moje pierwsze mistrzostwa świata odniosłam dobry wynik. Mam jeszcze czas - zaznaczyła Pinkelnig.