Kiedy mowa o rekordach świata i mamucich skoczniach, nie można zapominać o tych, którzy stoją za tym wszystkim - mianowicie o Janezie Gorišku i jego synu Sebastjanie.
Słoweńscy architekci uważnie śledzili to, co działo się na przebudowanej przez nich Vikersundbakken. Jak przyznał Sebastjan Gorišek, moment, kiedy Peter Prevc skoczył magiczne 250-metrów, był dla nich bardzo emocjonujący:

- Ojciec uronił łzę. To było szczęście nie do opisania. Również szef zawodów Ole Gunnar Fidjestøl płakał jak dziecko. Ważne, że wszystko odbyło się bezpiecznie. Wszyscy, z którymi rozmawialiśmy mówili, że urzeczywistnił się sen - opowiadał Gorišek.

- Nie spodziewałem się, że w ten weekend będą tak daleko latać, ale tak wszystko się ułożyło. Nagle przyszedł właściwy wiatr, a Prevc i Fannemel z tego skorzystali. Poza tym organizatorzy sprawili, że skocznia była wspaniale przygotowana - przyznał.

Teraz wszyscy zastanawiają się, co będzie się działo w Planicy. Czy rekord świata wróci do Słowenii?

- W Planicy przy równie korzystnych warunkach także będzie można polecieć tak daleko. Przy takiej nośności oddamy cios. Jeśli pogoda będzie nam sprzyjać, w Planicy otworzymy nową erę. Letalnica jest tak zbudowana, aby bez większych kosztów można było ją powiększyć. Umożliwiałaby loty do 275 metrów. To jest możliwe, ale jest zależne od przepisów FIS; od tego, kiedy zostaną zmienione. Wiele można by było zrobić, gdyby różnica wysokości zmieniła się ze 135 na 137 metrów. Jeśli daliby pięć metrów więcej, bylibyśmy blisko wspomnianej odległości. Jest bardzo ważne, aby robić to krok po kroku i bezpiecznie. Tu chodzi też o stopniowy rozwój skoczków i sprzętu, a my dostosujemy mamuta - tłumaczył Sebastjan Gorišek, który wierzy, że rekord wróci do Planicy i do słoweńskiego skoczka.

Głos w kwestii tego, co czeka nas za niecały miesiąc, zabrał też dyrektor zawodów w Planicy:

- Odległość 250 metrów osiągnął Słoweniec Peter Prevc, to nowy kamień milowy. W sobotę nie było zazdrości, że to historyczne osiągnięcie miało miejsce w Vikersund, a nie w Planicy. Sportowo trzeba pogratulować również Fannemelowi, który wykorzystał niosący go wiatr. Ale z technicznej strony Prevc oddał lepszy skok niż Fannemel. Jeśli skocznia byłaby większa, Prevc - patrząc na to, jaki skok oddał - poleciałby dziesięć metrów dalej. Ten skok jest wzorowym przykładem, jak wszystko musi złożyć się na rekord, który po prostu się dzieje, to nie może być regulowane prędkością. Warunki były idealne, lepsze niż normalnie w Vikersund, z właściwą prędkością, lekkim wiatrem pod narty, wysokością lotu, formą zawodnika, któremu mamut w ostatniej fazie umożliwia bezpieczne lądowanie - powiedział Jelko Gros.

Jakie - jego zdaniem - są szanse, że w Planicy padnie nowy rekord świata?

- Mamuty w Planicy, Vikersund i Bad Mitterndorf są tak samo duże i w dolnej części bardzo podobne, dlatego przy obecnych przepisach i idealnych warunkach najdłuższy możliwy lot to 252 metry. Dalsze loty będą możliwe, kiedy zmienią się przepisy i maksymalne wielkości mamutów. Letalnica jest tak zbudowana, że bez problemu może być powiększona - wyjaśniał Słoweniec.

O tym, co czeka nas w marcu w Planicy, przekonamy się dopiero wtedy, gdy najlepsi zawodnicy zasiądą na belce przebudowanej Letalnicy. Po rekordowym skoku Prevca już sami słoweńscy skoczkowie żartowali, że chodzą słuchy, iż do Planicy z powrotem ściągnięto koparki, aby nieco powiększyć Letalnicę.